Aktywistka Katarzyna Augustynek, znana jako "Babcia Kasia", może mieć powody do zadowolenia. Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził w czwartek jej wyrok, który zapadł w ubiegłym roku w związku ze znieważeniem i ugryzieniem przez kobietę wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia.
Katarzyna Augustynek, uczestniczka wielu demonstracji, znana jako "Babcia Kasia", została oskarżona o to, że 1 maja 2022 roku w Warszawie podczas legalnego zgromadzenia na placu Zamkowym znieważyła oraz naruszyła nietykalność cielesną wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia poprzez ugryzienie go.
Nieprawomocny wyrok sądu I instancji zapadł w tej sprawie 25 listopada 2024 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie wymierzył aktywistce karę łączną 10 miesięcy ograniczenia wolności, zobowiązując ją do wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Sąd zobowiązał ją również do zapłaty na rzecz pokrzywdzonego 3 tys. zł tytułem nawiązki, a także do pokrycia kosztów postępowania.
Obrońca oskarżonej złożył apelację od tego wyroku i w czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa w tej sprawie. W jej trakcie reprezentujący aktywistkę aplikant radcowski Tomke Ptasiński ocenił, że "mamy do czynienia z bezwzględną przesłanką odwoławczą". Wskazał m.in., że chodzi o skład sędziowski, którego "nie można uznać za bezstronny", a mianowicie o wydającą wyrok w sądzie I instancji sędzię Katarzynę Olczak, która została powołana na stanowisko sędziego przez tzw. neo-KRS.
Ptasiński ocenił, że konkurs na stanowisko sędzi był "nierzetelny". Była jedyną kandydatką. (...) To była jej pierwsza nominacja (...). Okoliczności nominacji sędzi są bardzo ważne wobec sprawy i oskarżonej, która jest znaną aktywistką, walczącą o wymiar sprawiedliwości - mówił pełnomocnik oskarżonej. Podkreślił, że jego klientka działała pod wpływem emocji i była prowokowana przez wolontariuszy pro-life, a zdarzenie należy rozpatrywać w kontekście sporu światopoglądowego.
Reprezentujący poszkodowanego wolontariusza adwokat Bartosz Malewski, odnosząc się do apelacji, wskazał m.in., że należy powołać się na konkretne kryteria, które sprawiły, że sędzia jest nieobiektywny i zachodzi przesłanka jego wyłączenia z uwagi na jego brak bezstronności.
Zaznaczył, że oskarżona celowo udała się na miejsce manifestacji działaczy pro-life, żeby ją zakłócić. Jakimś dziwnym trafem zarówno w niniejszej sprawie, jak i wielu z innych, oskarżona zawsze korzysta z konstytucyjnego prawa do wyrażania swoich poglądów w sposób naruszający prawa innych osób - mówił adwokat. Dodał, że trudno więc tutaj mówić o znikomej społecznej szkodliwości czynu.
Sama aktywistka podkreślała z kolei, że jej działanie nie miało nic wspólnego z celowym przeszkadzaniem komukolwiek, a zanim doszło do zdarzenia, o które została oskarżona, była na spacerze. Odnosząc się do przekazu, banerów czy furgonetek pro-life, stwierdziła, że mają one "oszczerczy i kłamliwy przekaz, którego nie da się słuchać". Ja od lat przeciwko temu protestuję. Ten przekaz ma charakter szkalujący i poniżający. (...) To był mój protest w ramach takich możliwości, jakie miałam - mówiła na sali rozpraw.
Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził wyrok wobec aktywistki i wymierzył jej karę 4 miesięcy ograniczenia wolności, zobowiązując ją do 20 godzin nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne miesięcznie. Zwolnił ją też z ponoszenia kosztów sądowych.
Sędzia Michał Doleżal w ustnym uzasadnieniu podkreślił, że w ocenie sądu apelacja obrony co do istoty jest niezasadna. Zdaniem Sądu Okręgowego w Warszawie należy zaakcentować, że sama okoliczność wzięcia udziału w wadliwej procedurze wyboru sędziego nie stanowi bowiem automatycznego powodu do stwierdzenia, że zachodzi wątpliwość co do jego bezstronności.
Zdaniem sądu szkodliwość społeczna czynu nie jest znikoma, ale nie jest też wysoka. Należy wziąć też pod uwagę kontekst całej sprawy. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sąd uznał, że oskarżona ma prawo protestować. Natomiast posunęła się w swojej formie protestu za daleko - uzasadnił Michał Doleżal. Wyrok jest prawomocny.