"Spokój i dokładny plan sprawią, że łatwiej będzie nam spędzać więcej czasu w domu" - podpowiada w rozmowie z RMF FM psycholog Dorota Minta. W Faktach i na RMF24 szukamy sposobów, jak przetrwać niełatwy czas epidemii koronawirusa.

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Stanęliśmy w obliczu tak zwanej kwarantanny społecznej. To dla wielu z nas nowa sytuacja. Trudno ją do czegokolwiek porównać. Czy jest jakakolwiek uniwersalna rada, jak podejść do tej sytuacji, o czym pomyśleć, żeby to przetrwać jak najłagodniej?

Dorota Minta: Żartując można powiedzieć, że spokój nas uratuje w tej sytuacji, ale trochę tak faktycznie jest. Wielu z nas latało samolotem i pamiętamy, jak stewardessa albo steward tłumacząc zasady bezpieczeństwa pokazywali, jak działają maseczki tlenowe. Używają wtedy zdania, w którym informują, że maskę należy założyć najpierw sobie, a potem osobie słabszej, potrzebującej. Nawet dziecku. Najpierw sobie. Myślę, że to metafora, która dobrze ustawia nas w sytuacji izolacji: dbając o własne zdrowie i własne bezpieczeństwo, jednocześnie dbamy o bezpieczeństwo innych.

To na pewno sytuacja trudna, bo mamy mniej kontaktów społecznych, musimy często pracować zdalnie, dzieci nie chodzą do szkoły. Dla nas, Polaków to jest ogromne wyzwanie. Borykamy się z tym, bo dla wielu z nas życie społeczne było najważniejsze, przyjaciele byli najważniejsi. W tle przewija się lęk przed chorobą, utratą pracy czy wręcz utratą ogólnego poczucia bezpieczeństwa.

Co możemy zrobić, aby ta sytuacja nie działała na nas zniechęcająco? Wiele osób już sygnalizuje, że z domu pracuje im się mniej efektywnie...

Jak pokazują badania przeprowadzone w podobnych sytuacjach w przeszłości, jednym z elementów, który pomaga przetrwać jest zrobienie planu. Chodzi o życie interwałami. Trochę przed ekranem, trochę pracując, trochę oprawiając sport i ruszając się, trochę zajęć domowych tak, żeby mieć plan i żeby był on różnorodny. Nie zakładajmy, że w sytuacji, kiedy nie mamy wokół siebie kolegów i okazji do rozmowy, wysiedzimy cztery godziny przy biurku, absolutnie nie. Załóżmy, że co godzinę czy półtorej zrobimy sobie przerwę: zjedzmy coś, poruszajmy się, wyjdźmy na balkon, zwróćmy uwagę na to, że na drzewach rozwijają się pąki... To dodaje optymizmu.

Czy dobrym pomysłem wobec tego jest stworzenie planu: 7:30 pobudka, 8:00 śniadanie, 8:20 spacer, 8:45 praca, o 11:00 przerwa... Chodzi o interwały tego typu?

Może nie aż tak sztywno, ale zdecydowanie tak. Ważne jest to, żeby wstać rano, żeby nie siedzieć w piżamie do 14:00. Przebierzmy się, może nie aż tak formalnie jak na co dzień, do pracy, narzućmy sobie w ten sposób pewien rytm. Ważne jest też to, żebyśmy dawkowali sobie informacje. Żebyśmy nie mieli cały czas włączonych kanałów informacyjnych, zróbmy sobie przegląd wiadomości przy porannej kawie, a potem znów popołudniu. Przeanalizujmy aktualne informacje z dziećmi, które nierzadko mają problem z przyswojeniem sobie informacji. Dbajmy o rzetelność, czyli korzystajmy z solidnych mediów. 

Starajmy się każdego dnia zrobić sobie odrobinę przyjemności. To może być popatrzenie na kwiaty na balkonie, wiele osób przywozi teraz kwiaty do domu, nawet mały bukiet tulipanów może wnieść trochę optymizmu do naszych mieszkań. Badania pokazują też, że w czasie kryzysu bardzo pomaga nam też robienie czegoś dla innych. Gdy jesteśmy altruistyczni, telefonujemy do sąsiadów z pytaniem, czy im nie zrobić zakupów, zrobienie zakupów w osiedlowej piekarni, która teraz gorzej sobie radzi, to zachowania które pomagają nam poradzić sobie z obciążeniem i utratą poczucia bezpieczeństwa.

Dla wielu osób wyzwaniem jest teraz to, że dużo więcej czasu niż do tej pory muszą spędzać ze swoimi bliskimi: mężem, żoną, partnerem, dziećmi, teściami... To już nie dwie godziny dziennie, tylko zdecydowanie więcej...

Dramatem może być sytuacja, w której w domu jest konflikt. Funkcjonują na szczęście porady psychologiczne on-line, moi koledzy udzielają takich porad zdalnie. To cieszy się dużym powodzeniem. Szukajmy też takiej pomocy w sytuacji, w której jesteśmy w kryzysie małżeńskim. Normalnie chodzilibyśmy na mediacje, teraz takiej możliwości nie ma.

Według mnie, ważne jest też w sytuacji, w której konfliktu nie ma i wszyscy lubimy się nawzajem, aby każda osoba miała choć odrobinę prywatności. Nawet jak mamy małe mieszkanie, zróbmy sobie rotacyjną przyjemność pobycia w samotności w którymś z pomieszczeń, choćby w kuchni. Chwila oddechu od innych jest dla nas bardzo ważna.

Wiele osób zastanawia się, jakie będą długofalowe skutki obecnej sytuacji. Zakładamy przy tym optymistyczny scenariusz, że za kilka miesięcy spojrzymy wstecz i popatrzymy na to wszystko z uśmiechem. Niektórzy prognozują, że wzrośnie liczba urodzeń dzieci, przyjdzie baby boom. Inni przewidują wzrost liczby rozwodów. Jaki scenariusz według pani jest najbardziej prawdopodobny?

Mam nadzieję, że fali rozwodów nie będzie, jak miało to miejsce w Wuhan. Efektem osobistym dla nas będzie pewnie większy wgląd w siebie. Mamy czas, aby zastanowić się nad tym, za czym w życiu warto gonić, aby zastanowić się, czy naprawdę musimy aż tak dużo mieć. Pracując zdalnie możemy w nieco inny sposób spojrzeć też na naszą pracę, może dojść do wniosku, że w życiu chcielibyśmy zajmować się czymś innym. Myślę, że wiele osób dokona w swoim życiu zmiany. Wiele wróci też na znane już tory, bo one są znane i bezpieczne. Głównym efektem, moim zdaniem, będzie dokonanie wglądu w siebie.

Autorefleksja?

Zdecydowanie tak. Do niedawna wielu z nas brakowało na nią czasu. 

Opracowanie: