Ratownicy górscy kojarzą nam się zazwyczaj z panami w czerwonych polarach, którzy pomogą na szlaku, sprowadzą w doliny, zabandażują bolącą nogę czy pomogą odnaleźć właściwą drogę. Mało kto wie, że Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe to profesjonalna służba medyczna, której skuteczność jest nie mniejsza, a bywa czasami nawet większa, niż załogi karetki pogotowia, która ma pełne wyposażenie ratujące życie.

Zrobią USG, zaintubują, wykonają EKG serca i wielogodzinną resuscytację krążeniowo - oddechową i to wszystko w śniegu, na grani, a nawet wisząc na linie w skalnej ścianie. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe postawiło na nowoczesne ratownictwo górskie, gdzie niezbędna pomoc, często ratująca życie, udzielana jest od pierwszych minut akcji ratunkowej.

To wcale nie jest takie oczywiste w innych służbach ratownictwa górskiego na świecie. W nich często stosuje się zasadę, że poszkodowanego należy jak najszybciej dostarczyć do szpitala i tam zajmą się ratowaniem jego zdrowia. W Tatrach oczywiście starają się w możliwie najkrótszym czasie przetransportować rannego czy poważnie chorego do szpitala, ale jeśli jest taka potrzeba, ratownicy udzielą niezbędnej pomocy medycznej na miejscu.

Rzeczywiście w tych najpoważniejszych sytuacjach, gdzie dochodzi do poważnych wypadków bezpośrednio zagrażających życiu, niezwykle istotne jest jakiej pomocy medycznej może ten ranny oczekiwać bezpośrednio na miejscu. Mamy komplet sprzętu do takiej działalności w śmigłowcu, mamy specjalną karetkę zabudowaną na samochodzie terenowym, tam gdzie może dojechać i mamy też ten sam sprzęt zminiaturyzowany, który mieści się w plecaku, a który posiada te same parametry, jak sprzęt w takiej typowej karetce pogotowia ratunkowego - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof.

Jednak jak podkreśla naczelnik, sam sprzęt nie działa. Kluczowe są umiejętności ratowników medycznych wspieranych czasami także przez lekarzy. Każdy ratownik tatrzański przechodzi specjalne szkolenie z udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy medycznej, ale wśród zawodowych działaczy TOPR jest także siedmiu ratowników medycznych, na co dzień pracujących również w zespołach ratownictwa medycznego, które wyjeżdżają karetkami na pomoc osobom chorym.

W szeregach TOPR-u jest także kilku lekarzy, którzy pracują wyłącznie społecznie i którzy często wspierają działania kolegów w sezonie letnim czy zimowym. Mamy ekipę, która niezwykle dużo się uczy oraz szkoli, odbywa kursy w najwyższych standardach i ta nasza ekipa medyczna to jest coś, czym naprawdę można się pochwalić. Dzięki ich umiejętnościom, działalności, treningowi, który prowadzą, udaje się uratować wiele osób, których jeszcze kilkanaście lat temu pewnie byśmy nie uratowali - podkreśla Jan Krzysztof.  

Takie spektakularne akcje, które w ostatnich latach zakończyły się sukcesem, to choćby niemal sześciogodzinna resuscytacja kobiety zasypanej przez lawinę w Małej Świstówce. Ratownicy zaintubowali ją na miejscu i transportowali przez kilka godzin na saniach po śniegu, w bardzo trudnym terenie i przy bardzo złej pogodzie, cały czas prowadząc masaż serca. Osoba ratowana nie tylko przeżyła, ale po kilku latach przebiegła nawet maraton.

Ratownicy TOPR-u intubowali nawet poszkodowanych, którzy ulegli wypadkowi podczas wspinaczki i wisieli na linach w ścianie skalnej. W czasie wyciągania takiego poszkodowanego ratownik cały czas prowadził akcję resuscytacji. Masaż serca od lat wykonywany jest także w trakcie wciągania poszkodowanego na pokład śmigłowca. Są do tego specjalne urządzenia, ale okazuje się, że bardziej skuteczny jest masaż ręczny.

Ratownicy wykonują wszystko, co jest dopuszczone przez prawo - podkreśla naczelnik TOPR. Nie wszystkie procedury są dla nich w tej chwili dostępne ze względu na przepisy, ale pracujemy nad tym, żeby to się zmieniło - dodaje.

Zobacz również:

Turyści w Tatrach mogą być więc spokojni, że wraz z ratownikami tatrzańskimi w nawet najbardziej niedostępnym terenie w górach pojawia się profesjonalna pomoc medyczna.  To tak, jakby na Orlej Perci czy na Rysach nagle pojawiła się karetka pogotowia - przyznaje Jan Krzysztof. Pojawia się karetka - czy to będzie karetka w plecaku, w samochodzie czy w śmigłowcu - wyposażona na najwyższym poziomie i obsługiwana przez ratowników o niezwykle wysokich kwalifikacjach.

Ważne jest też to, że turyści na szlakach mają coraz większą wiedzę medyczną i świadomość jak ważna jest ich pomoc.  Dzięki temu coraz częściej zdarza się, że osoby, które uległy zawałowi na szlaku nie tylko przeżywają, że po kilku dniach wychodzą ze szpitala na własnych nogach. 

Opracowanie: