W dobie nieustannego stresu, przebodźcowania i szybkiego tempa życia, coraz więcej osób szuka skutecznych i prostych metod na natychmiastowe wyciszenie umysłu i pobudzenie ciała. Jednym z takich narzędzi — zaskakująco prostym i darmowym — jest… zimny prysznic. Choć na samą myśl wielu dostaje gęsiej skórki, okazuje się, że kilkadziesiąt sekund pod strumieniem lodowatej wody może zdziałać cuda dla naszego układu nerwowego.
Nie musisz stać pod zimnym prysznicem przez długie minuty. Badania oraz doświadczenia osób praktykujących ekspozycję na zimno wskazują, że już 30 sekund wystarczy, by poczuć znaczną różnicę.
Ekspozycja na zimną wodę uruchamia szereg mechanizmów obronnych organizmu. W momencie kontaktu ze skrajnie niską temperaturą ciało aktywuje współczulny układ nerwowy (sympatyczny), który odpowiada za reakcję "walcz albo uciekaj". Serce zaczyna bić szybciej, oddech się pogłębia, a krew szybciej krąży, dostarczając tlen do mózgu i mięśni.
Po chwili, gdy organizm zaczyna się adaptować, dochodzi do aktywacji przywspółczulnego układu nerwowego (parasympatycznego) - tego, który odpowiada za relaksację i regenerację. To właśnie ten moment uznaje się za naturalny "reset" dla układu nerwowego. Następuje obniżenie poziomu kortyzolu (hormonu stresu), poprawa koncentracji oraz zwiększenie odporności psychicznej.
Zacznij od końca... ciepłego prysznica. Nie rzucaj się od razu na głęboką (czy raczej lodowatą) wodę. Na początku zastosuj zasadę: ciepło + zimno. Weź prysznic tak, jak zawsze, a na koniec:
- przekręć kurek w stronę chłodniejszej wody,
- polej nogi, potem ręce,
- na końcu - tułów i kark.