Prokuratura ustaliła już, w jakich okolicznościach doszło do zbrodni, a później samobójstwa na Stabłowicach we Wrocławiu we wtorkowy poranek. Potwierdzają się informacje RMF FM - ofiara zabójstwa, była nękana przez sprawcę od dłuższego czasu.
- Dramat rozegrał się we wtorek o poranku przy ul. Głównej.
- 55-letni mężczyzna zastrzelił 54-letnią kobietę, a następnie popełnił samobójstwo.
- Sprawca użył broni czarnoprochowej, na którą nie jest wymagane zezwolenie.
- Świadkowie próbowali udzielić pomocy kobiecie, lecz jej życia nie udało się uratować.
- Ofiara była nękana przez byłego partnera od około roku, jednak nie zgłosiła tego na policję.
Dramat rozegrał się we wtorek przy ul. Głównej we Wrocławiu.
Jak informuje reporterka RMF FM Martyna Czerwińska, 54-latka wyszła koło 6 rano z klatki schodowej i wsiadła do samochodu. Chciała jechać do pracy. Wtedy drzwi do auta otworzył jej były partner i usiadł na miejscu pasażera.
Nie wiadomo, co wydarzyło się w samochodzie, ale chwilę później kobieta wybiegła w kierunku bloku, krzycząc "ratunku".
Wtedy mężczyzna zaczął strzelać. Najpierw niecelnie, ale druga kula dosięgła kobietę. Mimo to udało jej się wejść do klatki schodowej, ale były partner ją dogonił i oddał strzał w głowę. Później zabił siebie.
Sąsiedzi próbowali jej pomóc, ale już nic nie udało się zrobić.
Wrocławska policja potwierdziła, że mężczyzna użył broni czarnoprochowej, na którą nie trzeba mieć zezwolenia.
Jak informowaliśmy, kobieta była jakiś czas temu w związku z 55-latkiem. Po rozstaniu ofiara miała być nękana przez sprawcę - m.in wiadomościami od około roku. Nie zgłosiła tego na policję.
Sąsiedzi, z którymi we wtorek rozmawiała Martyna Czerwińska, mówią, że kobieta mieszkała przy ul. Głównej ze swoją córką.