Policja opublikowała dramatyczne nagranie rozmowy 5-letniego chłopca z powiatu zgierskiego (woj. łódzkie), który zadzwonił na numer alarmowy. Chłopiec prosi w nim o pomoc, bo jego brat – niemowlę – płacze, a rodzice "śpią".
Ta historia jest dla nas bardzo trudna i bardzo wzruszająca. Słyszałam to nagranie już wielokrotnie i do tej pory, za każdym razem jak je słyszę, bardzo mnie wzrusza - mówi w rozmowie w Radiu RMF24 nadkom. Aneta Sobieraj z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Niepokojący telefon dyspozytorka numeru 112 odebrała 20 marca przed południem, o 11:30. Dzień dobry, mama i tata śpią już i jak odejdę od (tu pada imię młodszego brata) zacznie płakać - mówi chłopiec. Proszę pani, muszę oddać słuchawkę mamie - dalej przekazuje chłopiec. Dyspozytorka prosi dziecko, aby podało słuchawkę mamie i choć chłopiec podejmuje takie próby, to matka dziecka nie reaguje na wezwania. Dramaturgii sprawie dodaje fakt, że przez cały czas w tle słuchać płacz małego dziecka.
Na nagraniu słyszymy, jak dyspozytorka próbuje ustalić, skąd dzwoni 5-latek. Chłopiec na początku nie jest w stanie podać nazwy miejscowości.
Przełomowa okazuje się z pozoru błaha informacja. Rezolutny 5-latek opisując swój dom, powiedział, że stoi przed nim różowa, zepsuta hulajnoga. Udało się ustalić, że dzwoni z okolic Zgierza. Policja ruszyła na poszukiwania dzieci.
Mundurowym, dzięki wskazaniu różowej hulajnogi przed domem, udało się znaleźć właściwy budynek. Policjanci musieli przejść przez ogrodzenie, aby dostać się do dzieci - stwierdziła nadkom. Sobieraj.
W oknie chłopiec machał do mundurowych, czekając na ich pomoc.
Gdy policjanci weszli do środka, okazało się, że w domu jest troje dzieci: 5-latek, 3-letnie dziecko, którego płci nie podaje policja, i najmłodszy, 9-miesięczny chłopiec. Na miejscu byli też rodzice: 30-latka i 29-letni ojciec. Okazało się, że byli pijani. Badanie ich trzeźwości wykazało ponad promil alkoholu w ich organizmach.
Policja informuje też, że w domu panował bałagan. Dzieci były widocznie zaniedbane, były głodne - to też było widać. To był mocno chwytający za serce obraz - przekazała policjantka.
Na miejsce wezwano pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. To oni zapewnili maluchom opiekę w pieczy zastępczej.
Rodzice zostali zatrzymani. Sąd podjął natychmiastową decyzję o wydaniu dla nich zakazu zbliżania i kontaktowania się z dziećmi. 30-latka i 29-latek usłyszeli zarzuty narażenia dzieci na niebezpieczeństwo, za co grozi im kara nawet do 5 lat więzienia. Sąd rodzinny zdecyduje, czy rodzice powinni posiadać władzę rodzicielską nad dziećmi.