"NaProTechnology, czyli naturalna prokreacja, jest to termin wymyślony przez profesora Hilgersa. Pacjent jest dla nas partnerem w leczeniu, dlatego że prowadzi bardzo ważne obserwacje cyklu i my się na tych obserwacjach w naszej diagnostyce i leczeniu opieramy, tak monitorujemy też efekty leczenia" - mówi o NaProTechnologii doktor Maciej Barczentewicz, specjalista ginekolog położnik. "Z badań wynika, że nawet 30-40 proc. par po nieudanym in vitro, stosując NaProTechnologię, zaszło w ciążę" - dodaje.

Zdjęcie ilustracyjne. /Buł /RMF FM

Grzegorz Jasiński: Panie doktorze, najprościej mówiąc - co to jest NaProTechnologia?

Cytat

NaProTechnology, czyli naturalna prokreacja jest to termin wymyślony przez profesora Hilgersa. Pacjent jest dla nas partnerem w leczeniu, dlatego że prowadzi bardzo ważne obserwacje cyklu i my się na tych obserwacjach w naszej diagnostyce i leczeniu opieramy, tak monitorujemy też efekty leczenia

Maciej Barczentewicz: To jest po prostu normalna medycyna. Polega na tym, by ustalić rozpoznanie i leczyć zgodnie z tym rozpoznaniem. Niestety w leczeniu niepłodności bardzo często gubi się moment takiej klasycznej medycyny, przez postawienie rozpoznania i leczenie według tego rozpoznania, dlatego, że promuje się w dość intensywny sposób techniki zapłodnienia pozaustrojowego. Tłumaczy się, że to ze względu na czas, ze względu na wiek. No cóż, najważniejszym czynnikiem, jeśli chodzi o problem z płodnością, jest po prostu wiek pacjentów, a szczególnie wiek kobiety. W związku z tym u kobiet w wieku powyżej 35. lat uznano, że nie należy w takiej sytuacji prowadzić diagnostyki, leczenia tylko dostarczyć potomstwo dla małżeństwa jak najszybciej, omijając problem przyczyny i leczenie przyczynowe. NaProTechnology, czyli naturalna prokreacja jest to termin wymyślony przez profesora Hilgersa. Unikalność tego postępowania polega na tym, że fundamentem dla naszego rozpoznania jest również współpraca z pacjentem, czyli jego bardzo podmiotowe traktowanie. Pacjent jest dla nas partnerem w leczeniu, dlatego że prowadzi bardzo ważne obserwacje cyklu i my się na tych obserwacjach w naszej diagnostyce i leczeniu opieramy, tak monitorujemy też efekty leczenia. W tej metodzie konieczne jest prowadzenie obserwacji w modelu Creighton. Dzięki tym obserwacjom możemy postawić bardziej precyzyjne rozpoznanie i później możemy precyzyjnie określać wyniki tego leczenia.

Czy ta metoda może być stosowana przez lekarzy ginekologów w takiej normalnej, zwyczajnej praktyce?

Cytat

NaProTechnology, oznacza, że respektujemy życie dziecka od poczęcia, nie stosujemy antykoncepcji, nie kierujemy do aborcji, czy do terminacji ciąży, tych eugenicznych i nie kierujemy również do inseminacji czy procedur zapłodnienia pozaustrojowego. Szanujemy życie od poczęcia.

Prawa autorskie do terminu NaProTechnologia, do tego znaku towarowego ma profesor Hilgers. Profesor nie zgadza się na łączenie terminu NaProTechnology z przepisywaniem tabletek antykoncepcyjnych, kierowaniem pacjentek do procedury in vitro czy wykonywaniem aborcji. Tak, że zgodnie z życzeniem twórcy obowiązuje tu pewna klauzula sumienia. Nie można mieszać dwóch rzeczy. Naturalne podejście do ginekologii i do leczenia niepłodności w sensie NaProTechnology, oznacza, że respektujemy życie dziecka od poczęcia, nie stosujemy antykoncepcji, nie kierujemy do aborcji, czy do terminacji ciąży, tych eugenicznych i nie kierujemy również do inseminacji czy procedur zapłodnienia pozaustrojowego. Szanujemy życie od poczęcia. Uznajemy za początek życia połączenie gamet, czyli zapłodnienie, w odróżnieniu od wielu ginekologów, którzy jakby wszystko to co się dzieje pomiędzy poczęciem, a zagnieżdżeniem dziecka uważają za coś, co jest przed ciążą i że nie ma to żadnych implikacji moralnych. Lekarze, którzy przechodzą kurs w Instytucie Pawła VI u profesora Hilgersa i podpisują taką deklarację ideową, mogą potem deklarować, że stosują NaProTechnologię, posługiwać się tym terminem. Otrzymują też dyplom Natural Family Planning Medical Consultant. Natomiast inni lekarze mogą oczywiście wysłuchać tego kursu jako audytorzy, poznać te metody, ale nie powinni, nie mogą, nie mają prawa, by używać terminu NaProTechnologia.

Ale mogą te metody stosować?

Tak, bo to jest po prostu dobra medycyna. Dobra medycyna powinna się zawsze opierać na dobrej diagnostyce, czyli na tym, żeby uzyskać jak najwięcej informacji o pacjentce. Te informacje, które uzyskujemy są niemożliwe do uzyskania w inny sposób. Większość pacjentek, która przychodzi do gabinetu ginekologicznego, już zapytana o termin ostatniej miesiączki wpada w panikę, szuka w komórce, w kalendarzu, nie wiadomo gdzie, bo się w tym na bieżąco nie orientuje. Natomiast pacjentka, która prowadzi obserwacje modelu Creighton, przynosi mi kartę i ja mam po prostu obserwację z ostatnich sześciu miesięcy. Na tej podstawie mogę wyciągać wnioski, jak ten cykl się zmienia, czy te cykle są naprawdę prawidłowe, czy są nieprawidłowe. To jest informacja, której w inny sposób uzyskać naprawdę nie można.

To jest ograniczenie dotyczące lekarzy, natomiast nie jest to ograniczenie - jak rozumiem - dotyczące pacjentów. Czyli jeśli do pana doktora przyjdzie pacjentka, która powie, że na przykład próbowała in vitro, to nic nie stoi na przeszkodzie, by można było wdrożyć procedurę w myśl NaProTechnologii.

Cytat

Przychodzą do nas pacjentki po nieudanych zabiegach in vitro i prowadzimy diagnostykę i leczenie. Według badań doktora Boyle z Irlandii, poczęcie w sposób naturalny przy pomocy metod stosowanych przez NaProTechnology uzyskało około 30 proc., nawet do 40 proc. par. po nieudanym in vitro

Oczywiście, że nie. Przychodzą do nas pacjentki po nieudanych zabiegach in vitro i prowadzimy diagnostykę i leczenie, bo najczęściej tak to należy rozpatrywać. Jeżeli ten zabieg był nieudany to znaczy, że są jakieś przyczyny, które uniemożliwiły zagnieżdżenie się dziecka, bo do zapłodnienia doszło na szkle i zarodek już powstał, tylko nie miał szansy na to, żeby się rozwijać. Według badań doktora Boyle z Irlandii, który ma największe doświadczenie, na kilkaset par, które miały niepowodzenie w in vitro, poczęcie w sposób naturalny przy pomocy metod stosowanych przez NaProTechnology uzyskało około 30 proc., nawet do 40 proc. par. To jest też kwestia pewnych oczekiwań małżeństwa. Wiele małżeństw żyjąc w dużym pośpiechu uważa, że nie mają czasu i chcą jakby uzyskać rezultat jak najszybciej. Wtedy idą na tę krótką ścieżkę, ale też spotykam bardzo wiele małżeństw, które przychodzą i mówią, że oni chcą wiedzieć, dlaczego, chcą poznać przyczyny, że nie interesuje ich tylko takie przedmiotowe potraktowanie przez lekarza, który nie zastanawia się nad chorobą, tylko proponuje procedurę. Oczekiwania małżeństw są różne, natomiast my nie odmawiamy leczenia nikomu, kto przychodzi i pyta o to, co możemy zrobić.

W przypadku niepłodności, leczenie dotyczy oczywiście pary. To nie jest jeden pacjent, to jest para pacjentów i oczywiście NaProTechnologia proponuje diagnostykę dotyczącą i kobiety i mężczyzny.

Tak, oczywiście. Nie jestem w stanie pomóc, jeżeli jest całkowity brak plemników. Jeżeli stwierdzamy totalną azoospermię, to wtedy faktycznie nic nie można zrobić, ale te niskie parametry nasienia męskiego, nawet poniżej miliona plemników w mililitrze, które są już takim klasycznym wskazaniem do procedur in vitro, nie dyskwalifikują pacjenta od leczenia. Mamy wielu pacjentów, którzy leczeni w takiej sytuacji uzyskali poprawę parametrów nasienia. Mamy też takich pacjentów, gdzie pomimo niskich parametrów nasienia, przy idealnym cyklu żony i jej maksymalnej płodności, może dojść do poczęcia. Tak, że leczymy i pacjentki po in vitro,  leczymy pacjentki z niedrożnością jajowodów i leczymy mężczyzn i małżeństwa, gdzie jednym z czynników niepłodności jest czynnik męski.

Czy stosowane są jakieś procedury, których w tym momencie nie refunduje NFZ? Bo to nie jest tylko obserwacja, to jest także medycyna inwazyjna w pewnych momentach. Kiedy ta inwazja jest konieczna?

Cytat

Są problemy, jeżeli chodzi o leczenie chirurgiczne. Klasyczny zabieg chirurgiczny, który proponuje NaProTechnologia, to jest zabieg, w którym się wykonuje jednocześnie sprawdzenie drożności jajowodów z ewentualną, selektywną histerosalpingografią, czy cewnikowaniem jajowodów, które mogą być niedrożne i z udrożnieniem tych jajowodów. Jednocześnie wykonuje się histeroskopię, a także laparoskopię. Procedury wynikające z przepisów NFZ są jednak takie, że szpital otrzymuje refundacje tylko jednego zabiegu w czasie jednego pobytu w szpitalu.

Są problemy, jeżeli chodzi o leczenie chirurgiczne. Klasyczny zabieg chirurgiczny, który proponuje NaProTechnologia, to jest zabieg, w którym się wykonuje jednocześnie sprawdzenie drożności jajowodów z ewentualną, selektywną histerosalpingografią, czy cewnikowaniem jajowodów, które mogą być niedrożne i z udrożnieniem tych jajowodów. Jednocześnie wykonuje się histeroskopię, a także laparoskopię. Czyli w ciągu jednego pobytu w szpitalu pacjentka może być kompleksowo załatwiona pod względem chirurgicznym. Procedury wynikające z przepisów NFZ są jednak takie, że szpital otrzymuje refundacje tylko jednego zabiegu w czasie jednego pobytu w szpitalu. I pacjentka musi mieć oddzielnie wykonane HSG, potem miesiąc, czy 2 miesiące przerwy, potem wykonaną histeroskopię, znowu miesiąc, czy 2 miesiące przerwy, wreszcie można wykonać laparoskopię. Wszystko po to, by szpital uzyskał refundację wykonanych zabiegów. To w oczywisty sposób jest bardziej obciążające dla pacjentki, która musi być na przykład trzy razy znieczulona ogólnie. To też rozwleka wszystko w czasie. Takie są paradoksy wynikające ze sposobu finansowania i funkcjonowania systemu ubezpieczenia zdrowotnego w Polsce.

Czy oferujecie państwo też procedury dotyczące mężczyzn, które mogą pomóc w poczęciu dziecka?

Tutaj istotna jest właściwa diagnostyka urologiczna, badania ultrasonograficzne z przepływami. Jeżeli stwierdzamy, że jedną z przyczyn obniżonych parametrów nasienia mogą być żylaki powrózka nasiennego, to wtedy wykonywane są zabiegi laparoskopowe lub też zabiegi embolizacji tych żylaków w oddziałach urologicznych w całej Polsce. To nie jest jakaś szczególnie trudna operacja, czy szczególnie trudny zabieg. Problem jest tylko w kwalifikacji pacjentów do tych zabiegów. Wielu urologów, idąc tą samą ścieżką myślenia jak ginekolodzy z klinik in vitro, u pacjentów, gdzie ilość plemników jest poniżej 10 milionów proponuje inseminację, a u pacjentów, gdzie plemników jest poniżej 3 milionów proponuje in vitro, nie proponując żadnego leczenia. Natomiast jest duża grupa pacjentów, którzy się na te procedury wspomaganego rozrodu nie zgadzają, nie chcą ani inseminacji, ani procedury in vitro. Ci pacjenci w taki klasyczny sposób są zostawieni sami sobie, mówi się im po prostu, skoro pan nie chce no to nic dla pana nie możemy zrobić, czy dla państwa nic nie możemy zrobić. Jeżeli tacy pacjenci zgłaszają się do nas i chcą się leczyć przyczynowo, wtedy w dużej liczbie wykonywaliśmy zabiegi laparoskopowego usuwania żylaków powrózka nasiennego. Po prostu to leczymy. Nie dyskwalifikujemy pacjentów, tylko proponujemy im leczenie przyczynowe.

Panie doktorze jakby pan zechciał opisać przeciętnych pacjentów, którzy do państwa przychodzą. W jakim wieku, z jaką historią wcześniejszą i na jakim etapie tych starań, poszukiwań.

Cytat

Przychodzą do nas bardzo młodzi ludzie. Przychodzą małżeństwa, które na przykład późno się pobrały, w wieku po 35 czy 40 lat i nie dochodzi do poczęcia. Przychodzą też małżeństwa z długą historią niepłodności. Mieliśmy nawet małżeństwo po siedemnastu latach niepłodności

Wie pan, tego się nie da uśrednić. Każda sytuacja jest absolutnie indywidualna. Przychodzą do nas bardzo młodzi ludzie i to nas cieszy, że są ludzie w wieku lat 27/28, którzy już są otwarci i czekają i szukają poczęcia swojego dziecka niedługo po ślubie, i już widzą, że do tego poczęcia nie dochodzi. Przychodzą małżeństwa, które na przykład późno się pobrały, w wieku po 35 czy 40 lat i nie dochodzi do poczęcia. Przychodzą też - zwłaszcza na początku, kiedy otworzyliśmy przychodnię - bardzo dużo przychodziło małżeństw z długą historią niepłodności po pięciu, sześciu, ośmiu, dziesięciu, mieliśmy nawet małżeństwo po siedemnastu latach niepłodności. To jest bardzo różnie.

Oczywiście tym o co najczęściej się pyta w tego typu wypadkach, jest skuteczność, procenty, które można podać lub nawet pochwalić się. Czy pan doktor zechciałby powiedzieć, jak to się w przypadku państwa kliniki i w ogóle w Polsce, jak ta sytuacja NaProTechnologii wygląda?

Proszę pana, my robimy takie retrospektywne badania. W ogóle współpracujemy w ocenie naszych wyników z Uniwersytetem Stanowym w Utah, w Salt Lake City z profesorem Stanfordem, który jest naszym konsultantem ds. naukowych. W tych wszystkich projektach badawczych, które my tutaj realizujemy, konsultujemy się z profesorem Stanfordem, a również z International Institute for Restorative Reproductive Medicine, czyli międzynarodowym instytutem do spraw medycyny naprawczej w dziedzinie przekazywania życia. Ten instytut ma siedzibę w Londynie. Przygotowujemy właśnie takie badanie retrospektywne, które dotyczy ponad 800 małżeństw, które były u nas leczone. Mamy w granicach od 40 do 50 procent skuteczności, co uważam za bardzo dobry wynik, ale oczywiście zdajemy sobie sprawę, że również około połowa małżeństw, która do nas przychodzi, pomimo przejścia przez całą procedurę, przez cały cykl leczenia nie uzyska poczęcia. Ja nigdy nie wiem, po której stronie tej statystyki znajdzie się małżeństwo, które siada przede mną w gabinecie.

Czy zdarza się, że na bazie swojego doświadczenia pan doktor wie, że para, która przyszła, nie ma żadnych szans, praktycznie nie ma sposobu, by jej pomóc.

Albo na początku, kiedy ta wizyta jest pierwsza, albo też po jakimś czasie, gdy widzimy, że na przykład prowadziliśmy to leczenie przez półtora roku, czy 24 miesiące, kiedy wyjaśniliśmy wszystkie przyczyny, które były możliwe do wyjaśnienia i rezygnujemy z leczenia. Mamy też kilkanaście takich małżeństw, gdzie po tej decyzji, kiedy ja mówię kończymy leczenie, ja 2 miesiące później dostaję maila, telefon, że pani właśnie zrobiła test ciążowy i test ciążowy jest pozytywny.

A pan doktor się pomylił...

Wie pan, ja to rozpatruję w takich kategoriach. Leczeniu niepłodności towarzyszy ogromny stres. To oczekiwanie na rezultat jest też dużym napięciem. W sytuacji, kiedy kobieta, małżeństwo załamuje ręce, jakby już odchodzi od tego napięcia, wtedy jakby coś pozwala na zafunkcjonowanie tego. Również w związku z tym leczeniem, które było przeprowadzone. Natomiast wielokrotnie też pacjenci dają nam pewne świadectwa tego też, że wchodzili na poziomy duchowe w kwestii uzyskania potomstwa u siebie i zgłaszają różne świadectwa modlitw o uzdrowienie i wstawiennictwa świętych. My też tego w żaden sposób nie kwestionujemy, dlatego że mamy pełną świadomość, że każde poczęcie u najzdrowszego małżeństwa, u najzdrowszych ludzi jest zawsze cudem i że zawsze to przekazanie życia jest przekazaniem życia również w wymiarze życia wiecznego i że to Pan Bóg jest autorem tego życia, to respektujemy. Nie uzurpuję sobie tego, że to jest gdzieś moją zasługą, że dane małżeństwo uzyskało poczęcie, czy że urodziło dziecko.

Panie doktorze, jeszcze wspomniał pan o tym i też chciałbym to wyjaśnić. Czy są takie sytuacje, w której jakby pierwsza wizyta, pierwsza rozmowa, nie ma żadnych badań, a pan doktor już sugeruje, że nie będzie pan w stanie pomóc?

To są wyjątkowe sytuacje, jeżeli ktoś przychodzi po menopauzie, nie ma miesiączek żadnych, to wtedy już nic nie można zrobić, ale bez badań takiego rozpoznania nie można podać. Najczęściej do mnie pacjenci przychodzą z całymi grubymi teczkami różnych wcześniejszych badań...

... to są przygotowani pacjenci, tak...

To są pacjenci wyedukowani, pacjenci z historią, pacjenci, którzy już wiele przeszli i leczyli się w wielu ośrodkach. Teraz coraz więcej zgłasza się pacjentów takich pierwszorazowych, dlatego że coraz więcej pacjentów wierzy, jest taka możliwość i przychodzą do nas, ale - tak jak powiedziałem - każda sytuacja jest absolutnie indywidualna i nie można żadnych schematów mechanicznie stosować. To zawsze są dwie osoby, dwie osoby z problemem, z problemami między sobą. Bardzo często potrzebujemy konsultacji dietetycznej, psychologicznej, tak że zaangażowany w ten cały proces leczenia jest cały zespół ludzi, a centralną osobą w tym wszystkim jest pacjent i to zaangażowanie pacjenta decyduje o skuteczności naszego postępowania. Oczekujemy współpracy pacjentów.

Pan doktor wspomniał o całym zespole ludzi, więc chciałem zapytać od razu o to, że NaProTechnologią zajmują się nie tylko lekarze, ale i instruktorzy, osoby, które nie mają wcześniejszego medycznego przygotowania. Proszę o tym opowiedzieć, bo to nie jest to standardowe.

Oni nie zajmują się NaProTechnologią. Tutaj trzeba rozróżnić dwie rzeczy. Obserwacje i rozpoznawanie płodności poprzez model Creighton i NaProTechnologia. NaProTechnologia to jest działanie medyczne, czyli to jest domena tylko dla lekarza, natomiast podstawą do tego, żeby lekarz mógł zgodnie z NaProTechnologią działać jest to, żeby małżeństwo prowadziło obserwacje modelu Creighton no i tego trzeba się nauczyć. Prowadzą to i osoby bez wykształcenia medycznego i osoby z wykształceniem medycznym, dlatego że mamy na przykład kilku farmaceutów, którzy się tym zajmują, mamy kilku lekarzy, którzy się tym zajmują, studentów medycyny, położne. Są to osoby, które mają wykształcenie medyczne na różnym poziomie i pomagają małżeństwom w prowadzeniu tych obserwacji, co dla nazwania tego co robimy NaProTechnologią jest po prostu niezbędne no i też dla skuteczności. Bez karty w modelu Creighton jest o wiele trudniej prowadzić diagnostykę i leczenie w zakresie leczenia niepłodności.

Panie doktorze porozmawiajmy o pieniądzach, o kosztach. Z jakimi kosztami pacjenci muszą się liczyć w wariancie najbardziej optymistycznym i pesymistycznym, kiedy zwracają się o pomoc i o procedury NaProTechnologiczne?

Cytat

To leczenie, czyli szkolenie w zakresie modelu Creighton, wizyty lekarskie, badania laboratoryjne, również leki, cały koszt może wynosić od 3 do 4 tysięcy złotych w ciągu roku.

Pacjenci policzyli, że to leczenie, czyli szkolenie w zakresie modelu Creighton, wizyty lekarskie, badania laboratoryjne, również leki, cały koszt może wynosić od 3 do 4 tysięcy złotych w ciągu roku. Wizyty w naszej przychodni są wyznaczane zwykle raz na 3 miesiące, czyli to jest taki czas, po jakim ja oceniam skuteczność postępowania terapeutycznego i ewentualnie go koryguję. Czyli sama wizyta jest raz na 3 miesiące, 4 razy do roku. Z instruktorem spotykają się trochę częściej. W koszty wchodzi też dużo badań laboratoryjnych, dlatego że chcemy mieć jakby pełny obraz taki diagnostyczny, co może być przyczyną. Nie da się pacjenta podzielić na segmenty, że na przykład to od pasa w dół, to od pasa w górę. Wszystko ma znaczenie. W związku z tym chcemy mieć taki pełny obraz i endokrynologiczny i metaboliczny. Traktujemy pacjenta w sposób dosyć dokładny i wielu z pacjentów jest tym pozytywnie zaskoczonych, że uzyskują dużą wiedzę na temat swojego stanu zdrowia nie tylko w zakresie samej płodności, bo czasem wychodzą nam różne rzeczy towarzyszące, które do tej pory były ukryte, czy choroby tarczycy, czy celiakia, czy jakieś problemy dotyczące innych narządów, które wychodzą przy okazji tej diagnostyki, którą tutaj wykonujemy.

Dla mnie najważniejsze są te rzeczy, pewne przekłamania, które są przekazywane przez takie gremia decyzyjne ginekologów, że nie możemy pomóc w przypadku endometriozy, zwłaszcza ciężkiej, zaawansowanej endometriozy, że nie możemy pomóc w przypadku niepłodności męskiej, że nie możemy pomóc w przypadku jajowodów. Wręcz przeciwnie, w tych wszystkich przypadkach możemy pomóc, nie we wszystkich przypadkach, ale jest wiele małżeństw, które z takimi właśnie rozpoznaniami się do nas zgłaszają i rodzą dzieci. Zawsze jest kwestia tej właściwej kwalifikacji pacjentów do leczenia, ale na końcu - tak jak to wielokrotnie podkreślałem - jestem głęboko przekonany o tym, że procedury in vitro są niepotrzebne i szkodliwe. Nie tylko z punktu widzenia pojedynczej pary małżeńskiej, pojedynczej historii, ale również w takim zakresie populacyjnym, o czym szczególnie mówią genetycy, ci którzy mają odwagę to mówić, bo jest dzisiaj takim tematem politycznie niepoprawnym wyrażać się krytycznie na temat procedury in vitro. Nacisk w tym kierunku jest bardzo silny i z punktu widzenia ekonomicznego i z punktu widzenia politycznego i w tym całym takim kierowaniu się taką logiką, czy etyką emocjonalną, która gdzieś tam jest zafałszowanym obrazem rzeczywistości.