Jazda na rowerze i hulajnodze tylko w kasku! Taki obowiązek obejmie dzieci do 16-go roku życia - zapowiada Ministerstwo Infrastruktury. Zmiany w przepisach mają wejść w życie jeszcze w tym roku. "Nie ma miesiąca, by do Szpitala przy ulicy Banacha w Warszawie nie trafiał pacjent po wypadku na hulajnodze" - mówi nam pracujący tam neurochirurg doktor Artur Balasa.
Marcin Czarnobilski, redakcja "Twoje Zdrowie": Pracuje pan doktor na oddziale neurochirurgii. Jak dużo osób po wypadkach na hulajnogach elektrycznych tam trafia?
Dr Artur Balasa, neurochirurg: Na moich dyżurach, obecnie przyjmuję pacjentów po takich urazach raz, dwa razy w tygodniu.
Jakiego dokładnie rodzaju są to urazy?
To są urazy czaszkowo-mózgowe, czyli po pierwsze złamania w obrębie czaszki lub urazy samego mózgu. Czyli mamy tu do czynienia - od wstrząśnienia mózgu, po stłuczenia mózgu, po krwiaki przymózgowe i śródmózgowe, głównie przymózgowe, co już jest naprawdę zagrożeniem życia. Pacjenci, powikłania po takich urazach nieraz mają już do końca życia, zostają inwalidami.
Mózg to niezwykle wrażliwy organ. Która jego część jest tutaj szczególnie narażona na konsekwencje takich wypadków?
Mózg jest strukturą, która w samej czaszce ma swoją pewną bezwładność. W urazach wysokoenergetycznych - gdzie jest przyspieszenie, gwałtowne zahamowanie - mózg dalej się porusza w czaszce, mimo zatrzymania głowy - opisując tak obrazowo. Stłuczenia mózgu najczęściej dotyczą płatów czołowych i skroniowych.
Wspomniał pan doktor, że taki uraz, taki wypadek może się skończyć nawet inwalidztwem. Czy dochodzi też do innych konsekwencji w postaci np. zaburzeń pamięci?
Tak, takie deficyty są i już nawet w badaniu przyłóżkowym widzimy, że ci pacjenci są najpierw są zdezorientowani, później mają zaburzenia pamięci. Płaty czołowe odpowiadają za tzw. funkcje wyższe u człowieka, czyli za myślenie abstrakcyjne też. No i też nawet do zmian zachowań dochodzi. Przykładowo, ze spokojnego człowieka - po urazie - robi się agresywny wobec na przykład rodziny, więc jak najbardziej, takie zaburzenia z kręgu neuropsychologii i które zostają z pacjentami, obserwujemy.
Zapowiadane zmiany przez Ministerstwo Infrastruktury przewidują obowiązek zakładania kasku przez dzieci do 16. roku życia. Jak właściwie działa taki kask? Bo chyba nie uchroni przed urazem w stu procentach?
Kask na pewno zredukuje liczbę tych poważnych urazów głowy, czyli na przykład wstrząśnienie mózgu, podczas gdy przy jego braku mogłoby dojść do stłuczenia mózgu, czyli dużo poważniejszego urazu głowy. Taki kask działa na zasadzie przyjmowania energii. Bez niego, w razie uderzenia głową o twarde podłoże, tę energię przejmują albo twarzoczaszka, czyli nos, zatoki przynosowe lub sama czaszka, czyli sklepienie czaszki. De facto, jak widzimy złamania w obrębie czaszki, no to wiemy, że część energii poszła w czaszkę i to jest ważne i czasami lepsze dla pacjenta przy takim urazie, bo ta energia kinetyczna została jakby rozproszona po czaszce, więc nie przeszła bezpośrednio na mózg. A więc analogicznie, jeżeli mamy dodatkowo jeszcze założony kask, to on ma funkcję właśnie zbierania tej energii kinetycznej, co jest szalenie istotne, gdyż nasz mózg jest wtedy bardziej chroniony.
I na koniec - ku przestrodze - czy może pan doktor przywołać przykłady takich zdarzeń, konkretnych pacjentów, którzy trafili na neurochirurgię właśnie wskutek wypadku na hulajnodze.
Mam wiele, naprawdę wiele takich przypadków. Pamiętam taką młodą dziewczynę, po urazie głowy z krwiakiem przymózgowym nadtwardówkowym. To był bardzo poważny stan. Szybko ją zoperowaliśmy i wyszła bez szwanku, mimo że była pacjentką nieprzytomną. Inny przykład z życia to student, który wracał z imprezy po zdanych egzaminach. Był tam alkohol i padł pomysł, że wracamy hulajnogą. Skończyło się to tragicznie. Pacjent długo u nas leżał, bo ciągle były jakieś powikłania i to też infekcyjne. Wymagał leczenia operacyjnego. No i niestety ma duże deficyty ruchowe. Z tego co wiem, porusza się na wózku.