W jednej z najbardziej rozpoznawalnych dzielnic Londynu - Notting Hill - trwa cichy bunt mieszkańców. Właściciele słynnych kolorowych kamienic zaczęli przemalowywać je na czarno. To odpowiedź na zalew influencerów, którzy masowo nagrywają filmy i robią sobie selfie przed prywatnymi posesjami.
- Mieszkańcy Notting Hill malują swoje domy na czarno, by zniechęcić influencerów do robienia zdjęć i kręcenia filmów przed ich prywatnymi posesjami.
- Dzielnica zmaga się z napływem turystów i twórców internetowych, którzy często naruszają prywatność, hałasują i zaśmiecają otoczenie.
- Czerń staje się nie tylko formą protestu, ale i nowym trendem architektonicznym, symbolizując elegancję, prywatność i dystans wobec masowej turystyki.
Notting Hill od lat przyciąga turystów i instagramerów. Dzielnica znana jest z pastelowych fasad, targu na Portobello Road oraz kultowego filmu z Hugh Grantem i Julią Roberts. Jednak za uroczą fasadą kryje się narastająca frustracja mieszkańców. Ich codzienność coraz bardziej zakłócają nieproszeni goście - często nachalni, hałaśliwi i pozbawieni szacunku do prywatnej przestrzeni.
W odpowiedzi pojawił się nietypowy pomysł: malowanie domów na czarno. Inicjatorzy tej kampanii przekonują, że ciemne fasady są mniej atrakcyjne na Instagramie, a więc skutecznie odstraszają "łowców lajków". Mieszkańcy skarżą się, że influencerzy śmiecą, wchodzą na prywatne posesje, a nawet próbują zajrzeć do środka domów. Wielu z nich pracuje zdalnie i nie może się skupić z powodu hałasu i ciągłego ruchu. Podkreślają, że Notting Hill to przede wszystkim spokojna dzielnica mieszkalna, a nie skansen dla turystów.
To koszmar dla ludzi, którzy tu mieszkają. Dawno temu malowano te domy na kolorowo, żeby przyciągnąć turystów. Dziś trzeba ten proces odwrócić - mówi jedna z wieloletnich mieszkanek dzielnicy. Czarna farba ma być symbolicznym murem, próbą odzyskania prywatności i spokoju.