„Aktorstwo to pewien rodzaj dyspozycji psychicznej i fizycznej” – mówi w podcaście Radia RMF24 „Co u nich słychać?” Edyta Jungowska – polska aktorka teatralna, filmowa oraz telewizyjna. W rozmowie z Kubą Śliwińskim opowiada nam o swoim życiu aktorskim i założeniu własnego wydawnictwa. Nie zabrakło również pytań dotyczących kultowej roli „Bożenki” w serialu „Na dobre i na złe”.

Edyta Jungowska: Dostawałam listy od więźniów, grając w "Na dobre i na złe"Co u nich słychać?

Bożysława „Bożenka” Leszczyńska-Zbieć

Edyta Jungowska wspomina o tym, w jaki sposób otrzymała propozycję zagrania roli Bożysławy "Bożenki" Leszczyńskiej-Zbieć w serialu "Na dobre i na złe". Pani Ilona Łepkowska zdecydowała się zaprosić mnie do tego projektu. Moim zdaniem to był jej pomysł.

Zaproponowała mi rolę szalonej pielęgniarki, która rozrusza całe towarzystwo w tym szpitalu. Uznała, że będzie zabawniej, może bardziej konfliktowo, ale za to coś się będzie działo - wspomina z uśmiechem.

Aktorka twierdzi, że postać, jaką grała w tym serialu, była momentami bardzo trudna do odegrania. Miałam wiele trudnych scen, kiedy moja postać zaczęła mieć kłopoty z alkoholem. Ten wątek nie został pociągnięty. Było to jednak bardzo ciekawe doświadczenie zagrać osobę, która nie daje sobie rady z depresją - dodaje.

Rozmówczyni Kuby Śliwińskiego opowiada również o tym, że w trakcie odgrywania scen, zdarzyło jej się mieć do czynienia z prawdziwymi więźniami. Panowie operatorzy kręcili wejście do więzienia. Wielka brama się otwierała i robiono szerokie ujęcie, w którym ja musiałam iść. Kiedy tak przechodziłam, to machali do mnie więźniowie z otwartym okien.

Zdarzały się nawet sytuację, kiedy to otrzymywała Ona od nich, specjalnie zadedykowane listy. Te listy były bardzo miłe. Na ogół mówiły one o tym, że jestem bardzo otwarta na innych ludzi, że ich nie skreślam - mówi.

„Wydawnictwo Jung-off-ska”

Jungowska podkreśla, że zakładając własne wydawnictwo, początkowo nie miała w tej dziedzinie wielkiego doświadczenia. Mam na ten temat wiedzę podstawową, ponieważ nie skończyłam żadnej szkoły, jeżeli chodzi o zarządzanie.

Jak zaznacza polska aktorka, na początku miał to być mały projekt. Z biegiem czasu zaczął on jednak zyskiwać na znaczeniu na rynku audiobooków. Dostaliśmy dobrą rekomendację. Rodzina Astrid Lindgren nam zaufała i dzięki temu mogliśmy zrobić całą serię tych książek Astrid Lindgren. Rzeczywiście nam to się to udało. Od razu posypały się bardzo przyjemne nagrody i bestsellery - wspomina z radością.

Edyta Jungowska podkreśla, że udało się jej wydawnictwu bardzo spopularyzować audiobooki, które w tamtym czasie nie cieszyły się jeszcze dużą popularnością w Polsce. Wszyscy nie wiedzieli, co jest grane, bo nagle my sprzedawaliśmy ten produkt, a inni uważali, że na to jeszcze nie przyszedł czas, ponieważ wytworzenie audiobooków jest dosyć drogie.

Dzisiaj bliższy mi jest teatr

Aktorka tłumaczy, że choć jest bardzo zaangażowana w działalność swojego wydawnictwa, to ciągle nie zapomina o roli, jaką w jej życiu odgrywa aktorstwo. Uważam, że aktorstwo to jest rodzaj jakiejś dyspozycji i psychicznej i fizycznej. Jeśli długo nie grasz, to masz obawy, czy ja jeszcze potrafię. Więc takie poczucie, że ja potrafię, jest bardzo miłe - tłumaczy.

Dobrze się z tym czuję i na szczęście tego doświadczenia chyba się nie zapomina. Tak naprawdę bliższy mi jest dzisiaj teatr - podsumowuje.