To może być rewolucja w leczeniu ran pooperacyjnych. Tak mówią lekarze o nowej aplikacji IWound, której po raz pierwszy w Polsce i na świecie użyto w Poznaniu. Dzięki programowi, pacjenci mogą szybciej wyjść do domu, ale nie bez odpowiedzialności. Osoby po zabiegach muszą wykazać się samodyscypliną i codziennie wysyłać lekarzom zdjęcie gojącej się rany.

Aplikacja IWound /Mateusz Chłystun /RMF FM

Do korzystania z tego rozwiązania pacjent potrzebuje smartfona. Trzeba zainstalować na nim bezpłatną aplikację czyli właśnie IWound. Jej twórcy zapewniają, że jest na tyle łatwa w obsłudze, że wiek pacjenta nie powinien być żadnym ograniczeniem.

Jak to działa?

Pacjenci rejestrowani na szpitalnym oddziale - na razie tylko w Poznaniu - będą otrzymywać kod dostępu do aplikacji, będą mieli swój login i swoje bezpłatne konto. Wysyłane przez nich codzienne zdjęcia oceni dyżurujący lekarz. Jeśli uzna, że rana goi się prawidłowo - udzieli dalszych wskazówek, jeśli uzna, że w gojenie musi znów zaingerować medycyna - skieruje pacjenta do szpitala.

To o tyle ważne, że docelowo, pacjenci po operacjach, będą mieli kontakt z placówką w której mieli zabieg. Jeśli nawet trafią z powikłaniami do innego szpitala - bardzo łatwo uzyskają informacje od lekarza, który "prowadzi" ich od początku. 

Głównym powodem, dlaczego w ogóle chcieliśmy, by powstała aplikacja, były dwa aspekty. Jeden to poczucie, że leczenie ran w naszych polskich warunkach wciąż jest dalekie od doskonałości, wciąż mamy olbrzymi odsetek pacjentów, którzy nie są leczeni właściwie, albo w ogóle nie są leczeni. Drugi to taki, że dane na temat leczenia ran gdzieś znikają, mimo, że musimy to wszystko skrzętnie notować. Chcieliśmy, by były w jednym miejscu i by lekarze mieli do nich bieżący dostęp. - tłumaczy prof. Tomasz Banasiewicz, szef Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Onkologii Gastroenterologicznej, szpitala im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. To w tej placówce po raz pierwszy w kraju i na świecie zastosowano opracowaną od początku do końca przez Polaków aplikację.

Pacjent funkcjonuje w systemie, który jest bezradny. Bo nie każdy pacjent, może monitorować swoją ranę w tym szpitalu, w którym był operowany, z drugiej strony ta poradnia, do której trafia pacjent po zabiegu i po wyjściu ze szpitala - nie ma odpowiedniej wiedzy na temat samego procesu leczenia, nie być może tez kompetencji żeby tę ranę "prowadzić", a przede wszystkim nie daje poczucia pacjentowi, że ktoś koordynuje opiekę nad nim. ­- dodaje prof. Tomasz Banasiewicz.

Unijne przepisy nakładają na lekarzy obowiązek monitorowania ran pooperacyjnych do 30 dni po przeprowadzonym zabiegu. W praktyce nie ma jednak takich możliwości. W szpitalach nie ma miejsca, brakuje też pieniędzy na"trzymanie" pacjenta w placówce w tak długim okresie. Często więc chorzy, których rany nie zagoiły się do końca - wychodzą do domu. Wtedy znacznie łatwiej o zakażenie i brak odpowiedniego nadzoru. Zaniedbania prowadzą z kolei do poważnych powikłań, które w efekcie mogą przełożyć się nawet na zgon pacjenta. Aplikacja ma to zmienić.

Lekarze szacują, że w skali miesiąca z aplikacji może skorzystać około 150 pacjentów w jednej tylko klinice. W całym kraju może się to przełożyć na tysiące chorych. Oznacza, to że takie osoby wcześniej będą mogli wyjść do domu. Rotacja na oddziałach będzie więc większa, co może przełożyć się na mniejsze kolejki do przyjęcia na oddział.

Pierwsza pacjenta z zainstalowaną aplikacją IWound opuściła dziś poznański szpital przy Przybyszewskiego. Od dziś lekarze zaczynają więc sprawdzanie działania aplikacji w praktyce. Będą monitorować ranę po operacji tarczycy.

(ag)