Do Wigilii już niespełna tydzień. Jedni czują przyjemne rozluźnienie, wprowadzają się w świąteczny klimat. Inni są podenerwowani. Dlaczego ten wyjątkowy czas bywa dla nas tak trudny? Jak przygotować się do spotkania z rodziną przy wigilijnym stole, by nie dopuścić do kłótni? Czy można uniknąć szaleńczej gonitwy w poszukiwaniu gwiazdkowych prezentów? Przeczytajcie, co radzi psycholog Tomasz Kafel ze szpitala Św. Ludwika w Krakowie!

Katarzyna Staszko, RMF FM: Mówi się, że święta to wariacki okres. Możemy to zobaczyć w słynnych amerykańskich komediach np. w cyklu "W krzywym zwierciadle". Ale dlaczego właściwie w święta jak i po ich zakończeniu bywamy zmęczeni? Dlaczego potrafią nas wykończyć?

Tomasz Kafel, psycholog, szpital św. Ludwika w Krakowie: Święta jak i inne ważne wydarzenia, mogą być źródłem stresu. Tym bardziej, jeżeli przygotowania do tych świąt wymagają czasu, energii, często dodatkowych funduszy. Co ciekawe, amerykańskie badania pokazują, że około 45 proc. respondentów obawia się sezonu świątecznego. W rzeczywistości jest tak, że święta kojarzymy głównie z pozytywnymi emocjami. W latach 60. Badacze Holmes i Rahe skonstruowali skalę wydarzeń, przypisując im konkretną siłę stresu jaką możemy wtedy odczuwać. Okazało się, że święta są wydarzeniem zajmującym jedno z ostatnich miejsc na tej skali, co nie oznacza, że nie mogłyby być gdzieś wyżej, gdybyśmy takie badania jeszcze powtórzyli. Na świąteczny stres głównie skarżą się kobiety. Jednocześnie to one przyjmują na siebie ogrom odpowiedzialności za ich przygotowanie. Jeśli dodamy do tego takie czynniki jak samotność, kłopoty finansowe, czy jakieś trudne wyzwania, z którymi sobie radzimy sobie na co dzień, no to święta mogą się okazać nie lada wyzwaniem. W efekcie jesteśmy zmęczeni nieustannym działaniem na najwyższych obrotach, kiedy to ten stres, który odczuwamy jest nie tyle motywujący i nie tyle dobry, co właściwie szkodzi. Wtedy pojawia się większa drażliwość, zmęczenie, czy nawet spadek odporności.

Mówiliśmy o tym, że święta to okres stresujący. Być może dlatego, że są to spotkania rodzinne. A te nasze rodzinne relacje różne wyglądają. Czasami widujemy się tylko raz w roku, siedzimy do późnych godzin wieczornych, a nawet przez kilka dni przy świątecznym stole. No i tam padają różne pytania, poruszane są trudne tematy. Jak przygotować się na takie spotkania, co powiedzieć sobie samemu, swojej psychice?

Powiedziałbym, mniej nastawienia obronnego, a więcej rozmowy i akceptacji. I to jest - co ciekawe - recepta i dla dzieci i dla dorosłych. Podczas świąt, wielokrotnie porusza się trudne, niewygodne tematy  - takie które prowadzą do sprzeczek. Wtedy wzrasta napięcie, a całe spotkanie absolutnie traci swój urok. A przecież nie o to nam chodzi. Badacze sugerują, żeby skupić się na rodzinnym przeżywaniu świąt. Żeby mówić o bliskości, o wsparciu, o zaufaniu. Być zaciekawionym tym, jaką historie w ciągu tego roku tworzy każda z tych osób, którą widzimy rzadko. Przykładanie nadmiernej uwagi do rzeczy materialnych, a nawet chęć spotkania się z każdym za wszelką cenę, nawet jeżeli te spotkania są na chwilę - absolutnie nie będzie pomagać. To wpędzi nas w pośpiech, a na pewno nie powinno zastąpić czasu radości i bliskości i radości z bycia razem.

Odnośnie tego pośpiechu, to też przepracowałam na sobie, ponieważ już od lat nie mieszkam w mieście, w którym się wychowałam. Więc co roku biegałam z wywieszonym językiem, "odbębniając" krótkie spotkania z przyjaciółmi. I dopiero niedawno odkryłam, że mogąc poświęcić jednej osobie i jej rodzinie pół dnia, czas jest o wiele fajniej wykorzystany, a ja dobrze się z tym czuję. Zaś reszta osób nawet się nie obraża, że nie dałam znać o swoim przyjeździe, a tego się właśnie bałam.

Ten czas można i musimy podzielić. Mamy tak szerokie grona znajomych, mamy taką ilość kontaktów, że czasem zabraknie roku, żeby ze wszystkimi się spotkać, co dopiero jeśli mówimy o trzech albo czterech dniach. Odłóżmy niektóre odwiedziny na kolejne święta, na inne okazje.

Chciałam wrócić jeszcze to kwestii spotkań trudnych przy wigilijnym stole i tych tematów, które wywołują jakieś różne emocje. Czy można trochę wyreżyserować takie spotkanie, żeby potoczyło się w lepszym kierunku niż zwykle?

Myślę, że my sami jesteśmy odpowiedzialni za to jaką atmosferę budujemy, jaki nastrój wprowadzamy w gronie tych osób bliskich. Jeżeli mamy jakieś pomysły na to jak przywołać miłe wspomnienia, jak przekierować rozmowę na te tematy, które są ciekawe dla większości, które będą wzbudzać zainteresowanie, które są bezpieczniejsze niż polityka i kolejny sposób na przyrządzenie jakiejś wigilijnej potrawy,; gdzie teściowa pewnie nie musi zgadzać się z synową jak to powinno wyglądać, w końcu smaki każdy ma różne - to zdecydowanie tak. Możemy też zaaranżować  dla dzieci gry interaktywne.....

Przedstawienia?

Możemy przygotować przedstawienia, teatrzyk, pograć z dziećmi w planszówki. Dużo łatwiej będzie nam zbudować pozytywną, ciepłą atmosferę świąt, jeśli nie będziemy wykluczać dzieci na zasadzie: jesteście głośne - idźcie do pokoju, a zaprosimy jeszcze je do stołu , czy my zejdziemy na dywan i zrobimy coś razem z nimi. To samo tyczy się nastolatków. Zainteresujmy się tym, co oni mają do powiedzenia, zaprośmy ich do rozmowy, pokażmy im, że już niedługo będą dorośli i w różnych tematach mogą uczestniczyć - wtedy napięć powinno być zdecydowanie mniej.

A dlaczego kupując prezent, chodząc po świątecznych nastrojowych (mniej lub bardziej) galeriach handlowych wpadamy w szał?

Tu możemy mówić o wielu czynnikach, które skłaniają nas do tego żebyśmy uczestniczyli w tej masowej przedświątecznej gonitwie za prezentami. Jednym z tych czynników jest przekaz, czyli obraz jaki widzimy w filmach, reklamach i gazetach. Media kreują wizerunek takich świąt idealnych, który my chcemy zrealizować, nawet ogromnym nakładem energii i pracy. Dodatkowo w sklepach huczy od kolorowych, zwracających uwagę wystaw, zapachów, które wielokrotnie kojarzą się z czasem radości, czy dzieciństwa. Dzięki tej całej aurze, jesteśmy wprowadzeni w dobry nastrój, który często sprzyja swobodnemu wydawaniu pieniędzy. Czasem wydajemy zdecydowanie więcej, niż naprawdę potrzeba. Mechanizm ten wiąże się z aktywizowaniem naszych różnych przekonań i zachowań czysto konsumenckich. Dzięki stosowaniu różnych symboli świątecznych - od muzyki, aż po kolorowe światełka. Ten obraz promowany obraz, który widzimy w mediach, wiąże się często z  pewną cechą osobowości, jaką jest perfekcjonizm. Wtedy stawiamy sobie bardzo wysokie cele i wymagania, co do tego, jak święta powinny wyglądać, jak powinniśmy się z nich wywiązać, z ich organizacji, jak poradzimy sobie ze wszystkim sami - w tym również z zakupami. Przyglądając się czynnikom biologicznym, możemy mówić o układzie nagrody. To jest taki układ, który jest aktywowany wtedy, gdy dokonujemy np. zakupów - przez co poprawia się nasze samopoczucie. A to skłania nas do powtarzania tych zachowań i odgrywa bardzo ważną rolę np. w zakupoholizmie. Natomiast ważne jest, że dawanie sprawia nam ogromną przyjemność. Robiąc prezenty, my oczekujemy, wyobrażamy sobie reakcję naszych najbliższych, a ich zadowolenie daje nam ogromną radość. Rzeczywiście, z badań wynika, że to właśnie dawanie wzbudza więcej przyjemnych uczuć, niż samo otrzymywanie prezentów.

Wróćmy jeszcze do tego perfekcjonizmu. Wydaje mi się, że on bardzo często jest widoczny w kuchni, u osób, które organizują spotkanie wigilijne u siebie. Co zrobić jeżeli nasza mama, brat, czy teściowa, która organizuje wigilię i jest perfekcjonistką, krzywym okiem patrzy na wszystko, co nie idzie po jej myśli? Czy jest jakiś sposób, żeby taką perfekcjonistkę udobruchać i pozwolić jej na to, żeby posiedziała przez chwilę przy obrusie zalanym barszczem, żeby po prostu odpuściła?

To może być trudne. Dlatego to, co możemy zrobić jeszcze przed rodzinnym spotkaniem, to też pokazać, nazwać to czego my potrzebujemy w te święta. Ważne żebyśmy mieli wspólną wizję świąt. Natomiast to też nie jest oczywiste. Osoby, którym bardzo zależy, robią to często w dobrych intencjach, ich cele są jak najbardziej poprawne. Chcą, żeby wszystkim było dobrze, chcą przygotować się jak najlepiej. Dobrze wcześniej zaoferować pomoc, czy podzielić się obowiązkami. Jakoś też porozmawiać o tym, czego oczekujemy, czego byśmy chcieli uniknąć.

Wielokrotnie mówiliśmy o spokoju, wyluzowaniu, relaksie. A co to właściwie znaczy psychiczny relaks?

To jest taki stan, kiedy mamy więcej nastawienia "chce i mogę" niż "muszę". Nastawienie "chcę i mogę" łączymy z chwilą odpoczynku, czy możliwością zrezygnowania z różnych spraw, dzięki temu, że mamy przeczucie i przekonanie, że my sami decydujemy o tym, w co się angażujemy i w jakim stopniu. Kiedy zaś utkniemy w takim nastawieniu "muszę" to mówimy o powinnościach, które chcemy spełnić. A jeśli nam się nie powiedzie, to czujemy, że zawiedliśmy, a to pogarsza nasze samopoczucie. Receptą będzie pewnego rodzaju harmonia, stawianie sobie i innym realistycznych oczekiwań, dzielenie zadań i przyjmowanie pomocy. Natomiast ważna też będzie nasza zgoda, żeby nie wszystko było wykonane po naszej myśli, lecz tak, jak potrafią inni, z ich najlepszymi intencjami.

Mam wrażenie, że recepta na psychicznie zdrowe święta to w ogóle poradnik zdrowych relacji na co dzień!

Tak, bo to jest moment, gdy spotykamy się w tak szerokim gronie, że najlepiej wtedy to wszystko widać.

Święta są okresem nie tylko chaotycznym, ale też bardzo głośnym, jeśli towarzyszy nam masa dzieciaków. Czy wypada nam - dorosłym - zmuszać dzieci do spokojniejszego przeżywania tego czasu?

Jeśli poziom stresu i napięcia dorosłych jest wysoki, to zdecydowanie trudniej będzie znieść dziecięce śmiechy, głośne zabawy i bieganie. Natomiast to trochę brzmi jak jakieś formy zmuszania dzieci i nastolatków do podporządkowania się wizji osób dorosłych. Wszystkie formy zmuszania będą krzywdzące i mogą powodować dodatkowe spięcia, co absolutnie nie oznacza, że rodzice mają przestać być konsekwentni w swoich metodach wychowawczych, absolutnie nie.  Żeby uniknąć takich sytuacji warto porozmawiać wcześniej z nastolatkami, powiedzieć dlaczego nam zależy na niektórych zachowaniach. Należy uczyć młodsze dzieci oczekiwanych zachowań przy stole w ciągu roku. Ale spójrzmy też prawdzie w oczy. Jeśli wiemy, że niektórym członkom rodziny może nie odpowiadać hałas, wtedy warto po prostu zastanowić się nad kolacją w mniejszym gronie.

A jeśli już spędzamy ten czas w naprawdę dużym gronie, w całym przekroju wiekowym, to czy dobrym sposobem będzie stworzenie pewnego kodeksu świątecznego zachowania? Coś takiego wykorzystuje się np. na warsztatach twórczych czy w grupach fokusowych.

Gdyby stworzyć kontrakt, czyli spisać zasady, jak te nasze święta będą wyglądać, jak nasze spotkanie będzie wyglądać to myślę, że mogłoby to zadziałać. Natomiast jest jeden warunek. Te zasady i reguły wspólnie spędzanego czasu trzeba stworzyć razem. Najpierw porozmawiajmy w węższym rodzinnym gronie na co chcemy zwrócić uwagę, ustalmy co jest dla nas ważne i kto się na co zgadza. Gdyby taki kontrakt spisać i powiesić przy wejściu, może to by działało.Wspólnie omawiamy jego punkty szukając kompromisów i szanując zdanie innych. Sądzę że taki kontrakt obowiązujący wszystkich domowników mógłby się sprawdzić.

Ciekawe, jak wyglądałby taki kontrakt stworzony tylko przez dzieci. Mógłby nas, dorosłych, zaskoczyć?

Zdecydowanie i myślę nawet, że mogłoby nas zaszokować, gdyby dzieci zaczęły oczekiwać od rodziców wspólnej zabawy, tak jak dorośli oczekują od nich spokojnego siedzenia przy stole.

Czy możemy poradzić coś młodym rodzicom lub rodzinom, w których są szkraby? Co mogą zrobi, żeby te święta były mniej wariackie niż ubiegłoroczne?

Sądzę, że warto zastanowić się nad tym, czego zabrakło w ubiegłym roku, na czym warto się skupić jeszcze raz, może nawet wbrew oczekiwaniom. Stworzyć wspólną wizję świąt, która uwzględni różne ograniczenia, w tym te finansowe. Warto pamiętać, że ilość i cena prezentów nie zastąpi dzieciom wspólnie spędzonego czasu z dorosłymi i one naprawdę zdecydowanie bardziej skorzystają ze wspólnych zabaw z dorosłymi  niż z kolejnego prezentu.

Na koniec jeszcze pytanie ku przestrodze. Jak głęboko w naszej pamięci zapadają dobre i złe wspomnienia ze świąt?

Święta są takim czasem wyjątkowym, więc o wiele łatwiej zapamiętujemy, co się wydarzyło właśnie wtedy. A często też jest tak, że my przy każdych kolejnych świętach rozpatrujemy, wspominamy, komentujemy co się działo rok temu. Trudno może być wtedy, kiedy te nasze wspomnienia z jakich poprzednich świąt nie wypadają najlepiej. Stajemy się bardziej wycofani, niechętnie spędzamy czas z rodziną, staramy się jakoś mniej uczestniczyć w przygotowaniach. A to może jakby napędzać taką spiralę, gdzie z każdymi kolejnymi świętami, z każdym kolejnym rokiem będzie nam jakoś trudniej poczuć tą magię. A przecież to właściwie jest najważniejsze.