Rodzice zazwyczaj z utęsknieniem czekają na pierwsze słowa dziecka. Postrzegają to jako dowód na poprawny rozwój intelektualny malucha. Często jednak lekceważą pierwsze objawy tego, że w tym zakresie nie wszystko przebiega tak, jak powinno. Bywa, że są uspokajani przez otoczenie różnymi mitami dotyczącymi rozwoju mowy. Obalamy najpopularniejsze z nich.

To prawda, że rozwój przebiega u dzieci indywidualnie. W każdym zakresie. Zarówno w sferze emocjonalnej, ruchowej i intelektualnej. Np. chodzić zaczynają już 11-miesięczne maluchy, ale i 1,5-roczne. Obie te sytuacje mieszczą się w ramach normy. Jednak niechodzący dwulatek to już poważny problem i nie można tego tłumaczyć indywidualnym tempem dojrzewania.

Prawdą jest też, że wiele maluchów rozwija się skokowo. Czyli po chwilowym przestoju, nagle dziecko opanowuje w krótkim czasie wiele umiejętności. Ważne by uważnie obserwować dziecko i nie bać się pytać oraz konsultować ze specjalistami. Wyczulić się także na tzw. "dobre rady":

"Jeszcze was zagada"

Zazwyczaj autorzy tych zdań potrafią podać wiele przykładów z życia potwierdzających te tezy. Są one nieprawdziwe z kilku powodów. To, że dziecko przełamie ostatecznie swoje trudności, nie oznacza, że one nie występowały. Brak rozwoju mowy na poziomie adekwatnym do wieku może powodować frustrację, stres i trudności w kontaktach rówieśniczych. Po prostu dziecko nie może nawiązać relacji, więc bywa pomijane w zabawie przez rówieśników.

"Ma czas, dopóki nie pójdzie do szkoły"

Brak możliwości werbalnego przetwarzania informacji utrudnia poznawanie świata. Nawet, jeśli dziecko ostatecznie nadrobi zaległości w komunikacji, jego wiedza z różnych zakresów będzie uboższa niż mówiących prawidłowo rówieśników. To może odbić się na osiągnieciach szkolnych. Wprawdzie norma wskazuje wiek 6 lat, jako czas osiągnięcia pełnej sprawności językowej, w tym posługiwania się wszystkimi głoskami, ale to nie oznacza, że opóźnienia nie da się zauważyć w wieku 3, 4 i 5 lat.

"Chłopcy mówią później"

To kolejny mit, niepoparty żadnym wskazaniem naukowym. Owszem, statystycznie porównując, może okazać się, że dziewczynki wcześniej osiągają kolejne poziomy rozwoju mowy. Nie ma jednak żadnego powodu, aby chłopcy mieli rozwijać się w tym zakresie wolniej niż pokazują normy.

"U nas to rodzinne"

Umiejętność mowy jest nabywana poprzez doświadczenie. Jeśli np. w rodzinie mało się rozmawia i czyta, maluchy wiele godzin spędzają przed telewizorem lub tabletem, być może wszystkie dzieci w danej rodzinie będą miały problem z rozwojem komunikacji. Dziedziczne bywają też wady anatomiczne, takie jak zbyt krótkie wędzidełko podjęzykowe lub nieprawidłowy zgryz. To mogą być czynniki utrudniające np. prawidłowe wypowiadanie głosek czyli artykulację. Nie ma jednak przesłanek, by w takiej sytuacji czekać z terapią, bo jest to skłonność rodzinna.

"Jest leniwe"

Prawidłowo rozwijające się dziecko nie jest leniwe w komunikacji. Chce się dzielić swoimi spostrzeżeniami, chce osiągać cele np. dostać zabawkę, o którą trzeba poprosić. Nie ma świadomości, że w rozwój mowy wkłada wysiłek, więc nie może z niego świadomie zrezygnować z powodu lenistwa. Na wczesnym etapie dziecko po prostu dąży do zdobywania samodzielności. Być może stoi przed ścianą, której nie potrafi pokonać. Możliwe, że potrzebuje większej stymulacji niż rówieśnicy, ale nigdy nie jest to "jego wybór".

"Teraz rozwija się ruchowo"

Rozwój malucha przebiega harmonijnie. Jedna nabyta umiejętność jest przygotowaniem do kolejnej. Tzw. duża motoryka, czyli chodzenie, siadanie, raczkowanie to ćwiczenie koordynacji mięśni potrzebnej także przy mówieniu. Umiejętność gryzienia i przełykania ćwiczona podczas zjadania stałych posiłków, szykuje aparat mowy do wytwarzania głosek. Owszem, zdarza się, że obserwujemy, że dziecko, które właśnie nauczyło się chodzić, na chwilę traci zainteresowanie np. oglądaniem książeczek. Nowa zdolność pochłania je bowiem bez reszty. To jednak mija po pewnym czasie i nigdy nie doprowadza do opóźnień w rozwoju innych zdolności.  

"Nie mówi, ale wszystko rozumie"

Gdy uczymy się nowego języka, obserwujemy czasem sytuację, gdy więcej rozumiemy, niż potrafimy powiedzieć. Jeśli jednak znamy jakieś słówko, umiemy go używać zarówno w mowie czynnej, jak i w biernej. Nie ma więc możliwości, abyśmy zupełnie nie mówili w jakimś języku, ale wszystko rozumieli. Sytuacja jest też nieprawdopodobna przy nauce języka ojczystego. Skąd więc bierze się taki wniosek rodziców? Dzieci uczą się przez obserwację więcej niż poprzez słowa, które do nich mówimy. Gdy więc podajemy im łyżkę i mówimy "jedz", znają tę sytuację z doświadczenia i wiedzą, co trzeba zrobić. To nie znaczy, że poproszą o jedzenie słowami, albo, że w zabawie, mając do dyspozycji wiele przedmiotów, po poleceniu "nakarm misia", będą wiedziały, czego oczekujemy.

Kiedy udać się do logopedy:

  • gdy dwumiesięczne niemowlę nie uśmiecha się do nas świadomie
  • gdy roczne dziecko nie mówi ani jednego słowa
  • gdy dwulatek nie składa dwóch słów. Proste zdania np: "daj to"
  • gdy trzylatek nie buduje zdań
  • gdy czterolatek nie mówi lub zastępuje głoski, w, f, d, t, s, z ,c, dz, k, g, l, ś, ź, ć, dź. Nie opowiada, nie widzi związków przyczynowo-skutkowych
  • gdy pięciolatek nie mówi głosek szumiących: sz, ż, cz, dż
  • gdy sześciolatek nie mówi głoski: r
  • gdy dziecko mówi niepłynnie i wiążą się z tym napięcia i tiki obserwowane z ciele
  • gdy dziecko konsekwentnie nie mówi w określonych sytuacjach (np. szkole czy przedszkolu)
  • gdy jakąkolwiek głoskę realizuje międzyzębowo - wystawiając język na zewnątrz buzi
  • gdy brzmienie jakiejkolwiek głoski odbiega od normy