Latem we Wrocławiu nasilają się problemy z plagą szczurów. Gryzonie coraz częściej pojawiają się w domach, na podwórkach, w piwnicach, a nawet... w toaletach. Mimo trwającej deratyzacji, sytuacja w wielu rejonach miasta przypomina prawdziwy horror.
- Mieszkańcy Wrocławia znajdują szczury w toaletach, piwnicach i śmietnikach, mimo trwającej deratyzacji.
- Szczurze zwłoki zalegają w krzakach i na podwórkach.
- Eksperci alarmują - całkowite ich wyeliminowanie jest niemożliwe ze względu na błyskawiczny rozród.
- Konieczne są nie tylko pułapki, ale też edukacja mieszkańców, lepsza gospodarka odpadami i uszczelnianie budynków.
Od początku maja trwa we Wrocławiu drugi etap obowiązkowej deratyzacji. Jednak mieszkańcy nie kryją frustracji - pułapki i karmniki z trutką, choć obecne niemal wszędzie, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Szczury widywane są niemal codziennie: w śmietnikach, na zapleczach sklepów, a także przy stertach jedzenia porzuconych na podwórkach. Stare Miasto czy Śródmieście - z licznymi zakamarkami, piwnicami i restauracjami - stanowią wręcz idealne środowisko dla gryzoni.
Problem trwa od lat. Gdy otworzy się wieczorem okno, słychać piski i tupot pazurów. Szczury buszują między krzakami, w których leżą ich martwe ciała - relacjonują mieszkańcy jednego z osiedli.
Niepokojące są też doniesienia o gryzoniach pojawiających się w toaletach. Boimy się korzystać z łazienki. Szczury wchodzą rurami, ślizgają się pazurkami, słychać ich piski, wychodzą na spacery z młodymi - opowiadają przerażeni mieszkańcy.
Eksperci nie pozostawiają złudzeń: całkowite wyeliminowanie szczurów z miasta jest praktycznie niemożliwe, bo rozmnażają się w błyskawicznym tempie. Ciąża szczura trwa od 21 do 29 dni, a wielkość miotu to średnio 8 młodych. Samice mogą wydać do pięciu miotów w ciągu roku, a są zdolne do rodzenia w wieku 3 miesięcy - wylicza w "Gazecie Wrocławskiej" dr Edyta Wincewicz z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Dokładna liczba gryzoni w mieście pozostaje nieznana. Populację można szacować na podstawie odchodów, śladów zębów, czy z pomocą nowoczesnych metod - jak analiza DNA, czujniki dźwiękowe czy drony. Pracownicy firm deratyzacyjnych korzystają też z informacji napływających bezpośrednio od mieszkańców.
To nierówna walka. Deratyzacja działa tylko miejscowo i chwilowo. W jednym rejonie szczury są zwalczane, w innym - nikt nic nie robi. Często podczas kontroli wystarcza pokazanie paragonu za trutkę, która nie daje żadnego efektu - mówi Mateusz Krzyżowski z wrocławskiej firmy DDD Serwis.
Kanały, przejścia, stare nieużywane obiekty, generują liczbę szczurów na nowo. W jednym miejscu populacja szczurów jest zwalczana, w drugim nie robi się kompletnie nic.
Zdaniem specjalistów samo rozkładanie trutki to za mało. Skuteczna walka ze szczurami wymaga kompleksowego podejścia: edukacji mieszkańców, kontroli gospodarki odpadami, uszczelniania budynków i stałego monitoringu populacji gryzoni.
Deratyzacja to nie tylko chemia. Potrzebna jest szeroka współpraca: miasto, mieszkańcy, zarządcy nieruchomości i służby sanitarne muszą działać razem. Inaczej problem będzie tylko narastał.