Mutyzm wybiórczy to zaburzenie lękowe, które objawia się tym, że dziecko, które normalnie komunikuje się w domu, to jednak np. w szkole nie mówi ani słowa. Bywa, że takie dzieci, mówią tylko do wybranych osób, tylko dorosłych lub tylko rówieśników. Kiedy dziecko czuje się pewnie i bezpiecznie, nie ma problemu z wypowiadaniem się. Z kolei w sytuacji, kiedy jest zestresowane bądź czuje się zagrożone – milknie. Październik jest miesiącem świadomości tego zaburzenia. Z neurologopedą Moniką Cabałą, współautorką książki „Mutyzm wybiórczy w praktyce terapeutycznej” rozmawiała Marlena Chudzio.

Marlena Chudzio, RMF FM: Są różne powody, dla których dzieci nie mówią. Jak rozpoznać, kiedy to mutyzm wybiórczy?

Monika Cabała, neurologopeda: Zawsze, kiedy jest problem z tym, że dziecko się nie komunikuje i rodzice mają wątpliwości, co się dzieje, warto zgłosić się do logopedy lub do neurologopedy, który często kieruje do innych specjalistów np. do laryngologa lub neurologa. Natomiast moja praktyka pokazuje, że jest bardzo dużo dzieci z mutyzmem wybiórczym. To takie dzieci, które w pewnych okolicznościach się komunikują, a w innych nie - jest to widoczne najczęściej, kiedy zaczynają przedszkole - wtedy okazuje się, że w domu są głośne i radosne, a w przedszkolu przestają się odzywać.

Czyli to jest taka sytuacja, w której w domu normalnie z dzieckiem rozmawiamy - słowami - a nie na migi, a w przedszkolu pani przekazuje, że ono nie mówi w ogóle.

Dokładnie tak. Może nie rozmawiać z nauczycielką, ale może też nie rozmawiać z dziećmi. Objawy są różne. Jedne dzieci rozmawiają tylko z dorosłymi, inne rozmawiają tylko z dziećmi. Natomiast mnóstwo jest takich maluchów, które nawiązują kontakt z rówieśnikami, ale nie ma w ogóle komunikacji z nauczycielem w przedszkolu lub w szkole.

I co w tej sytuacji powinien zrobić rodzic?

Bardzo często rodzice słyszą, że przesadzają, że im się tylko wydaje, lub że dziecko ma czas żeby z tego wyrosnąć. Zwłaszcza mamy słyszą często, że są nadgorliwe, że są nadopiekuńcze, że wymyślają problemy. Tymczasem to jest realny problem u dzieci. W sytuacji, kiedy dziecko zaczyna przedszkole, zaczyna okres adaptacji. Trwa to około miesiąca. Musi się odnaleźć w nowym miejscu, przyzwyczaić do nowych koleżanek i kolegów, do reguł panujących w przedszkolu. Jeżeli dziecko ma wtedy problem z komunikacją, jest wycofane, milczy, to dajemy czas na adaptację i obserwujemy, czy to nie rozwija się w kierunku mutyzmu wybiórczego. Natomiast, jeżeli dziecko milczy w przedszkolu lub szkole dłużej niż miesiąc, to wtedy już mamy realne powody, by podejrzewać, że jest to mutyzm wybiórczy.

Cytat

Jeżeli dziecko milczy w przedszkolu lub szkole dłużej niż miesiąc, to wtedy już mamy realne powody, by podejrzewać, że jest to mutyzm wybiórczy.

Kiedy takie zaburzenie może się pojawić? Czy to tylko wtedy, kiedy dziecko zaczyna swoją przygodę z placówką, czy może się pojawić też później?

Najczęściej diagnozujemy dzieci w wieku przedszkolnym, czyli od trzeciego roku w górę. Bardzo często zdarza się tak, że dziecko chodzi rok do takiej placówki i rodzic słyszy: dajmy mu czas, on jest nieśmiały, wyrośnie z tego, przejdzie mu, minie, ja też taka byłam. Często dopiero po roku zaczyna się właściwa diagnoza. Coraz rzadziej zdarza się, że dziecko jest diagnozowane w podstawówce. Czasem dziecko, będąc w przedszkolu,  wytwarza pewne kompensacje, jeżeli samo nie mówi, a ma kolegę lub koleżankę, z którym rozmawia, to to drugie dziecko zaczyna pełnić rolę adwokata. I nauczyciele, którzy mają pod opieką np. 25 dzieci nie są w stanie wyłapać, że dziecko samo się nie komunikuje, tylko zgłasza trudności poprzez kolegę lub koleżankę. To się już zdarza rzadziej. Duże podziękowania dla nauczycieli przedszkolnych, którzy bardzo często sami zauważają, że jest trudność w komunikacji i mówią o tym rodzicom. Bywa, że dziecko w domu jest głośne, radosne, rozmawia ze wszystkimi. Wtedy milczenie w przedszkolu bywa dla opiekunów szokiem i przyjmują to z niedowierzaniem. Dopiero gdy np. zobaczą materiał filmowy z przedszkola, gdzie dziecko jest wycofane, nie rozmawia z nikim, otwierają im się oczy i zaczynają szukać pomocy.

Jak odróżnić dziecko nieśmiałe? Nasze dzieci przecież mają prawo być nieśmiałe. Nie wszyscy jesteśmy duszami towarzystwa, nie wszyscy wchodząc w nowe środowisko, od razu rzucamy żartami.

To jest bardzo trudne do zróżnicowania, zwłaszcza, jeżeli mówimy o mutyzmie wybiórczym tzw. lekkiego stopnia. Nasilenie objawów bywa różne. Niektóre dzieciaki potrzebują po prostu więcej czasu, żeby zacząć z kimś rozmawiać. Mówi się, że nieśmiałość jest przede wszystkim cechą charakteru. Z reguły dzieci nieśmiałe bywają nieśmiałe bądź wycofane w większości miejsc. Tak w domu jak i na placu zabaw. Nie będzie tutaj różnicy w zachowaniu, bez względu na to, czy będzie miało kontakt z dziećmi, czy osobami dorosłymi. Natomiast w przypadku mutyzmu wybiórczego jest tak, że są pewne miejsca lub pewne osoby, z którymi dziecko nie jest w stanie nawiązać kontaktu. Między mutyzmem wybiórczym lekkiego stopnia a nieśmiałością granica jest bardzo płynna i nawet psycholodzy, z którymi rozmawiam, też nie potrafią jednoznacznie określić, gdzie się kończy mutyzm a zaczyna nieśmiałość.

A jak już coś takiego nas zaniepokoi, to do kogo się udać? Niektórzy pomyślą, że jak dziecko nie mówi, to po co do logopedy?

Tutaj też trwa dyskusja między specjalistami. Niektórzy uważają, że mutyzmem wybiórczym powinien zajmować się psycholog, ponieważ jest to zaburzenie z kręgu zaburzeń lękowych. Za granicą, w bardzo wielu krajach, terapią mutyzmu zajmują się logopedzi. Skoro jest to lęk przed mówieniem, a mówieniem zajmują się logopedzi, to logopeda powinien z tym problemem pracować. Natomiast myślę sobie, że nie ma takiego rozgraniczenia, bo podstawą pracy z dzieckiem z mutyzmem wybiórczym jest to, żeby nawiązać dobrą relację terapeutyczną. Jeżeli dziecko nam zaufa, poczuje się u nas bezpiecznie, komfortowo, to wtedy mamy bardzo duże szanse na to, że uda nam się pomóc temu dziecku. Bez względu na to, czy będziemy psychologiem, pedagogiem czy też logopedą.

Jak wygląda taka terapia? Wyobrażam sobie, że jeżeli nasze dziecko mówi świetnie w domu, nie ma problemu np. u babci albo w kontakcie jeden na jeden, to gdy zaprzyjaźni się z logopedą, to z nim również będzie rozmawiać. Choć to nie przełoży się na mówienie w innych miejscach.

Ważne jest to, żeby pracować w tych miejscach, w których dziecko się nie odzywa. Jeżeli dziecko nie rozmawia np. w sklepie, to wtedy rodzic musi przepracować z dzieckiem rozmawianie w sklepie, załatwianie zakupów, proszenie o zakupy. Jeżeli jest problem np. w szkole albo w przedszkolu, to musimy działać właśnie tam. Przed Covidem było nam dużo łatwiej, ponieważ rodzice mogli wchodzić do placówki i na początku wspierać dzieci w terapii. Pracował rodzic, dziecko, terapeuta i nauczyciel. Natomiast niestety epidemia pewne rzeczy skomplikowała. W wielu szkołach i przedszkolach trzeba ustalać nowe strategie i szukać nowych rozwiązań.

Czy Covid, poza sytuacją terapeutyczną, coś zmienił dla tych dzieci? Były przez pół roku zamknięte w domu, co jakiś czas trzeba było pani wysłać pracę domową. Idealna sytuacja dla dzieci, które nie chcą mówić w szkole.

Paradoksalnie dla większości dzieci, które mam pod opieką,  przebywanie z rodzicami przez tak długi czas, okazało się pozytywne. Co jest bardzo ciekawe: zacieśnienie relacji rodzinnych, spędzanie więcej czasu z rodzicami, wzmocniło u tych dzieci poczucie pewności siebie. Wszystkie dzieci u mnie w terapii, które po przerwie poszły do przedszkola i do szkoły - mówią w placówkach. Natomiast pojawił się nowy problem, z którym my specjaliści musimy się zmierzyć - i to jest nie tylko moje doświadczenie. Coraz więcej dzieciaków, które zaczęły chodzić do przedszkola przed pandemią i normalnie mówiły, po powrocie, przestały się komunikować. To dla nas wszystkich nowa sytuacja.

Rodzicowi pewnie trudno zrozumieć taką sytuację. Czy powinniśmy zachęcać nasze dzieci do rozmawiania?

Myślę sobie, że niejako zmuszanie dziecka do tego, żeby się odezwało, jest tak naprawdę najgorszą rzeczą, którą rodzic może zrobić. Drugą w kolejności złą postawą jest odpowiadanie za dziecko. Możemy wspierać komunikację, natomiast nie możemy zmuszać do tego, żeby mówiło, ani nie możemy za nie odpowiadać. Wtedy dziecko nauczy się, że nie musi mówić, bo i tak rodzic za nie odpowie. Nam, jako logopedom, też jest trudno, bo bardzo często mówimy do dziecka: powtórz ze mną, powiedz jeszcze raz. Trzeba się nauczyć mówić do dziecka tak, żeby chciało się z nami komunikować. Proszenie, żeby się odezwało, wymuszanie na nim odpowiedzi, obiecywanie nagród za rozmowę, nie da żadnego efektu. Tak naprawdę zmiany muszą zacząć się w zachowaniu małego człowieka. Niestety to lęk sprawia, że dziecko nie jest się w stanie odezwać. Bywa, że bardzo chce, ale coś ściska je w gardle.

Cytat

Możemy wspierać komunikację, natomiast nie możemy zmuszać dziecka do mówienia, ani nie możemy za nie odpowiadać.

Co może zrobić np. nauczyciel przedmiotowy w takiej sytuacji? Nie wychowawca, nie terapeuta. Ma odpuścić odpytywanie takiego ucznia?

Uważam, że nie. Natomiast na początku, gdy jeszcze dziecko nie zna tego nauczyciela, to sugeruję, żeby zacząć odpytywać dziecko na zasadzie kartkówki albo poprzez nagrywanie np. dyktafonem. Natomiast docelowo dążymy do tego, żeby jednak dziecko odpowiadało ustnie. Można próbować na konsultacjach, w kontakcie jeden na jeden.

Czy oprócz mówienia dzieci z mutyzmem maja jeszcze inne problemy?

Moim zdaniem bardzo ważny jest rzetelny wywiad z rodzicem, bo bardzo często niemówienie to tylko wierzchołek trudności. Często dzieci mają problem z jedzeniem, ze zgłaszaniem potrzeb fizjologicznych w placówce. Bywa, że nie skorzystają z toalety w szkole i dopiero w domu załatwiają swoje potrzeby. Często boją się wody, burzy, hałasu. To są różnego rodzaju lęki, nad którymi też trzeba pracować. Często mają zaburzenia integracji sensorycznej - nie lubią huśtawek, karuzeli, wspinania po drzewach. Jeżeli tylko macie państwo jakiekolwiek wątpliwości, nie słuchajcie dobrych rad, że to minie. Lepiej udać się  na konsultację do specjalisty.

Opracowanie: