Lato, słońce, ciepło, dłuższe dni, urlop, więcej spotkań, wakacyjne przygody i skąpe ubrania – to wszystko powoduje w nas hormonalną mieszankę wybuchową i wyrzut tych, działających pozytywnie na nasz organizm. Efekt? Mamy więcej energii, większe libido, ochotę do zawierania nowych znajomości i poszukiwania miłości.

Hormony płciowe: testosteron i estrogen, hormony szczęścia: endorfiny, hormon modulujący nastrój: serotonina oraz dopamina, oksytocyna i kisspeptyna, zwana pocałunkiem szczęścia - odpowiadają za: samopoczucie, zabawę i zauroczenie. Oprócz tego, adrenalina, kortyzol - hormony stresu i ucieczki oraz  aldosteron - odpowiadający za dobrą gospodarkę wodno-elektrolitową

To obraz człowieka w szczycie sezonu wakacyjnego.

Bardziej nam się chce, jesteśmy bardziej pogodni, uśmiechnięci i otwarci na nowe znajomości - mówi w rozmowie z portalem Twoje Zdrowie RMF 24, dr Agnieszka Rajtar-Ciosek, endokrynolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.

Już samo słońce wpływa na nas korzystnie, a do tego są dłuższe dni, mamy perspektywę urlopu, pokazujemy więcej ciała, jesteśmy bardziej aktywni, nastawieni na przeżywanie przygód i mniej zestresowani. Krótko mówiąc: czujemy się najlepiej. Wakacje działają idealnie na nasz układ hormonalny - to także doskonały czas na miłość. Hormonami, które nas w tym wspierają są: dopamina i oksytocyna - która w czasie, gdy jesteśmy zakochani lub zauroczeni jest na najwyższym poziomie. Endorfiny z kolei wpływają korzystnie choćby na nasz metabolizm, ponieważ pobudzają pracę hormonów tarczycy.

O wakacyjnej miłości mówi się, że jest krótka i nietrwała - to także "zasługa" hormonów.

Trzeba pamiętać, że ten wyrzut oksytocyny jest taki chwilowy, bardzo impulsywny. To tak, jakby człowiek zdenerwował się nagle i szybko chciał załagodzić sytuację. Mamy gwałtowny wyrzut, w związku z czym dużo reakcji miłosnych jest czasami przesadzonych i na wyrost. Natomiast, gdy dochodzi do stonowania tych hormonów, gdy wracają już do normy - to czasami to zauroczenie mija - wyjaśnia specjalistka.

To wszystko dzieje się pod wpływem wakacyjnych emocji.

To czas szaleństwa. Takie zdrowe szaleństwo jest dobre dla układu hormonalnego. Chcemy mieć doznania i to pobudzi nas, stymuluje. Jednak, gdybyśmy cały czas byli w takim szaleństwie - to układ hormonalny byłby przestymulowany i wtedy musi zawieść, a produkcja hormonów będzie zdecydowanie gorsza - tłumaczy endokrynolog.

W wakacje zatem hormony "buzują", a koniec lata będzie czasem ich stopniowego uspokajania.

Mamy: więcej czasu dla siebie, mniej stresu, zdrowy sen, ale też dbamy o dietę i aktywność fizyczną - czujemy się dobrze i chcemy jak najlepiej wyglądać. To cenny okres naładowania hormonalnego - co wpływa korzystnie na nasze ciało i psychikę.

Hormonalnej fali lepiej dać się ponieść. Jak będziemy wstrzymywać się, to będzie takie buzowanie hormonów, które ostatecznie skończy się agresją i złym samopoczuciem - zaznacza dr Agnieszka Rajtar-Ciosek.

Po wakacjach, hormony wyciszą się same. Od połowy września - kiedy dni będą się skracały - zmieni się rytm ich wydzielania. To też ważne, bo przedawkowanie hormonów nie jest korzystne. Zima i jesień są więc czasem regeneracji dla naszego układu hormonalnego. Teraz jednak, warto korzystać z wybuchu hormonów i brać z nich to, co najlepsze.

Szaleństwo, ale w miarę możliwości

Z wiekiem, hormony uspokajają się. Do 40. roku życia możemy korzystać w pełni z ich możliwości

To nie jest tak, że osoby 40+ nie zaszaleją - tylko ich wyrzut będzie mniejszy. Czasami powiedzą, że nie odczuwają tego, co osoby dwudziestoletnie - mówi specjalistka. Doznania mogą być słabsze, ale największym wrogiem dla układu hormonalnego jest nie tyle wiek - co stres.

Nie bez znaczenia jest także nasza odporność - dlatego w sezonie infekcyjnym, układ hormonalny jest w gorszej kondycji, bo siły organizmu są nastawione głównie na walkę z wirusami. W wakacje jesteśmy w stanie naładować się hormonalnie tak, żeby nam tej energii wystarczyło jak najdłużej - powinno do końca października.

Niedobór niektórych hormonów, może zwiększyć ryzyko wystąpienia depresji - dlatego listopad, grudzień i styczeń, to najtrudniejszy czas dla naszej psychiki.