W Polsce coraz bardziej dotkliwe są braki leków - tak alarmuje Naczelna Rada Aptekarska. Problem dotyczy co najmniej dziewiętnastu ważnych preparatów. Wśród nich są między innymi leki dla chorych na cukrzycę, osób z chorobami serca oraz antybiotyki.

Cytat

Każdy dzień rozpoczynamy od telefonu do hurtowni i kończymy telefonem do hurtowni z pytaniami o to, czy są leki, których u nas brakuje. Problem dotyczy preparatów przeciwzapalnych i leków hormonalnych. To dla nas niekomfortowa sytuacja. Z każdym dniem leków jest coraz mniej
- przyznaje Monika Wąsowska-Imielska, właścicielka apteki przy ulicy Pańskiej w Warszawie.

Obserwacje z tego punktu potwierdza Naczelna Rada Aptekarska. W wysłanym we wrześniu liście do Ministerstwa Zdrowia prezes Naczelnej Rady zaznaczyła, że problemy z dostępnością leków resort zdrowia wraz z inspekcją farmaceutyczną powinni przewidzieć, ułatwić powinien to Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi. Apteki muszą przekazywać tam informacje o brakach leków. Także hurtownie farmaceutyczne są ustawowo zobowiązane przekazywać do ZSMOPL informacje o transakcjach i stanach magazynowych. 

Naczelna Rada Aptekarska reprezentuje ponad 36 tysięcy polskich farmaceutów.

Naczelna Rada Aptekarska zaprezentowała też w liście postulat, który dotyczy stworzenia systemu dla lekarzy i farmaceutów, w którym byłyby informacje o brakujących lekach. Dzięki niemu lekarze wiedzieliby, których leków nie przepisywać i które zamienniki nie są aktualnie dostępne. To pomogłoby pacjentom zaoszczędzić czas, który teraz muszą przeznaczać na krążenie między aptekami w poszukiwaniu preparatu albo powroty do lekarskich gabinetów, by tam poprosić o zmianę terapii.

Ministerstwo Zdrowia o braku lekarstw

Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski na pytania naszego dziennikarza o szanse na stworzenie systemu, o który pytają farmaceuci, odpowiada: 

Cytat

Nie powiem, że możemy zrobić informatycznie system w ciągu tygodnia, że każdy lekarz z każdą apteką, z każdym farmaceutą może się porozumieć, nie jest to takie proste.

Lekarze też są zajęci, przyjmują pacjentów, nie jest tak, że w każdym momencie czekają na informacje od farmaceutów, że konkretnego leku nie ma - podkreśla. Wiceminister dodaje, że obecna sytuacja związana z dostępnością leków nie jest gorsza niż w ostatnich siedmiu latach.

Farmaceuci z kolei przekonują, że problem dotyczy dostępu do kilkunastu preparatów, chodzi o leki popularne i potrzebne. Wśród nich jest lek na anginę, którego opakowań do tej pory w Polsce rocznie sprzedawano 3,5 miliona.

Cały czas są jakieś braki. Jeśli ktoś ma problem losowy, fabryka jest jedyną w kraju czy Europie, nie jesteśmy w stanie zbudować alternatywnej fabryki tego produktu leczniczego. Mamy zgłoszenia, kilkadziesiąt miesięcznie, o wstrzymaniach w dostawach leków. Te dostawy są często krótkie, kilkunastodniowe, niewpływające na dostępność leków. Są też kilkumiesięczne, dłuższe czy całkowite, ostatnio kilka się zdarzało, producenci restrukturyzują swoje portfolio - dodaje wiceminister Maciej Miłkowski.

Aktualna reakcja Ministerstwa Zdrowia opiera się na dwóch elementach. Z jednej strony wprowadzono import interwencyjny. Oznacza to, że część leków może być dopuszczona do obrotu dla wnioskujących hurtowni farmaceutycznych, w obcojęzycznych opakowaniach. 

Ministerstwo - jak ustalił nasz dziennikarz - planuje ograniczenia dotyczące leków, których brakuje. Wybrane preparaty będą mogły być przepisywane tylko pacjentom z konkretnymi, precyzyjnie opisanymi chorobami, by sprzedaż tych leków nie wzrosła. Na przykład: by lek dla chorych na cukrzycę nie był przepisywany osobom, które cukrzycy nie mają, lecz chcą schudnąć, bo preparat ma też takie dodatkowe działanie.

Te przepisy mają wejść w życie w przyszłym roku, wraz z nową ustawą - usłyszał nasz dziennikarz od wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego.