Lawinowo rośnie liczba zatruć lekami wśród dzieci i młodzieży – alarmują lekarze ze Szczecina. By zwrócić na siebie uwagę rodziców młodzi ludzie potrafią połknąć zawartość domowej apteczki. Wielu sięga po leki, które w domu ma każdy z nas, a których przyjęcie w dużej ilości może być śmiertelnie groźne.
Specjaliści od leczenia ciężkich zatruć ze szpitala Szczecin "Zdroje" od lat mówią o tym, że powszechnie dostępny paracetamol jest często zażywany przez dzieci i młodzież w ramach prób samobójczych. Lek, który wydaje się bezpieczny, przyjęty w zbyt dużej dawce może skończyć się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, a nawet śmiercią. Tendencja jest niepokojąca.
W 2020 roku mieliśmy 208 zatrutych pacjentów. W 2021 było ich 325. W tym roku, a nie mamy jeszcze nawet połowy, mamy już 216 pacjentów. To więcej niż przez cały 2020 rok. To zaczyna być ogromny problem. Miesięcznie nawet 1/4 moich pacjentów to ci po zatruciach - mówi prof. Andrzej Brodkiewicz, szef kliniki Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć.
Maj był rekordowym pod tym względem miesiącem w historii oddziału. Spośród 160 leczonych tu wówczas pacjentów aż 46 trafiło z powodu celowego zatrucia
Jak dodaje profesor Brodkiewicz, młodzi ludzie zażywają różne leki, ale wciąż dominuje paracetamol. Rekordzista połknął ponad 90 tabletek paracetamolu. Jednak tu liczy się nie tyle dawka co czas reakcji. W maju do szpitala "Zdroje" trafiła nastolatka, która zażyła ponad 20 gramów paracetamolu, ale jej rodzice zorientowali się dopiero po dobie. Dziewczynka przeżyła tylko dzięki przeszczepowi wątroby.
Wyleczenie zatrucia to tylko pierwszy krok. Potem pacjentów czeka leczenie psychiatryczne. Część pacjentów, którzy trafiają do nas po zatruciach leczy się psychiatrycznie, ale duża część nigdy nie miała styczności ani z psychologiem, ani z psychiatrą. Czasami mówią nam, że mówili rodzicom, że chcą do psychologa, ale często słyszą, że "jeszcze zobaczymy, pomyślimy". To jedna rzecz, druga jest taka, że wszyscy wiedzą z jakimi problemami zmaga się teraz psychiatria. Na wizytę trzeba czekać czasami dwa czy trzy miesiące. W tym momencie dziecko, które zostaje pozbawione opieki, z obniżonym nastrojem, z myślami samobójczymi, podejmuje taką próbę. Czasami mówią nam dzieci, że chciały, żeby ktoś w końcu na nie zwrócił uwagę - mówi dr Małgorzata Wyrębska-Rozpara, kierująca jedynym w regionie oddziałem psychiatrii dziecięcej.
Jeszcze niedawno psychiatrzy mieli średnio jedną na tydzień konsultację w klinice leczenie ostrych zatruć. Teraz to 4-5 tygodniowo. Przekłada się to na obłożenie oddziału psychiatrycznego. Tu też padł ostatnio rekord: na oddziale liczącym 36 łózek przebywało ponad 50 pacjentów.