David Fajgenbaum zachorował na niespotykana chorobę. Atakowała jego nerki i wątrobę – to była choroba Castelmana. Zachorował w 2010 i już trzy lata później leczenie i choroba doprowadziły jego organizm do takiego stanu, że był o włos o śmierci. Student medycyny żegnał się już z rodzina, kiedy odkrył, lek, który sprawił, że choroba weszła w stan remisji. Teraz pomaga leczyć innych.


David Fajgenbaum chciał zostać lekarzem jak jego tata. Jego matka zachorowała na raka i przedwcześnie zmarła, dlatego szczególnie interesowała go onkologia. Chłopak dostał się na studia medyczne - spełnił swoje marzenia i był na dobrej drodze, żeby zostać lekarzem. Jednak w 2010 roku jego życie się odmieniło. Zaczął mieć problemy zdrowotne - choroba atakowała jego nerki i wątrobę.

Zanim lekarze zdołali postawić właściwą diagnozę David spędził w szpitalu pięć miesięcy. Mężczyzna cierpi na chorobę Castlemana. To rzadkie schorzenie, które atakuje węzły chłonne. U Davida wykryto postać wieloogniskową choroby. Jest bardziej agresywna, a leki dostępne na rynku nie działały. Lekarze zaproponowali Davidowi chemioterapię. Kuracja była skuteczna, niestety, wyniszczała jego organizm.

Po trzech latach leczenia organizm Davida był w takim stanie, że chłopak był o krok od śmierci. W czasie chemioterapii student medycyny kilka razy trafił do szpitala z powodu bezpośredniego zagrożenia życia. Lekarze radzili jego rodzinie, żeby się z nim pożegnała, bo nie było wiadomo, ile czasu mu zostało.

David przez cały czas trwania choroby nie poddawał się. Cały czas szukał leku, który mógłby mu pomóc, a nie byłby tak inwazyjny. I w końcu mu się to udało.

Lekarz, który sam się wyleczył

Mimo, że choroba postępowała, chłopak skończył studia medyczne. W 2013 roku rozpoczął też studia na MBA, założył też wtedy "Castleman Diease Collaborative Network" - ogólnoświatową inicjatywę poświęconą zwalczaniu choroby Castlemana. Zgromadził tam najlepszych lekarzy, którzy starali się znaleźć sposób na wyleczenie Davida i innych osób z tą rzadką chorobą.

W tym samym czasie co trzy tygodnie poddawał się chemioterapii. Oświadczył się też swojej dziewczynie. Pod koniec 2013 roku jego stan pogorszył się tak bardzo, że poprosił kapłana o namaszczenie chorych. Nie poddał się jednak w poszukiwaniach terapii, która jemu i wielu innym chorym, uratowałaby życie. .

W lutym 2014 roku David rozpoczął kurację lekiem Sirolimus. To zatwierdzony przez FDA (Agencja Żywności i Leków) lek używany u pacjentów po transplantacji nerek. Zapobiega odrzuceniu przeszczepu przez organizm.

Skuteczność terapii przeszła najśmielsze oczekiwania. Od ponad pięciu lat choroba Davida jest w remisji. David wziął ślub, został też ojcem. Jest teraz asystentem profesora medycyny na Uniwersytecie Pensylwania. Intensywnie pracuje przy badaniach klinicznych dotyczących leku, dzięki któremu żyje.