Pełna emocji była dzisiejsza konferencja prasowa z udziałem Patryka Jakiego w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. W trakcie spotkania z mediami doszło do spięcia między polskim politykiem a włoską dziennikarką. Poszło o decyzję francuskiego sądu w sprawie Marine Le Pen.
Wiceprzewodniczący grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Patryk Jaki na wspólnej konferencji prasowej z włoskim współprzewodniczącym Nicolą Procaccinim z partii Bracia Włosi skrytykował wyrok w sprawie Marine Le Pen.
Zakazali Marine Le Pen, która prowadziła w sondażach, startu w wyborach, aby uniknąć ryzyka, że wygra w przyszłości. To nie jest demokracja (...). I zrobili to, mimo że zachodni system demokratyczny opiera się na domniemaniu niewinności i, co ważne, prawie do apelacji. Prawo do odwołania to jest system zachodniej cywilizacji. Powiedzmy to sobie szczerze, szef Rady Konstytucyjnej, który podjął tę bezprecedensową decyzję, jest wieloletnim politykiem z partii (prezydenta Emmanuela) Macrona. Niedawno był szefem biura Macrona - powiedział Jaki.
Jaki uważa, że w ten sposób odebrano we Francji prawo obywatelom do wyboru tej osoby, którą faktycznie chcą wybrać. Widzą, że ludzie nie wierzą już w ich propagandę, więc teraz chcą odebrać im prawa i oddać je sędziom wybranym przez nich. Zamiast ludzi będą decydować sędziowie. I to nie jest podział władzy, to nie są rządy prawa, to nie jest demokracja. To jest tyrania oligarchii - dodał Jaki.
Słowa Jakiego wywołały reakcję włoskiej dziennikarki. Przedstawicielka magazynu "L’Espresso" - tak się przedstawiła - skrytykowała polskiego polityka za to, że ocenia wolny wymiar sprawiedliwości innego kraju.
Jak śmiesz? Stawiasz się w sytuacji, w której mówisz, że to, co robią urzędnicy we Francji, jest złe. Na jakiej podstawie? Nie jesteś nawet Francuzem - powiedziała dziennikarka, podnosząc głos.
Dodała, że decyzji w sprawie Le Pen nie podjęła Komisja Europejska, a francuscy sędziowie. Więc osądzasz ich i mówisz, że nie mogą wykonywać swojej pracy. W imię czego? (...) Mówisz o propagandzie, ale to ty sprzedajesz wszystkim teraz, tutaj, propagandę - powiedziała.
Jaki odparł, że powinna w tej sytuacji "odpowiedzieć na pytanie, jakiego rodzaju niezależność reprezentuje mężczyzna z sądu, który był politykiem od trzech dekad".
Dziennikarka tymczasem ponownie skrytykowała Jakiego za krytyczne słowa pod adresem francuskich sędziów. Polityk z kolei odparł, że nie odpowiedziała na jego pytanie i powtórzył je. Na przyszłość jest coś takiego, co możemy nazwać kulturą - powiedział Jaki.
Może nie znasz zarzutów (wobec sędziego w sprawach dotyczących Marine Le Pen) i może powodem twojego śmiechu jest to, że nie jesteś poważną dziennikarką - dodał Procaccini, zwracając się do Włoszki. To jest obraźliwe i powinien pan całkowicie przestać - odparła dziennikarka.
Wymiana zdań zakończyła się prośbą rzecznika EKR o zadanie kolejnego pytania.
Sąd w Paryżu orzekł w poniedziałek karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch w zawieszeniu, dla Marine Le Pen za defraudację środków publicznych. Orzekł również pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który będzie egzekwowany natychmiast.
Oznacza to, że Le Pen, która trzykrotnie starała się o urząd prezydenta, nie będzie mogła kandydować w wyborach prezydenckich w 2027 roku, chyba że do tego czasu sąd wyższej instancji wyda korzystny dla niej wyrok. Postępowanie w sądach wyższej instancji trwa we Francji od kilku miesięcy do nawet kilku lat.