„Zaburzenia snu rozpoczęły się u mnie wcześnie, gdy miałem około dwudziestu lat, gdy miałem potrzebę drzemki popołudniowej. Potem narastało to do krytycznego momentu” – przyznaje w rozmowie z RMF FM pan Jan Walczyński, pacjent z problemami związanymi ze snem.

Krytyczny moment nastąpił, gdy jadąc do pracy zasypiałem w pociągu i wracając z pracy, zasypiałem w pociągu. Któregoś dnia musiałem użyć samochodu dojeżdżając do pracy i w drodze powrotnej usnąłem, za kierownicą. Zorientowałem się w pewnym momencie, że nie wiedziałem, co się dzieje, oczy zamknęły mi się same, bez mojej świadomości - opisuje pan Jan. 

Lekarze zdiagnozowali u pana Jana bezdech senny. Leczenie jest proste, używam specjalnego aparatu, maski na nos, przez którą non stop przepływa powietrze, tak jakby wiatr dmuchał nam w nos i usta. Mój mózg był niedotleniony i dlatego tak bardzo chciało mi się spać. Właśnie oddech był głównym powodem - dodaje.  


Pan Jan leczy swój problem już pięć lat. Codziennie muszę używać specjalnego aparatu. Na szczęście tego typu urządzenia są refundowane przez NFZ. Trzeba o to pytać lekarza - dodaje.  

Po kilku latach terapii, pan Jan śpi dużo lepiej. Mój sen trwa teraz sześć godzin, wcześniej to było od dwunastu do czternastu godzin. Dzisiaj pewnie położę się spać około 22.00, tak żeby przespać sześć, siedem godzin - dodaje.  

Opracowanie: