Na warszawskich Siekierkach zapaliła się hala namiotowa. Były w niej składowane odpady. "To tworzywa sztuczne, plastiki, jak i materiały drewnopodobne, które się zbiły, stopiły. Przez to ich rozgarnianie jest dość uciążliwe" - opisuje brygadier Artur Laudy, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP w Warszawie.

Zapaliły się śmieci w sortowni przy ulicy Zawodzie na granicy Mokotowa i Wilanowa w Warszawie.

Jak informował reporter RMF FM, przed godz. 14 pożar udało się zlokalizować, ogień już się nie rozprzestrzenia, trwa jego dogaszanie.

Ogień objął pierwotnie około 200 metrów kwadratowych powierzchni, w kluczowym momencie akcji na miejscu pracowało 10 strażackich zastępów. 

Wśród nadpalonych resztek jest mnóstwo odpadów drewnianych, starych mebli i pianki tapicerskiej, z której wydobywały się kłęby czarnego dymu. 

Na miejscu była również specjalistyczna grupa strażaków, która badała stan powietrza w okolicy pożaru. 

Nie stwierdzono żadnego zagrożenia dla mieszkańców pobliskich osiedli. 

Strażacy, z którymi na miejscu rozmawiał reporter RMF FM opisywali, że akcja była trudna ze względu na łatwopalne substancje w budynku.

Są to tworzywa sztuczne, plastiki, jak i materiały drewnopodobne, które się zbiły, stopiły. Przez to ich rozgarnianie jest dość uciążliwe. Mamy nadzieję, że zadymienie będzie coraz mniejsze, no bo w związku z tym pożarem mamy podwyższone stężenie pyłów zawieszonych w powietrzu PM2,5 i PM10 - powiedział brygadier Artur Laudy, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP w Warszawie.

Niektórzy strażacy, ale też mieszkańcy okolicznych budynków noszą maseczki, którymi zasłaniają nos i usta. Czy to zalecenie?

Jak ktoś ma taką maseczkę, a musi w tej przestrzeni przebywać czy przejeżdżać, to założenie jej na twarz powoduje, że mniej tych szkodliwych substancji dostaje się do naszych płuc - odpowiedział Laudy.