Spotkaliśmy się w siedzibie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Warszawie. 97-letni płk dr Czesław Lewandowski jest dziś prezesem zarządu głównego. Do Powstania Warszawskiego zgłosił się, gdy miał 16 lat, jako "Bystry". Skąd taki pseudonim? "Byłem marymonckim łobuziakiem. Szybkim, zdecydowanym chuliganem" - mówi w RMF FM Lewandowski. Rozmawialiśmy też o emocjach, które towarzyszyły mu latem 1944 roku, o nadziejach na zwycięstwo, o miłości do ojczyzny, o tym, kiedy najbardziej się bał i jakie ma dziś przesłanie dla młodych ludzi.

Wcześnie stracił ojca. Rozstrzelali go Niemcy w czasie pracy na warszawskim lotnisku Okęcie. Od tej pory musiał utrzymywać rodzinę. W kwietniu 1942 roku Czesław Lewandowski został członkiem podziemnego ruchu oporu jako członek Szarych Szeregów - Zawiszaków. 

W czasie Powstania Warszawskiego był w składzie Plutonu Bojowego Szkoły 227 Szarych Szeregów, przeznaczonego początkowo do ochrony sztabu, podporządkowanego następnie zgrupowaniu "Żyrafa". Pluton uczestniczył w walkach na pierwszej linii jako odwód dowództwa. 

Tam nie było czasu się bać - mówi w RMF FM Czesław Lewandowski. 

Dziś, z perspektywy czasu, jako najgroźniejsze wspomina krwawe, ciężkie walki o Dworzec Gdański. A także 5-osobowy patrol na Marymoncie, w którym brał udział, a który został otoczony przez Niemców. Przeżył tylko on. 

W Powstaniu Warszawskim miał 16 lat. Nie pamiętam, o czym wtedy marzyłem. Ale wiem, że miałem walczyć - mówi. 

Niestety powstańcy byli słabo uzbrojeni. Liczyliśmy na zrzuty. Czekaliśmy na pomoc, której nie było - dodaje. Ale towarzyszyła nam wielka euforia. Z tego, że wreszcie się coś dzieje i że walczymy z Niemcami - mówi w RMF FM Czesław Lewandowski. I co najważniejsze była wielka wiara w zwycięstwo. Może przedwczesna. Ale wiara była. I ona nas podbudowywała - podkreśla. 

Od września 1944 Czesław Lewandowski przebywał w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym KL Stutthof. Przeżył między innymi "marsz śmierci" podczas ewakuacji obozu na wiosnę 1945 roku. Dziś jako prezes Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych często spotyka się z młodymi ludźmi, opowiadając im m.in w Powstaniu Warszawskim. Bardzo lubię te spotkania - mówi z uśmiechem. Bo nieraz są bardzo zaskakujące pytania (...) np o to, co powstańcy jedli. A jedli to, co mogli. Co im dano lub to, co zdobyli. Albo "ilu pan zabił Niemców?". A ja na to pytanie nie umiem odpowiedzieć - opowiada Czesław Lewandowski. Dziś młodzi są szczęśliwi, że nie muszą walczyć. Że nie są zabijani, nie muszą zabijać - mówi nam powstaniec. I zwraca uwagę, że najważniejszą wartością jest niepodległość kraju.  

Dla mnie najważniejsze jest utrzymać w pamięci i utrwalić to, co było. Chodzi nie tylko o mnie, ale o całe nasze pokolenie. Kolumbów. Straceńców. Pokolenie, które nie miało dzieciństwa, nie miało młodości, żyło w strasznych warunkach, zagrożenia, niedostatku, bez nauki. Ale też pokolenie, które wybrnęło. I po wojnie podjęło się odbudowy kraju po strasznych zniszczeniach - podkreśla w RMF FM Czesław Lewandowski.

Opracowanie: