Szpital Dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu poszukuje pielęgniarek. Oferta pojawiła się nawet na Facebooku. Władze szpitala przyznają, że od ręki przyjmą od 20 do 25 osób. Problem jest poważny bo kandydatów brak, a średnia wieku pielęgniarek w szpitalu to 51 lat, około 40 z nich nabrały już praw do emerytury.

Zdjęcie ilustracyjne /Karolina Michalik /RMF FM

Dyrekcja placówki przyznaje, że jeśli nie znajdą się chętni do pracy, to  problem będzie się pogłębiać i do zakłóceń w funkcjonowaniu szpitala może dojść w ciągu dwóch, trzech lat. Już teraz pielęgniarki muszą brać nadgodziny.

W tej chwili radzimy sobie tak, że pielęgniarki pracują w ramach godzin nadliczbowych. Na razie dajemy radę, ale tendencja jest bardzo niepokojąca - mówi Anna Wojnar, zastępca Dyrektora ds. Pielęgniarstwa i Organizacji Opieki nad Pacjentem z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Rzeczywiście mamy ogromne obawy, że jeśli ta tendencja się utrzyma, a nic nie wskazuje na to żeby było inaczej. To w którymś momencie możemy mieć poważne problemy. Czym może to skutkować? Myślę, że zamykaniem oddziałów. Nie da się w niedostatecznej pielęgniarskiej opiekować pacjentami. Nie wolno tak ryzykować. My w tej chwili dajemy radę, natomiast ta tendencja bardzo nas niepokoi - uważa Wojnar.

Część pielęgniarek odchodzi na emeryturę, a te które przychodzą, nie uzupełniają braków.

W tym roku nie mam jeszcze żadnej oferty. Absolwentki szkół zgłaszają się mniej więcej w lipcu, sierpniu. W poprzednim roku zatrudniłam 11 pielęgniarek, z czego w tej chwili zostało mi 6 z tych jedenastu - mówi Wojnar. Podkreśla, że pielęgniarki szukają lepszych warunków finansowych, a  kiedy dostaną taka ofertę, to się zwalniają. Szpital nie ma żadnych narzędzi, żeby je zatrzymać.

Jeżeli pielęgniarka przychodzi prosto po studiach, to otrzymuje 2 700 złotych wypłaty.

Średnio w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 5 pielęgniarek. Dla porównania w Szwecji jest to 17, a w Niemczech 13.

Przemek Błaszczyk

(ag)