Prokuratura przekazała nowe informacje ws. żołnierza, który w marcu 2024 r. oddał strzały ostrzegawcze przy granicy z Białorusią. Mężczyźnie zarzucono, że przekroczył uprawnienia określające zasady użycia broni, stwarzając zagrożenie m.in. dla innych żołnierzy i funkcjonariuszy straży granicznej.
Rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Piotr Skiba poinformował w środę o skierowaniu do sądu akt oskarżenia wobec żołnierza, któremu zarzuciła, że przekroczył uprawnienia określające zasady użycia broni, oddając w marcu ubiegłego roku strzały przy granicy z Białorusią w taki sposób, że stworzył zagrożenie m.in. dla innych żołnierzy i funkcjonariuszy straży granicznej. Nie przekazano jednak szczegółów.
W czwartek prokuratura opublikowała komunikat, w którym przedstawiła nie tylko zarzut, ale też opis okoliczności zdarzenia, którego dotyczyło śledztwo.
Jak poinformowano, oskarżony żołnierz jest szeregowcem. Ma 25 lat. Nie był dotąd karany, grozi mu do 3 lat więzienia.
Po postawieniu zarzutów nie przyznał się, ale złożył wyjaśnienia. Zostały one ocenione jako sprzeczne z ustaleniami poczynionymi na podstawie całości materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, w tym z opiniami biegłych. W ocenie śledczych wyjaśnienia te są jedynie przyjętą linią obrony.
Żołnierz został oskarżony o to, że 25 marca 2024 r. na granicy z Białorusią w okolicach Dubicz Cerkiewnych (Podlaskie) przekroczył swoje uprawnienia określające zasady wykorzystania broni palnej w ograniczonym zakresie, polegającym na jej wykorzystaniu w celu zaalarmowania lub wezwania pomocy i oddał 12 strzałów z broni służbowej wzdłuż drogi granicznej, w kierunku - znajdującej się na tej drodze - grupy osób, złożonej z 10 nielegalnych migrantów, dwóch funkcjonariuszy SG i dwóch żołnierzy.
Strzelając w ten sposób, oskarżony naraził te osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i działał tym samym na szkodę ich interesu prywatnego oraz interesu publicznego - poinformowała prokuratura.
Według ustaleń śledztwa wczesnym popołudniem 25 marca 2024 r. w tym miejscu doszło do nielegalnego przekroczenia granicy przez 10 nielegalnych migrantów. Za pomocą samochodowego lewarka rozgięli oni przęsła stalowej bariery i przeszli na stronę polską, niosąc drabiny, które miały posłużyć do pokonania kolejnej przeszkody, czyli zwojów drutu ostrzowego - concertiny.
Jak podała prokuratura, nielegalne przekroczenie granicy zauważyły patrole polskich służb. Żołnierze i funkcjonariusze SG zaczęli biec w tym kierunku, oddając jednocześnie strzały alarmowe w powietrze. Strzały usłyszeli żołnierze z kolejnego posterunku, usłyszał je też oskarżony i drugi szeregowiec, którzy zaczęli biec w kierunku, gdzie przez granicę przeszli migranci.
"W czasie biegu oskarżony, znajdując się w odległości od ok. 210 metrów do ok. 164 metrów od tego miejsca, przyjmując za każdym razem postawę strzelecką, oddał łącznie 12 strzałów z broni służbowej wzdłuż drogi granicznej w kierunku znajdującej się na tej drodze grupy osób złożonej z migrantów, funkcjonariuszy SG i żołnierzy" - podano w komunikacie.
Spośród tych 12 strzałów - trzy pociski rykoszetowały po uderzeniach w słup betonowy, ziemię i zwoje drutu kolczastego. Pozostałych dziewięć przeszło obok grupy. W tym czasie migranci cofali się na stronę białoruską, rzucając gałęziami i kamieniami w stronę funkcjonariuszy i żołnierzy, na co ci reagowali rozpylaniem gazu łzawiącego.
Według śledczych następnie oskarżony oddał kolejne cztery strzały, "jednakże nie sposób stwierdzić, czy wystrzelone pociski zagłębiły się w ziemi, czy też rykoszetowały". Po kilku minutach interwencja się zakończyła.
Swoje ustalenia prokuratura opiera na zapisie systemu kamer perymetrycznych wzdłuż granicy. Na podstawie tych nagrań wydane zostały również opinie z zakresu rekonstrukcji 3D i badań wizyjnych oraz z zakresu badań broni i balistyki.
Pierwszy z biegłych dokonał kompilacji nagrań i sporządził rekonstrukcję 3D, co umożliwiło odtworzenie torów lotu pocisków wystrzelonych przez oskarżonego i usytuowania osób biorących udział w zdarzeniu.
"Biegły z zakresu badań broni i balistyki stwierdził, że pociski wystrzelone w czasie dziewięciu strzałów, które nie rykoszetowały, miały energię wystarczającą do spowodowania zranienia lub śmierci człowieka, zależnie od miejsca trafienia, na całym torze lotu" - podała prokuratura.
Do odrębnego postępowania wyłączone były - z uwagi na ustalenie w oparciu o specjalistyczne opinie, że znajdował się on na linii oddawanych strzałów i w związku z tym jest pokrzywdzonym - materiały przeciwko drugiemu żołnierzowi, również podejrzanemu w tej sprawie. "Postępowanie przeciwko temu żołnierzowi zostało nieprawomocnie umorzone" - poinformowano w komunikacie.