Pięćdziesiąt miejsc w izolatkach jest przygotowanych w największym szpitalu zakaźnym w Polsce. Chodzi o Wojewódzki Szpital Zakaźny w Warszawie.

Pierwsze zakażenie w naszym kraju to - według Ministerstwa Zdrowia i służb sanitarnych - tylko kwestia czasu. Nasz reporter Michał Dobrołowicz wraz z konsultantem krajowym w dziedzinie chorób zakaźnych profesorem Andrzejem Horbanem sprawdza, jak wygląda miejsce, do którego mogą trafiać pacjenci.

Wobec osoby z koronawirusem stosujemy izolację oddechową. Człowiek jest w separatce, separatka ma śluzy, własne węzły sanitarne i przede wszystkim ma wymianę powietrza w środku. Oczywiście możemy zrobić tak, żeby więcej osób było w danej izolatce, jeśli to jest ten sam patogen. Staramy się przestrzegać wszystkich reguł ochrony osobistej personelu: maski, rękawiczki, kombinezony, dokładne mycie rąk. Separatki znajdują się 72 metry od głównego budynku administracyjnego szpitala. Są specjalne drzwi do korytarza, trzeba mieć specjalną blaszkę otwierającą wejście. Potem jest śluza, która ma zamknięcie. Izolatka z węzłami ma około 20 metrów kwadratowych. Osoba, u której podejrzewalibyśmy koronawirusa nie musi cały czas leżeć. Może chodzić, czytać, słuchać radia. Kontakt odbywa się przez interkom, jest szyba, za którą widzimy pacjenta. W części izolatek są też kamery, które pozwalają obserwować taką osobę, oczywiście informujemy o tym i uzyskujemy zgodę na to - opisuje w rozmowie z naszym dziennikarzem profesor Andrzej Horban.

Unikamy bezsensownych kontaktów

Ograniczamy osobisty kontakt personelu z osobą w izolatce ograniczamy do minimum. Unikamy bezsensownych kontaktów. W kontakcie z osobą z koronawirusem powinna być maska, być może kombinezon, ale nie z tych najbardziej chroniących, to nie ma aż takiego powodu. To nie jest aż taki patogen, który przenosiły się i byłby tak bardzo zjadliwy. Pani salowa, żeby posprzątać nie będzie wchodzić pięć razy dziennie, tylo raz i tylko w razie potrzeby. Minimalny czas, jaki taka osoba powinna spędzić w izolatce to czas do momentu, gdy człowiek jest zakaźny. W przypadku koronawirusa nie wiemy, ile to trwa, bo nie mieliśmy jeszcze takiego przypadku - dodaje profesor Andrzej Horban.

Specjaliści podkreślają, że wygaszanie takiej epidemii jak obecna trwa kilka miesięcy. Niewykluczone, że pierwszy pacjent pojawi się tutaj za kilka miesięcy. Na dzisiaj najbardziej prawdopodobny scenariusz wskazuje, że jednak będzie to pandemia, ale pandemia łagodna, trochę podobna do grypy - zaznacza.