Coraz więcej mężczyzn w Polsce zapada na raka prostaty, można mówić o eksplozji zachorowań, a głównym powodem jest starzenie się społeczeństwa – podkreślają lekarze uczestniczący w ogólnopolskiej konferencji o nowotworach układu moczowego, która w piątek rozpoczęła się w Białymstoku.
Eksperci biorący udział w konferencji podkreślają, że rak prostaty jest najczęściej występującym nowotworem układu moczowego. W Polsce na te nowotwory zapada ok. 30 tys. osób, co stanowi jedną trzecią zachorowań na wszystkie nowotwory, a na raka prostaty ok. 16 tys. mężczyzn.
O ile zapadalność na raka nerki, na raka pęcherza moczowego utrzymuje się mniej więcej na poziomie stabilnym, tak jak w poprzednich latach, to mamy +eksplozję+ zapadalności czy rozpoznań w przypadku raka gruczołu krokowego - zauważa Prezes Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej prof. Jacek Fijuth z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i Wojewódzkiego Wielospecjalistycznego Centrum Onkologii i Traumatologii w Łodzi.
Specjalista zaznaczył, że "epidemię" raka prostaty obserwuje się na całym świecie, bo starzeje się społeczeństwo. Rak gruczołu krokowego jest nowotworem (...) wpisanym w scenariusz życia mężczyzny. Im mężczyzna jest starszy, tym ryzyko, że wystąpi u niego rak gruczołu krokowego, jest większe - powiedział prof. Fijuth.
Dodał że dane statystyczne wskazują, że u mężczyzn powyżej 80 lat ryzyko to wynosi 80 proc. Brzmi to przerażająco, ale również to jest tematem naszej konferencji dosyć istotnym, nie każdy rak gruczołu krokowego bezwzględnie wymaga leczenia. Jest to może troszeczkę niespójne z tym, co zawsze mówimy, że powinniśmy dążyć do leczenia raka w jak najwcześniejszej postaci, bo tylko wtedy jest uleczalny, tutaj mówimy coś przeciwnego - powiedział Fijuth.
Wyjaśnił, że jedną ze światowych tendencji w urologii i onkologii jest właśnie zaniechanie radykalnego leczenia, a jedynie tzw. aktywna obserwacja tych pacjentów z rakiem prostaty, u których wykryto łagodne zmiany nowotworowe w bardzo wczesnym stadium, a nowotwór wykazuje bardzo łagodny przebieg.
Podał, że w wielu krajach taka obserwacja dotyczy nawet ok. jednej trzeciej pacjentów. Wyjaśnił, że badania wykazują, że przeżywalność takich pacjentów - leczonych (chirurgicznie, radioterapią) i nieleczonych - jest taka sama, a zaniechanie leczenia daje im np. większy komfort życia niż np. powikłania pooperacyjne.