Ma cztery łapy, coś na kształt ogona, kosztuje tyle, co dwa bardzo dobre samochody i jest nazywany psem. Nowy pupil naukowców z Politechniki Lubelskiej to nowoczesny robot, który dotrze tam, gdzie nie wejdzie człowiek, a przy tym pomoże w pracach nad innymi robotami.

Nie szczeka, nie gryzie, oswojony, bardzo dobrze wychowany - Dariusz Głuchowski z Politechniki Lubelskiej wylicza zalety elektronicznego pupila. Ale są również wady: elektroniczny zwierz nie łasi się na powitanie, a jego żółta obudowa raczej nie zachęca do przytulania. 

Cyberpies potrafi jednak to, czego nie umie zwykły zwierzak: będzie pomagać naukowcom w pracach nad autonomicznymi robotami. - Chcemy używać go do optymalizowania algorytmów autonomicznych pojazdów, takich właśnie jak ten robot - tłumaczy Głuchowski. - Żeby oprogramowanie, które będzie wgrywane w przyszłości do innych urządzeń autonomicznych, było jak najlepsze - dodaje.

Nowy pupil naukowców będzie więc królikiem doświadczalnym. Badacze będą sprawdzać to, czy elektroniczny zwierzak dotarł tam, gdzie powinien, czy dobrze orientował się w przestrzeni i czy wykonał powierzone mu zadanie. A potrafi dużo, chociażby naprawiać różne urządzenia. W zależności od tego, jakie narzędzie włożymy mu do tak zwanego pyska, czyli do jego chwytaka - precyzuje naukowiec.

Żółty zwierzak bez problemu wchodzi i schodzi po schodach. W przeciwieństwie do zwykłego psa, widzi wszystko dookoła. Jeżeli naciśniemy jego grzbiet, jego łapy ugną się, po czym robot powróci do poprzedniej pozycji. Umie też wracać do punktu, z którego rozpoczął spacer. Potrafi też aportować. Można go nawet wysłać po książki do uczelnianej biblioteki. Pójdzie, odbierze książki i je przyniesie, ale sam nie poprosi o potrzebne pozycje z bibliotecznej półki. Nie poprosi, bo nie wydaje dźwięków, nie licząc szmeru elementów, z których go zbudowano.

Co jeszcze można mu zlecić? Tylko nasza głowa nas ogranicza - odpowiada Głuchowski.