W jednym z mieszkań w Tarnobrzegu rozegrał się dramat, który poruszył lokalną społeczność. 57-letni mężczyzna zmarł nagle, najprawdopodobniej z powodu choroby. W mieszkaniu została jego 95-letnia, schorowana matka, całkowicie unieruchomiona i zależna od opieki syna. Nie miała możliwości wezwać pomocy. Kilka dni później zmarła - najprawdopodobniej z głodu i wycieńczenia. Ich ciała znaleziono dopiero po około dwóch tygodniach.
Makabrycznego odkrycia dokonano na przełomie maja i czerwca. Jak relacjonuje "Tygodnik Nadwiślański", sąsiedzi zaczęli podejrzewać, że coś jest nie tak, dopiero gdy na klatce schodowej pojawił się intensywny odór. To właśnie wtedy wezwano służby. Policja, wspierana przez straż pożarną, siłowo weszła do mieszkania. W środku znajdowały się dwa ciała - matki i syna.
Starsza kobieta, znana sąsiadom jako "pani Marysia", od lat nie opuszczała mieszkania na trzecim piętrze. Przez lata pracowała jako woźna w szkole. Po przejściu na emeryturę niemal całkowicie wycofała się z życia społecznego. Jedyną osobą, która się nią opiekowała, był jej syn Kazimierz. On również był poważnie chory - cierpiał na marskość wątroby, która mogła doprowadzić do jego nagłego zgonu.
Nie możemy sobie z tym poradzić, to się stało tuż obok nas, a myśmy się nie zorientowali. Ale to nie znieczulica, to był straszny w skutkach zbieg okoliczności - mówi jedna z sąsiadek w rozmowie z "Tygodnikiem Nadwiślańskim".
Rodzina nie była objęta pomocą ze strony Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Jak informują urzędnicy, nie wpłynęły żadne sygnały z prośbą o interwencję. O sytuacji służby zostały poinformowane dopiero po tragedii.
Wszystko wskazuje na to, że najpierw zmarł syn, a następnie matka. Niestety, nie jesteśmy w stanie dokładnie ustalić, w jakim odstępie czasu - przekazuje prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Śledztwo w sprawie nadal trwa. Sekcja zwłok starszej kobiety nie wykazała jednoznacznej przyczyny zgonu, jednak - jak zaznacza prokuratura - nie można wykluczyć, że zmarła z wycieńczenia i braku opieki. Mieszkanie było zamknięte od środka. Na obecnym etapie nie ma podstaw do podejrzeń o udział osób trzecich.
Tragedia w Tarnobrzegu przypomina, jak łatwo o dramat w czterech ścianach - niezauważony, bezgłośny, tuż obok nas. Czasem wystarczy krótka rozmowa, telefon, sygnał - coś, co może uratować komuś życie.