"Solidarność" zdobyła wszystko co miała do zdobycia. Pierwszy raz od ponad 40 lat wpływ na władze miał ktoś inny niż Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Mija 36 lat od pierwszych, częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 1989 r. Na placu Solidarności - w samo południe - odbyły się uroczystości upamiętniające te wydarzenia.

Wśród gości znaleźli się m.in. Lech Wałęsa, Hanna Wróblewska, minister kultury i dziedzictwa narodowego, Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, a także przedstawiciele środowisk ukraińskich i białoruskich.

Uroczystości rozpoczęło podniesienie biało-czerwonej flagi na masz i odśpiewanie Hymnu RP.

Wałęsa: Wolność trzeba potwierdzać czynami kolejnych pokoleń

Lech Wałęsa w swoim przemówieniu podkreślił znaczenie wolności i demokracji jako wartości, które wymagają od nas nieustannej troski i zaangażowania.

Zwycięstwo z 1989 roku było wielkie, ale nieoczywiste. Po drugiej stronie też byli ludzie, którzy planowali, jak nas osłabić - chcieli nas wciągnąć do władzy, pozwolić na reformy, a potem nas odsunąć. Udało się tego uniknąć tylko dlatego, że umieliśmy szybko działać i przejąć inicjatywę. Dziś, z perspektywy czasu, wiemy, że tamten moment był dopiero początkiem. Wolność trzeba potwierdzać czynami kolejnych pokoleń - mówił Lech Wałęsa.

Głos zabrał także Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, który w swoim wystąpieniu podkreślił znaczenie odwagi i odpowiedzialności liderów "Solidarności" oraz przypomniał, jak ważna jest pamięć o tamtym czasie w kontekście współczesnych wyzwań.

Pamięć pokoleniowa

Należę do pokolenia, które nie ma własnych zasług, ale pamięta, jak wielkim ryzykiem była walka o demokrację. Dziś ta droga może wydawać się oczywista, ale wtedy Lech Wałęsa i jego rodzina żyli w realnym zagrożeniu. To, że przetrwali, to ogromny dar - mówił Basil Kerski.

My tego fizycznie wszystkiego nie przeżyliśmy, ale jest taka pamięć pokoleniowa, że nasi rodzice czy dziadkowie nam ją przekazują - mówił student, który słuchał wystąpień.

My wciąż właściwie przeżywamy echa tego 4 czerwca, mimo że tego nie pamiętamy - dodał inny.

Wybory z 4 czerwca 1989 roku nie były w pełni wolne, ale ich wynik przesądził o końcu komunizmu w Polsce. 

To było zwycięstwo demokratycznej opozycji i działaczy Solidarności - na tyle, na ile było to możliwe, bo w wyborach do Sejmu i tak co najmniej 65  proc. mandatów z założenia miało trafić do działaczy PZPR lub jej przybudówek.