Sprawa więźniów politycznych na Białorusi wciąż musi być nagłaśniana – mówili uczestnicy środowej manifestacji, która odbyła się w Białymstoku w ramach solidarności z Andrzejem Poczobutem. Jeden z liderów mniejszości polskiej na Białorusi od dwóch lat przebywa w kolonii karnej.
W marcu minęły cztery lata od zatrzymania Andrzeja Poczobuta w Grodnie. Białoruska prokuratura oskarżyła go o "rehabilitację nazizmu", a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Od maja 2023 roku Poczobut odbywa karę ośmiu lat więzienia w kolonii karnej w Nowopołocku za "wzniecanie, podżeganie do nienawiści" i "wzywanie do działań na szkodę Białorusi".
W środowy wieczór przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem. Wzięło w niej udział ok. dwudziestu osób, które przyszły tam, mimo deszczowej pogody.
Takie akcje odbywają się w Białymstoku od czterech lat. Początkowo dotyczyły również Andżeliki Borys. Po wyjściu prezes Związku Polaków na Białorusi z aresztu, uczestnicy comiesięcznych spotkań solidaryzują się z Poczobutem. Na skwerze cały czas stoi instalacja z jego wizerunkiem.
W wystąpieniach nawiązywano do uwolnienia kilka dni temu czternastu osób, przebywających dotąd w białoruskich więzieniach. Było wśród nich trzech obywateli Polski, a także Siarhiej Cichanouski - mąż liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej.
To oczywiście dobry sygnał, dobry znak. Bardzo się wszyscy z tego cieszymy, ale też nie zapominamy, że nadal na Białorusi ponad 1100 osób siedzi w więzieniu, wśród nich nasz kolega Andrzej Poczobut - mówił Marek Zaniewski, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi.
Jak informował Zaniewski, sytuacja Poczobuta w kolonii karnej nie zmienia się, nadal jest on w izolacji, z nikim nie może się spotykać. Represja nadal trwa. Kogoś uwolnili, w tym czasie kogoś zatrzymali, kogoś sądzą nadal, więc niestety dużo powodów do optymizmu my nie widzimy - dodał.
Zwracał uwagę, że na świecie dużo się dzieje i problemy represji na Białorusi "odchodzą na drugi plan". Dlatego musimy jeszcze głośniej o nich mówić, przypominać dla całego świata o ludziach, którzy cierpią, o naszych kolegach - podkreślał Zaniewski.
Olga Lisica z oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie przyszła na manifestację z hasłem "Gdzie jest Andrzej Poczobut?", rozdała też innym uczestnikom kartki z napisem "SOS". Apelowała do dziennikarzy, by pytali - jak to ujęła - "wszędzie", co się dzieje z Poczobutem.
Jak mówiła, miała nadzieję, że znajdzie się on w grupie uwolnionych; sugerowała, że może on być jednak w tak złym stanie, że władze białoruskie "nie mogą go pokazać". Zapewniała, że akcje w Białymstoku będą trwały nadal.
Nawiązując do faktu, że nie znalazł się on w grupie uwolnionych, Barbara Olech z zarządu podlaskiego oddziału Wspólnoty Polskiej mówiła, że reżim Łukaszenki "rozgrywa Andrzejem Poczobutem różne swoje ciemne sprawy".
Nie tracimy nadziei, że człowiek, który jest ikoną polskości, który jest ikoną sprawiedliwości, dzięki naciskom wszystkich sprawiedliwych ludzi, a zwłaszcza władz, nie tylko naszego państwa, ale także mocarstw, które mogą mieć wpływ na działania Łukaszenki (...) niebawem uzyska wolność - powiedziała.
Podkreślała, że "wina" osób osadzonych w białoruskich więzieniach z powodów politycznych jest taka, że "uwierzyli, że Białoruś może być wolna". Uwierzyli, że Białoruś może być państwem demokratycznym, że przychodzi czas, kiedy Białoruś dołącza do państw europejskich, które mają na swoich sztandarach tę wolność zapisaną - dodała.