„Dlaczego zgodziłeś na ten przeszczep!” - usłyszał Karol od kolegi z klasy, gdy przebierali się przed lekcją w-f, chłopiec powiedział tak, bo przeraził się widząc jego blizny. „Nie wiesz, co mówisz, nie wyobrażasz sobie, czym jest życie na dializach” - odpowiedział mu Karol. Poznaj historię niezwykłego bohatera „Biegu po Nowe Życie”. 22. edycja wydarzenia odbędzie się 13 maja w Wiśle.

Karol mieszka z bliskimi w Ustroniu na Śląsku Cieszyńskim. Urodził się zdrowy, nic nie zapowiadało jego późniejszych problemów. Chłopiec miał 21 miesięcy, gdy dopadła go ciężka infekcja. Gorączkował, źle się czuł, został przyjęty do Szpitala Śląskiego w Cieszynie na oddział pediatryczny. Lekarzy zauważyli, że w lewym płucu Karola zbiera się płyn, zdecydowali o konieczności przetransportowania go do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu, gdzie pracują m.in. pulmonolodzy dziecięcy. Okazało się, że w płucu Karola jest ropień, niezbędny był drenaż. Maluch trafił na oddział intensywnej terapii, musiał być wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, walczył o życie. Nerki dziecka przestały działać, konieczne okazały się hemodializy.

Lekarze podejrzewali, że ma zespół hemolityczno-mocznicowy. Był już wtedy na antybiotykoterapii, dlatego nic nie wyszło w posiewach, nie udało się wyhodować żadnej bakterii - opowiada Anna Karwot, mama Karola.

Zespół hemolityczno-mocznicowy to stan, w którym dochodzi do powstawania zakrzepów w drobnych naczyniach krwionośnych różnych narządów wewnętrznych, najczęściej nerek. Karol miał zrobione specjalistyczne badania, które wykluczyły chorobę genetyczną nerek. W naszych rodzinach też nikt nie miał żadnych genetycznych chorób nerek - mówi mama chłopca.

Chłopiec wrócił do domu z cewnikiem do dializy otrzewnowych, bo choć nerki podjęły pracę i zaczęły wytwarzać mocz, to w jego organizmie poziom mocznika i kreatyniny ciągle był zbyt wysoki. Zabieg wykonuje się napełniając jamę otrzewnej płynem dializacyjnym, co pomaga pozbyć się toksyn z organizmu, takie dializy można wykonywać w domu. 6 grudnia 2017 roku Karol dostał mikołajkowy prezent - lekarze uznali, że jego nerki pracują na tyle dobrze, że maluch może obejść się bez dializ. Tak było przez 14 miesięcy, do momentu, kiedy Karol zachorował na ospę. Efektem infekcji było pogorszenie się stanu nerek, chłopiec musiał wrócić na dializy.

Cytat

Wiele osób nadal nie ma świadomości, że choć dializy ratują życie, to wiążą się z wieloma ograniczeniami
Anna Karwot, mama Karola

Życie na dializie to kontrole przynajmniej raz na miesiąc, badania, pobieranie krwi, które są ogromnym stresem i mimo, że nasz oddział nefrologii i dializoterapii z Zabrza ma wspaniały, empatyczny i bardzo przyjazny personel, to jednak traumatyczne doświadczenie dla dziecka - dodaje pani Anna.. Karol musiał np. przestrzegać rygorystycznej diety unikając produktów zawierających duże ilości fosforu czy potasu. Nie mógł  jeść lodów czekoladowych, które bardzo lubi, orzechów, większości owoców. Chodził do przedszkola, gdzie wszyscy do jego choroby podeszli z dużym zaangażowaniem, pilnując np. jego diety. Nawet koleżanki Karola z grupy, gdy na śniadanie pojawiały się pomidory, mówiły, że nie będzie mógł ich zjeść, bo mają dużo potasu - wspomina mama chłopca. 

Karol został zakwalifikowany 13 września 2019 roku do transplantacji nerki, jednak długo nie udawało się znaleźć dla niego dawcy, w czasie pandemii na jakiś czas praktycznie wstrzymano zabiegi. Pani Anna zdecydowała się oddać Karolowi jedną ze swoich nerek, przeszła podczas wakacji dokładane badania, potwierdziły, że jest zgodność i może zostać dawczynią. Lekarze z Instytutu - "Pomnika - Centrum Zdrowia Dziecka" zaplanowali zabieg na późną jesień. W zeszłym roku Karol poszedł do szkoły. Niestety, jego stan od września zaczął się coraz bardziej pogarszać, Karol bardzo schudł, był słaby.

W październiku odebrałam telefon z CZD, że znalazł się dawca dla Karola. Dostał, jak mówimy, "nerkę z nieba". Operacja się udała, przeszczepiony narząd podjął pracę. Dla Karola, który był 5,5 roku na dializach ,to ogromna zmiana. Musi oczywiście zażywać leki immunosupresyjne, unikać infekcji, ale może żyć pełnią życia, jak jego rówieśnicy, jeść czekoladę i pizzę. Moja nerka zostaje w zapasie na wypadek, gdyby przeszczepiony narząd przestał pracować. Ludzie żyją dzisiaj z przeszczepionymi nerkami nawet 20, 30 lat, ale zdarza się, że kolejna transplantacja jest potrzebna już po kilku latach. Jestem przygotowana na wszystko, podobnie jak chyba każdy rodzic chorego dziecka - mówi pani Anna, która z synem będzie uczestniczyć w 22. edycji Biegu po Nowe Życie 13 maja w Wiśle.