W Europie tylko Łotwa wydaje mniej na leczenie obywateli niż Polska. Najwyższa Izba Kontroli właśnie opublikowała alarmujący raport na temat wydatków na leczenie Polaków. Jesteśmy na szarym końcu Europy - ostrzega Najwyższa Izba Kontroli, która zbadała pracę Narodowego Funduszu Zdrowia w 2016 roku.

Łączne wydatki państwa, samorządów i obywateli na leczenie są niższe niż w Polsce tylko na Łotwie. Niemcy i Francuzi przeznaczają na leczenie niemal dwukrotnie więcej. Polscy pacjenci w dalszym ciągu muszą dopłacać do leczenia z własnej kieszeni - alarmuje prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. I dopłacają najwięcej w Europie.

W dodatku Narodowy Fundusz Zdrowia w zeszłym roku oszczędzał, zamiast wydawać na leczenie. Ponad siedemset milionów złotych wróciło do budżetu, choć można było je tak jak rok wcześniej przeznaczyć na leczenie w najważniejszych dziedzinach, takich jak kardiologia czy onkologia, lub wydać na nadwykonania.

Skutki zbyt niskich nakładów na leczenie to rosnące kolejki w szpitalach do ortopedów, neurochirurgów, endokrynologów i kardiologów. I coraz dłuższy czas oczekiwania na usunięcie zaćmy, wszczepienie protezy kolana i stawu biodrowego oraz na rezonans magnetyczny i tomografię komputerową.

Pacjent musi dojeżdżać do lekarza - ostrzega prezes NIK. Zdarza się, że pacjenci w poszukiwaniu lekarza muszą jeździć daleko od miejsca zamieszkania. Nawet do innych województw - dodaje Krzysztof Kwiatkowski.

Chorzy jeżdżą leczyć się na Mazowsze, Śląsk czy do Małopolski, bo w innych województwach nie ma oddziałów szpitalnych i lekarzy specjalistów. Na przykład specjalistów od chorób płuc dzieci brakuje w Lubuskiem i na Podkarpaciu.


(az)