W sobotę przypada 85. rocznica pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego i Zagłady Auschwitz. Pierwszy transport liczył dokładnie 728 osób z Tarnowa. 14 czerwca uznawany jest za dzień, w którym obóz zaczął funkcjonować. Obchody zainaugurowała msza św. w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia. Obecni na niej byli Ocalali, ostatni świadkowie tego mrocznego dla ludzkości okresu.
728 osób - tylu więźniów znalazło się w Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. Był to pierwszy transport Polaków. Wśród deportowanych byli żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, młodzież. Wojnę przeżyło 239. Pozostali zginęli w obozie lub ich dalszy los nie jest znany.
Uroczystości upamiętniające to wydarzenie odbywają się w Warszawie - pod Pomnikiem Drzewa Pawiackiego na terenie Muzeum Więzienia Pawiak - oraz w Oświęcimiu.
W Eucharystii - w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia - która rozpoczęła obchody w Małopolsce, uczestniczyło kilkunastu byłych więźniów Auschwitz, wśród nich Janusz Rudnicki.
Jestem pierwszy raz na takiej uroczystości, chociaż w sierpniu 1944 roku znalazłem się w Auschwitz-Birkenau (transport z Warszawy - przyp. red.) - powiedział dziennikarzom. Jak dodał, czasem spotyka się z młodzieżą, by mówić o Auschwitz. To jest jednak kropla w morzu tego, co mogę przekazać - mówił.
Zawsze 14 czerwca myślę o tych polskich ocalałych, którzy tuż po wojnie zaczęli tworzyć miejsce pamięci. Przecież to oni nam dali tak naprawdę przestrzeń, w której możemy mądrze i dojrzalej oceniać nasze dzisiejsze własne wybory - powiedział dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.
Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel w homilii zwrócił uwagę na napis na bramie głównej obozu Auschwitz: „Arbeit macht frei”, co znaczy „Praca czyni wolnym”. Wskazał na tekst Ewangelii - Jezus mówił do Żydów, którzy mu uwierzyli, że jeśli będą trwali w jego nauce, „prawda ich wyzwoli”. W XIX wieku niemieccy filozofowie i ekonomiści zaczęli wstawiać w miejsce „prawdy” inne słowa. W 1872 roku Lorenz Diefenbach, pastor i pisarz o poglądach nacjonalistycznych, opublikował powieść „Arbeit macht frei”, w której bohaterka przez pracę i cnoty protestanckie staje się zdolna przemienić swe życie. Hasło to znalazło się później na plakatach partii Hitlera.
Hasło zapewniające o wolności człowieka, który cieszy się z pracy, było akceptowane w III Rzeszy, zwłaszcza w środowiskach narodowego socjalizmu. Umieszczone na bramie obozu koncentracyjnego miało motywować choćby na chwilę tych, którzy szukali jakiejkolwiek nadziei. Obietnica była jednak z gruntu złudna, bo więźniowie byli zmuszani do katorżniczej pracy w zamian za głodowe racje jedzenia niskiej jakości. Kto znalazł się w obozie, dowiadywał się szybko, że wolny będzie dopiero wtedy, gdy przestanie żyć, gdy opuści obóz przez komin - mówił ordynariusz bielsko-żywiecki.
Biskup pytał o sens zdania z bramy obozowej.
Nie wywodzi się z Biblii, ale stanowi sfałszowane zdanie, które faktycznie brzmi: "Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Zamiana słowa "prawda" na "pracę" jest znamienna, a dokonali tego ludzie, którzy nie umiłowali prawdy, ale ideologię antychrześcijańską, wielu z nich ateizm czy antysemityzm - podkreślił.
14 czerwca w Polsce jest Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.