Z danych WHO wynika, że do 2050 roku liczba osób powyżej 60. roku życia w skali globu wzrośnie niemal o sto procent. Dzisiaj w Polsce mamy około 20 proc. osób 60+. Starzejemy się w zawrotnym tempie. To jak będzie wyglądała nasza jesień życia w największym stopniu zależy od nas samych – podkreślają geriatrzy. 1 października przypada Międzynarodowy Dzień Osób Starszych.
Za próg starości przyjmujemy aktualnie 65 rok życia (wg WHO), raczej z przyczyn społecznych i kulturowych, niż biologicznych czy medycznych. Trudno dokładnie określić kiedy zaczyna się starość. Winston Churchill mawiał, że zaczynamy się starzeć, gdy rezygnujemy z młodości.
Każdy starzeje się indywidualnie, a wpływają na to geny, styl życia, status socjo-ekonomiczny i oczywiście stan zdrowia. To, w jakim tempie będziemy się starzeć, w dużym stopniu zależy bezpośrednio od nas - od naszego stylu życia. Stąd można spotkać np. 50-letniego "starca" i równocześnie 65-letniego "młodzieńca" - mówi dr Krzysztof Czarnobilski dyrektor ds. lecznictwa i konsultant ds. geriatrii Szpitala MSWiA w Krakowie.
Lekarze podkreślają, że na swoją starość pracujemy już od wczesnej młodości. Jeżeli będziemy prowadzić tzw. prozdrowotny tryb życia, zwłaszcza poprzez odpowiednią dietę, aktywność fizyczną, umysłową, bez narażenia na toksyczne czynniki środowiskowe, to będziemy na pewno żyć dłużej, a próg niepełnosprawności osiągniemy bardzo późno. Czasu nie możemy zatrzymać, ale to, w jaki sposób będziemy odczuwali jego upływ, w 80 proc. zależy od nas samych. Uwarunkowania genetyczne to tylko 20 proc. Liczby jasno pokazują, jak duże znaczenie ma profilaktyka - dodaje dr Czarnobilski
Placówki medyczne są oblegane przez osoby starsze. Emeryci do lekarza przychodzą na konsultację, leczenie, ale czasami nie mają żadnej ważnej przyczyny - umawiają się na wizytę, bo po prostu brakuje im rozmowy. Jeśli senior przyjdzie do gabinetu, nawet bez potrzeby, to lekarz najczęściej znajdzie coś, co można by podleczyć - zauważa dr Czarnobilski.
Największym wyzwaniem dla współczesnej geriatrii jest wielochorobowość, charakterystyczna dla pacjentów po sześćdziesiątce. Ci, którzy trafiają do szpitala zazwyczaj cierpią na szereg różnych schorzeń towarzyszących. Mogą one przyjmować mylące objawy, przez co ich rozpoznanie jest utrudnione i wymaga pogłębionej diagnostyki. Wielochorobowość przyczynia się do wielolekowości. Raz do krakowskiego Szpitala MSWiA trafił pacjent z listą 49 różnych tabletek, które przyjmował codziennie. Lekarze pracujący na tamtejszym oddziale geriatrii często proszą pacjentów o sporządzenie pełnej listy leków, które zażywają. W 99 proc. przypadków skracają ją.
"Panie Doktorze, mam już swoje lata, proszę pozwolić mi umrzeć", "Nie chcę być już ciężarem dla mojej rodziny", "Nie będę dłużej brał leków ratujących mi życie!" - takie dramatyczne stwierdzenia słyszą coraz częściej lekarze w szpitalach. Pacjenci świadomie odmawiają dalszego leczenia. Tylko na Oddziale Chorób Wewnętrznych i Geriatrii Szpitala MSW w Krakowie na taki krok decyduje się średnio pięciu pacjentów miesięcznie.
Wystarczy podpisać specjalne oświadczenie, w którym nie wyraża się zgody na leczenie. Na dalszą hospitalizację nie godzą się zazwyczaj przewlekle chorzy, z problemami kardiologicznymi i nowotworami. Nieraz jest to bardzo delikatnie powiedziane, wystarczy nawet chwycenie ręki lekarza, jakiś gest, słowa: "Proszę mi już tego więcej nie podawać". Nawet jeśli stawką jest życie pacjenta, to - jak podkreślają lekarze - nic nie można zrobić bez jego zgody.