Mimo że liczba osób zapadających np. na ospę wietrzną rośnie, to szczepienia wcale nie są coraz bardziej popularne. Rozwiewamy wątpliwości – warto się szczepić. Eksperci tłumaczą, dlaczego.
Szczepienia budziły kontrowersje właściwie od momentu, w którym się pojawiły. Już za czasów Edwarda Jennera (odkrywcy szczepionki przeciwko ospie), czyli na przełomie XVIII i XIX wieku, zaczęły działać pierwsze ruchy antyszczepionkowe. Jak zauważa doktor Iwona Paradowska, krajowy konsultant ds. epidemiologii, ostatnie w ostatnich latach takie grupy są coraz bardziej aktywne. Częściowo wynika to z niedostatecznego zrozumienia działania szczepień i ich znaczenia w profilaktyce oraz bardzo emocjonalnego podejścia do tej kwestii - zauważa Paradowska.
Zdarza się często, że rodzice po prostu nie wierzą w szczepienia na przykład dlatego, że są zwolennikami naturalnego wychowania. Argumentują takie podejście do sprawy twierdząc, że ich dzieci są generalnie zdrowe, nie były szczepione i nie chorują.
To duży błąd - przekonuje doktor Iwona Paradowska.Tak jest do czasu, dopóki dzieci nie zetkną się z kimś, kto może zakazić. W tej chwili mamy w odniesieniu do wielu chorób okresu dziecięcego wytworzoną tzw. odporność środowiskową, więc pojedyncze dzieci nieszczepione mogą uniknąć zachorowania - dodaje ekspert. Zaznacza również, że wspomniana odporność środowiskowa istnieje tylko i wyłącznie dlatego, że większość populacji dziecięcej jest zaszczepiona.
W dużej większości przypadków nie ma przeciwwskazań, by zaszczepić siebie lub swoje dziecko. Istnieją jednak sytuacje, kiedy trzeba odstąpić od tej metody profilaktyki - jednak decyzję o tym, czy dziecko lub osoba dorosła powinna być zaszczepiona może podjąć tylko i wyłącznie lekarz na tzw. wizycie przed szczepieniem. Jeżeli pacjent jest zdrowy, bez żadnych infekcji, bez żadnych problemów bieżących, wówczas kwalifikacja jest pozytywna - tłumaczy doktor Paradowska. Dodaje jednak, że są przypadki, kiedy od szczepienia trzeba odstąpić - np. jeśli dana osoba cierpi na niektóre przewlekłe choroby. Niektórych szczepień nie można podawać m.in. pacjentom onkologicznym w poszczególnym okresie leczenia.
Lekarz może podjąć również decyzję o czasowym odroczeniu szczepienia wtedy, gdy pacjent cierpi na choroby okresowe, np. infekcje z kaszlem, katarem lub wysoką gorączką. Warto jednak pamiętać, że zawsze jest to decyzja lekarza i nie należy jej podejmować na własną rękę.
Rodzice często obawiają się również powikłań po szczepieniach. Według Państwowego Zakładu Higieny, częstość występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP) zależy co prawda od rodzaju szczepionki, ale przy szczepionkach stosowanych w Polsce, jeden NOP występuje przeciętnie raz na 10 000 szczepień.
Zastrzeżenia do tych danych ma jednak Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP". Jak mówi w rozmowie z nasza dziennikarką, prawdziwa skala może być olbrzymia, jednak brakuje świadomości rodziców i rzetelnego wywiązywania się z ustawowego obowiązku przez lekarzy.
Ustawowa definicja NOP mówi, że jest to każdy problem zdrowotny w związku z czasowym ze szczepieniem. Związek przyczynowy może być stwierdzony po zgłoszeniu przez odpowiednie służby, ale jeśli lekarz tego nie robi, to nikt się nad tym nie pochyla. Oprócz tego rodzice przed wykonaniem szczepienia powinni się zapoznać z treścią ulotki szczepionki, gdzie są wymienione skutki uboczne, jednak wielu rodziców skarży się nam, że mimo prośby często nie otrzymują ich w przychodni - mówi Socha. Cały wywiad możecie przeczytać TUTAJ.