Przeszczepienie nerki w porównaniu do dializ daje trzykrotnie dłuższy czas przeżycia – mówi dr hab. n. med. Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. To kolejna uczestniczka, która w sobotę, 12 czerwca stanie na starcie Biegu po Nowe Życie. Pierwsze sztafety zobaczymy w Wiśle kilka minut po 12:00. Transmisję wydarzenia będziecie mogli śledzić na naszej stronie w sieci.

Impreza ma wspierać transplantologię. Wezmą w niej udział osoby po przeszczepach, aktorzy, sportowcy, a także lekarze, przedstawiciele świata medycyny.

Pandemia koronawirusa niestety uderzyła w transplantologię, podobnie jak w inne dziedziny medycyny. W czasie jej trwania liczba przeszczepianych w Polsce narządów spadła. Na Krajowej Liście Oczekujących na Przeszczepienie znajduje się 1762 pacjentów.

Bieg po Nowe Życie w Wiśle to dziesiąta edycja tego wydarzenia w Beskidach, ale osiemnasta w ogóle.

Transmisję z tego wydarzenia będziecie mogli śledzić w Faktach RMF FM oraz na naszych stronach w internecie. Zapraszamy.

Żywi dawcy w innych krajach nie biorą się znikąd

Wśród uczestników będzie dr hab. n. med. Dorota Kamińska. Zachęcamy do przeczytania wywiadu przeprowadzonego przez organizatorów.

W Polsce przeszczepienia nerek od żywych dawców to nadal bardzo niewielki procent wszystkich transplantacji tego narządu. Są kraje, w których połowa przeszczepionych nerek jest od żywych dawców. Co robimy źle?

Dr hab. n. med. Dorota Kamińska, Klinika Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu: Moim zdaniem nie wynika to z niczyjej złej woli, ale z organizacji służby zdrowia. Żywi dawcy w innych krajach nie biorą się znikąd. W Holandii osoba, która ma zdiagnozowaną przewlekła chorobę nerek, jeszcze nim konieczne stają się dializy, ma przeprowadzaną w domu wizytę psychologa, koordynatora transplantacyjnego i koordynatora leczenia choroby nerek. Spotykają się nie tylko z chorym, ale też z jego rodziną i bliskimi. Przedstawiają, jakie są rokowania, ile przewidywalnie żyje się na dializach, jakie jest ryzyko dla żywego dawcy, a jakie dla biorcy. Zwykle rezultatem takiego spotkania są 2-3 osoby są gotowe oddać nerkę. Rzetelna edukacja chorych i ich rodzin to podstawa do zmiany trendu. W naszych polskich warunkach lekarz nefrolog ma w Poradni Nefrologicznej około 15 minut dla pacjenta, kompletnie nie ma czasu na to, by pracować z jego bliskimi. W naszym szpitalu od roku pracuje pani koordynator zajmująca się transplantacjami od żywych dawców i przygotowaniem pacjentów do transplantacji, bardzo się z tego cieszymy. Staramy się także prowadzić akcje edukacyjne, rozsyłamy ulotki i plakaty, odwiedziliśmy też większość stacji dializ na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku prowadząc szkolenia dla personelu i pacjentów. Nie tylko pacjenci wymagają edukacji. Zdarza się, że zostanie dawcą odradzają lekarze rodzinni uważając, że to prowadzi do kalectwa.

Mieliśmy taki rok, 2016, kiedy przeszczepiliśmy 13 nerek od żywych dawców. To był rekord. W tym roku wykonaliśmy już 4 takie transplantacje mimo utrudnień związanych z pandemią. W 2020 roku program w całej Polsce był czasowo wstrzymany przez "Poltransplant". Potem, jak już wznowiono transplantacje, mieliśmy na oddziałach przypadki COVID-19 i sami zdecydowaliśmy się go wstrzymać.

Podobno dla pacjenta transplantacja nerki od żywego dawcy to znacznie lepsze rozwiązanie, niż transplantacja nerki od dawcy zmarłego. Rzeczywiście?

Nerka przeszczepiona od żywego dawcy rzeczywiście zwykle dłużej zachowuje swoją funkcję. Przede wszystkim taka nerka nie jest uszkodzona w wyniku śmierci mózgu i zachodzącymi w związku z nią różnymi niepożądanymi procesami w organizmie, takimi jak burza cytokinowa czy hormonalna. Nerka pobrana od zmarłego dawcy jest przechowywana przez dwadzieścia kilka godzin, jest to czas tzw. zimnego niedokrwienia. W przypadku nerki pobranej od żywego dawcy operacja transplantacji odbywa się natychmiast po pobraniu narządu. Poza tym taka operacja jest dobrze przygotowana, zaplanowana. Nie odbywa się w środku nocy czy nad ranem, jak niekiedy w przypadku transplantacji od zmarłego dawcy.

Przeszczepienie nerki w porównaniu do dializ daje trzykrotnie dłuższy czas przeżycia. Oczywiście nie każdy może zostać biorcą nerki. Kwalifikuje się do tego niespełna połowa dializowanych. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, ze dializy nie są warunkiem koniecznym do przeszczepienia. Najlepsze efekty daje transplantacja wykonana w momencie, gdy nie są one jeszcze potrzebne. W Polsce taką szansę otrzymują praktycznie tylko osoby, które mają żywego dawcę.

W Polsce nie jest możliwe dawstwo altruistyczne, kiedy oddajemy nerkę obcej osobie. Można pomóc w ten sposób tylko komuś bliskiemu.

Tak, tylko pamiętajmy, że bliski to niekoniecznie musi być osoba spokrewniona biologicznie. Przeszczepiamy oczywiście nerki rodziców dzieciom, czy nerki pobrane od brata albo siostry pacjenta, ale przecież już mąż i żona to nie są osoby spokrewnione, a takie transplantacje często się zdarzają. Przeszczepialiśmy także m.in. nerkę pobraną od teściowej zięciowi, czy nerkę od szwagra. Możliwe jest także przeszczepienie np. od przyjaciela. Natomiast nigdy nie zdarzyło nam się przeszczepiać nerki dziecka rodzicowi, choć takie transplantacje się zdarzają.

Rodzice zawsze odmawiali. Mieliśmy pacjenta, któremu wcześniej brat oddał szpik kostny. Chemioterapia, której był poddawany uszkodziła nerki, konieczna stała się transplantacja. Pojawił się pomysł, by dawcą był znowu brat, ale ostatecznie nerkę pacjentowi oddała mama. To było dobre rozwiązanie. Trzeba pamiętać, że przeszczepiona nerka funkcjonuje tylko przez jakiś czas. Cieszymy się, jeśli jest to 20-30 lat. Zdecydowano, że brat pacjenta zostanie w "zapasie", jeśli konieczna będzie kolejna transplantacja. Kolejny z naszych pacjentów 20 lat temu otrzymał nerkę od matki, a potem nerkę od brata. Pacjent po ćwierć wieku z przeszczepionym sercem wymagał transplantacji nerki. Narząd oddała mu żona. Młoda kobieta otrzymała jako dziecko część wątroby od swojej mamy. Teraz wymagała transplantacji nerki od dawcy zmarłego.

W przypadku osób, które dla biorcy nie są rodziną, w sensie prawa, najpierw odbywa się posiedzenie w ośrodku przeszczepiającym. Potem zgodę musi wyrazić Komisja Etyczna przy Krajowej Radzie Transplantacyjnej, a na końcu pełna dokumentacja trafia do sądu. To ostatecznie sąd właściwy dla miejsca zamieszkania dawcy wydaje zgodę. Robi to w przeciągu 7 dni. Jeśli tylko pojawiają się jakieś wątpliwości, taka zgoda nie jest wydawana. Zdarzyło nam się kiedyś jeszcze na etapie w ośrodku przerwać kwalifikację, bo podejrzewaliśmy handel narządami.

Co się dzieje, jeśli nie udaje się znaleźć dawcy wśród krewnych i bliskich?

Jeśli jest osoba, która godzi się na to, by zostać dawcą, ale nie jest to możliwe z przyczyn immunologicznych, bo narząd nie pasuje do biorcy, można wziąć udział w programie wymiany par (tzw. przeszczepieniu krzyżowym czy łańcuchowym). Jak dotąd nasz szpital brał udział w trzech takich operacjach.

Czy zdarza się, że dawca rezygnuje w ostatniej chwili z oddania nerki?

Dawca ma prawo zrezygnować nawet tuż przed podaniem znieczulenia, ale nam się to jeszcze nie zdarzyło. Dawcy są zwykle bardzo zmotywowani, traktują każde kolejne badanie jak egzamin, cieszą, że "zdali". Zdarza nam się natomiast dyskwalifikować dawców, także niemal w ostatniej chwili, ze względów medycznych. Dawca musi być zdrowy. Musimy mieć gwarancję, że będzie mógł normalnie żyć bez jednej nerki. Tymczasem zdarzają się sytuacje, gdy po dokładnym zbadaniu dawcy okazuje się, że ma niewystarczająco wydolne nerki, by żyć z jedną. Przyczyną dyskwalifikacji bywają także różne ukryte choroby, o których dawca nie miał pojęcia. Kilka razy potencjalny dawca zamiast na operację pobrania nerek miał wykonane bypassy z powodu choroby niedokrwiennej serca, o której nie miał pojęcia, zdarzało nam się też wykrywać choroby nowotworowe, toczeń czy rodzinną nefropatię. W niektórych przypadkach zgłoszenie się jako potencjalny dawca nerki ratowało tym osobom życie. Zdarzyła się także sytuacja, gdy dawca tuż przed pobraniem nerki zrobił sobie tatuaż i zakaził się wirusowym zapaleniem wątroby typu B.

Polskie prawo nakłada obowiązek opieki nad dawcą przez 10 lat. Przechodzi on w tym czasie bardzo dokładne badania. To zupełnie inaczej, niż np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie dawca ma prawo tylko do trzymiesięcznego dodatkowego ubezpieczenia.

Czy przy transplantacjach rodzinnych jest granica wieku?

Najważniejsza jest nie metryka, a wiek biologiczny. Żywym dawcami bywają nawet osoby po 70. Wolę kwalifikować jako dawców starsze osoby. Trzeba pamiętać, że podejmując taką decyzję trzeba przewidzieć, jak ta osoba będzie żyła z jedną nerką przez kolejne lata. W przypadku dwudziestoparolatków to kilkadziesiąt lat i ogromna odpowiedzialność.

Prowadzimy program transplantacji od żywych dawców od pierwszego takiego zabiegu w Polsce (31 marca 1966 r.). Ja osobiście zajmuję się programem od 2014 roku. Dotąd nie straciliśmy ani żadnego pacjenta, ani narządu w okresie okołotransplantacyjnym. Trzeba jednak pamiętać o tym, że porażki mogą się zdarzyć, każda procedura medyczna jest obciążona ryzykiem. W tym przypadku odpowiadamy za życie dwóch osób, dawcy i biorcy, więc jest to dla nas bardzo obciążające.