Nie tylko wiek, w którym kobieta zachodzi w ciążę ma znaczenie, jeśli chodzi o zdrowie dziecka. Coraz więcej badań wskazuje, że dzieci starszych ojców są po porodzie bardziej narażone na problemy zdrowotne.

Do grona naukowców, którzy wskazują na tę korelację dołączyli badacze ze Stanford University School of Medicine, którzy poddali analizie informacje o dzieciach urodzonych w - bagatela! - 40 mln porodów na przestrzeni 10 lat.

Przy ocenie ryzyka towarzyszącemu porodom, mamy zwyczaj patrzeć na czynniki związane z matką, ale to badanie pokazuje, że urodzenie zdrowego dziecka to gra zespołowa i wiek ojca przyczynia się do zdrowia noworodka - podkreśla prof. Michael Eisenberg, autor pracy opublikowanej na łamach "The BMJ".

Choć badanie nie wskazywało jasno przyczyn i skutków, to po ok. 35. roku życia ojców pojawiło się zauważalne, podniesione ryzyko dla zdrowia potomstwa. Całkowite zagrożenie problemami nadal nie było bardzo wysokie, ale w porównaniu do potomstwa ojców w wieku 25-34 lat, dzieci panów po 45. roku życia:

- częściej rodziły się przedwcześnie,
- częściej konieczne było umieszczenie dziecka na neonatologicznym oddziale intensywnej terapii,
- wyższe było ryzyko wystąpienia drgawek
- większe było zagrożenie niską masą urodzeniową.

W przypadku ojców w wieku 50 lat lub więcej - ryzyko umieszczenia dziecka na neonatologicznym oddziale intensywnej terapii podnosiło się aż o 28 proc.

Co ciekawe, przy późnym ojcostwie, z jakiegoś powodu rosło także zagrożenie dla matek, które częściej zapadały na cukrzycę.

Wiele mówi się o wpływie wieku matki dla zdrowia dziecka, ale istnieją silne dowody naukowe na to, że wiek ojców także ma znaczenie - podkreśla dr Beata S. Lipska-Ziętkiewicz, pediatra, genetyk kliniczny, kierownik Pracowni Genetyki Klinicznej Katedry i Zakładu Biologii i Genetyki Medycznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Tytoniowy dym i groźne mutacje

Nie dziwi, że naukowe eksperymenty wskazują także na podstawowe znaczenie stylu życia przyszłych rodziców dla zdrowia potomstwa. Specjaliści z Uniwersytetu w Lund przeprowadzili na przykład badanie z udziałem ponad setki mężczyzn w wieku od 17 do 20 lat, sprawdzając wpływ palenia tytoniu przez ich ojców na jakość nasienia. Po uwzględnieniu ekspozycji matki na nikotynę, czynników społeczno-ekonomicznych i używania przez nich tytoniu, okazało się, że mężczyźni, których ojcowie palili, mieli o 41 proc. mniejsze stężenie plemników w nasieniu i ponad 50 proc. mniejszą ogólną liczbę wytwarzanych plemników niż synowie ojców niepalących.

Według naukowców to zależność nawet silniejsza niż obserwowany wcześniej wpływ palenia matek na jakoś nasienia synów! Na temat przyczyn takiej sytuacji badacze na razie tylko spekulują; obwiniają przy tym mutacje. Jak tłumaczą, produkujące plemniki komórki nieustannie się dzielą, a w trakcie tych podziałów może dochodzić do uszkodzeń w genach. Tymczasem wiadomo, że wiele mutagennych związków znajduje się właśnie w dymie tytoniowym.

Pod tym kątem kobiety wydają się być bezpieczniejsze.

U kobiet komórki jajowe są od urodzenia przechowywane w trakcie zatrzymanego podziału. Czekające na dalszy podział chromosomy są utrzymywane przez tzw. wrzeciono kariokinetyczne. Nie jest to całkowicie bezpieczne rozwiązanie i dlatego w przypadku kobiet obserwuje się zaburzenia chromosomalne. Z kolei u mężczyzn, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, komórki rozrodcze nieustannie się dzielą, co z kolei predysponuje je do powstawania w nich mutacji. Im późniejszy wiek ojca, tym więcej podziałów komórek i tym większe ryzyko powstania mutacji - wyjaśnia dr Lipska-Ziętkiewicz.

Nadmierny stres ojców nie służy dzieciom

W grę prawdopodobnie wchodzą jednak także inne, dopiero poznawane mechanizmy. Dobrze pokazali to badacze z University of Maryland School of Medicine w eksperymencie na myszach. Ich projekt pokazał również, że przykre konsekwencje dla przyszłych pokoleń może mieć już nawet nadmierny stres ojców.

Naukowcy zauważyli bowiem, że potomstwo samców cierpiących z powodu łagodnego ale chronicznego stresu także gorzej reaguje na stres. Jednocześnie zauważyli, że w plemnikach takich ojców dochodzi do zmian w kompozycji cząsteczek mikro RNA (miRNA). Cząsteczki te uczestniczą tymczasem w regulacji aktywności genów. Badacze wyjaśniają, że kiedy plemniki dojrzewają, przechowujące je najądrza wydzielają wypełnione miRNA pęcherzyki, które łączą się z plemnikami, wpływając na aktywność przechowywanych w nich genów. Jak się tymczasem okazało, stres powodował zmianę zawartości tych pęcherzyków. Przekazana kolejnemu pokoleniu zmiana została więc przeniesiona nie w postaci uszkodzeń samych genów, ale w postaci tzw. modyfikacji epigenetycznych wpływających na aktywność genów.

Źródło: sprawnypo40.pl