"Zmiana terapii sprawi, że nie będziemy mogły normalnie pracować" - alarmują pacjentki chore na raka piersi. Od listopada kilkanaście tysięcy kobiet rzadziej niż teraz dostanie terapię podskórną, a częściej - lepiej wycenianą dla szpitali - terapię dożylną. Taką zmianę wprowadza nowe zarządzenie prezesa NFZ. Organizacje pacjentów wysłały w tej sprawie list do Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. Interweniowały też u Rzecznika Praw Pacjenta.
Pacjenci przekonują, że terapia dożylna oznacza dłuższy, nawet kilkugodzinny pobyt w szpitalu. Zwiększa się też prawdopodobieństwo uszkodzenia naczyń krwionośnych. W terapii podskórnej mamy duży komfort, jakim jest czas podania terapii, który wynosi około 5 minut. I absolutnie nie ma skutków ubocznych, przy tej samej skuteczności leczenia - podkreśla Krystyna Wechman, prezes Federacji Stowarzyszeń Amazonki.
"Organizacje pacjentów onkologicznych, które od 3 lat walczyły o dostęp do wygodnych w podaniu i bardziej komfortowych dla pacjenta i personelu medycznego terapii podskórnych (co ważne do terapii podskórnych, które nie są droższe od tych w podaniu dożylnym), są poruszone działaniami podjętymi przez NFZ, których skutkiem będzie praktyczne pozbawienie pacjentek z rakiem piersi dostępu do tych terapii, mimo że Ministerstwo Zdrowia objęło tę terapię refundacją już w 2016 i podtrzymało swoją decyzję na najnowszej liście refundacyjnej, jaka weszła w życie w lipcu 2018 roku. Zarządzenie Prezesa NFZ, nie tylko podważa ustawę refundacyjną, ale i ogranicza dostęp pacjentek do świadczeń z koszyka świadczeń gwarantowanych" - przekonują pacjenci w liście do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.