„Musimy zacząć wypłacać podwyżki, choć środków jeszcze nie mamy”. Dyrektorzy szpitali obawiają się o płynność finansową swoich placówek w związku z obiecanymi przez ministra zdrowia podwyżkami. Nie wiadomo kiedy szpitale dostaną pieniędzy, a muszą wypłacać podwyżki dla specjalistów, rezydentów i pielęgniarek.

zdj. ilustracyjne /Arkadiusz Grochot /Grafika RMF FM

Dyrektorzy szpitali z niepokojem czekają na dodatkowe pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Przepisy zmuszają ich do wypłaty np. podwyżki dla specjalistów, którzy zadeklarowali pracę w jednym szpitalu oraz dla rezydentów, którzy zostaną w kraju po zakończeniu specjalizacji.

Im większy szpital i im więcej lekarzy specjalistów złożyło oświadczenia o pracy na etacie za podwyżkę - tym poważniejszy problem dla dyrektorów szpitali.

Takim lekarzom trzeba wypłacić podwyżki do obiecanej kwoty 6750 zł, ale z wyrównaniem od lipca, a to oznacza także wsteczne przeliczanie stawek dyżurowych.

W międzyleskim szpitalu wojewódzkim w Warszawie oświadczenia złożyli prawie wszyscy lekarze - blisko 100 osób. Dla szpitala oznacza to natomiast milion złotych więcej na wynagrodzenia. Do tego dochodzą  podwyżki dla pielęgniarek - przeniesione do podstawy wynagrodzenia oraz podwyżki dla rezydentów.

Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że po przeliczeniu oświadczeń lekarzy - do końca września przedstawi szpitalom propozycje aneksów. Nie wiadomo kiedy jednak przeleje pieniądze. Przepisy pozwalają, by stało się to do końca roku.

(mc)