
Ponad 400 hektarów spalonych cennych przyrodniczo terenów, wielodniowe dogaszanie i śledztwo pod nadzorem prokuratury okręgowej – to bilans pożaru, który wybuchł w Biebrzańskim Parku Narodowym. Sprawę badają śledczy, a policja apeluje o pomoc do świadków.
Zobacz również:
Pożar objął setki hektarów parku
Ogień pojawił się w niedzielę po południu na granicy powiatów augustowskiego i monieckiego (woj. podlaskie). Paliły się suche trawy i trzcinowiska. Według różnych szacunków, pożar mógł objąć od 190 do nawet 450 hektarów terenu. Trwa dogaszanie, które - jak informuje Państwowa Straż Pożarna - może zająć jeszcze wiele dni, a nawet tygodni.
Sytuacja w parku narodowym jest obecnie stabilna, ogień nie rozprzestrzenia się. Jednak skutki pożaru w świecie roślinnym i zwierzęcym są ogromne - to jedna z największych takich katastrof w ostatnich latach.
Śledztwo pod nadzorem prokuratury okręgowej
Prokuratura Rejonowa w Augustowie wszczęła śledztwo w sprawie spowodowania pożaru. Jak podkreśla Prokuratura Okręgowa w Suwałkach, kluczowe będzie ustalenie przyczyn zdarzenia. Ze względu na skalę zniszczeń, nadzór nad postępowaniem objęła jednostka wyższego szczebla.
Sprawą zajmuje się także augustowska policja, która zabezpiecza ślady i dowody. Śledczy prowadzą czynności w kierunku przestępstwa sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru, który mógł zagrażać życiu i zdrowiu wielu osób oraz dużemu mieniu.
Policja apeluje do wszystkich osób, mających jakiekolwiek informacje na temat pożaru, o kontakt.
Za nieumyślne spowodowanie takiego zdarzenia grozi do 5 lat więzienia, a za umyślne - nawet do 10 lat.