Spotkanie ministra Konstantego Radziwiłła z protestującymi lekarzami nie zakończyło się porozumieniem. Zdaniem ministra, postulaty rezydentów są realizowane, brak jedynie porozumienia ws. wynagrodzeń. Lekarze zapewniają, że zależy im na podwyższeniu jakości opieki nad pacjentem.

Konstanty Radziwiłł /Grzegorz Michałowski /PAP

W spotkaniu w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" uczestniczyli m.in. minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko oraz przedstawiciele Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Zarządu Krajowego OZZL i Naczelnej Izby Lekarskiej.

Około trzygodzinne spotkanie nie zakończyło się porozumieniem. Obie strony zadeklarowały gotowość do dalszych rozmów. Jednocześnie rezydenci po raz kolejny zaapelowali o spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim.

Po spotkaniu Radziwiłł skrytykował nawoływanie do masowego wypowiadania przez lekarzy klauzuli opt-out "z celem skomplikowania pracy szpitali czy wręcz sparaliżowania ich pracy w niektórych sytuacjach". Powiedział, że jeśli lekarz uzna, "że nie może pracować dłużej niż 48 godz. tygodniowo, to rzeczywiście powinien zrezygnować z możliwości zatrudnienia dodatkowego, konsekwentnie nie podejmując pracy w innych miejscach, w tym także gabinetach prywatnych, ale powinna to być jego osobista decyzja, a nie efekt tego protestu, który zaczyna grać bezpieczeństwem pacjentów".

Wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Jarosław Biliński zaprzeczył sugestiom, że protestujący nakłaniają do paraliżowania szpitali.

Każdy lekarz podejmuje we własnym sumieniu decyzję, czy będzie pracował dłużej, czy będzie pracował normalnie, zgodnie z prawem - tłumaczył. Realizujemy apel Naczelnej Rady Lekarskiej, której nadrzędnym celem jest dbanie o jakość wykonywania zawodu lekarza. Nikt mi nie powie, że lekarz w 72. godzinie swojej pracy dobrze jakościowo doba o pacjenta - dodał.

Resort zdrowia szacuje, że dotychczas umowy opt-out wypowiedziało 3,5 tys. lekarzy, w tym ok. 1,8 tys. rezydentów. Minister ocenił, że może to skomplikować pracę niektórych szpitali, ale dyrektorzy mają narzędzia, by zapewnić ciągłość opieki nad pacjentami. Rezydenci szacują, że klauzulę opt-out wypowiedziało 4,2 tys. lekarzy.

W tym tygodniu MZ przekazało do konsultacji projekt rozporządzenia dający dyrektorom szpitali więcej swobody w planowaniu dyżurów lekarskich. Projekt przewiduje, że w niektórych sytuacjach lekarz będzie mógł jednocześnie pełnić dyżur na różnych oddziałach szpitala.

Większość krajów Europy Zachodniej ma rozwiązania, które nie stawiają takich wymogów formalnych do tego, żeby obsadzać każdy oddział, w tym także takie oddziały, które nie działają na ostro, obsadą dyżurową lekarską - zauważył Radziwiłł. Zwrócił też uwagę, że na niektórych oddziałach w weekendy przebywa niewielu pacjentów. Decyzję o tym, ilu lekarzy powinno pracować w szpitalu i czy jeden lekarz może odpowiadać na raz za dwa oddziały, pozostawiamy w rękach dyrektorów, bo to oni będą odpowiedzialni za to, żeby podejmować decyzje adekwatne do potrzeb - powiedział.

Rozwiązanie to krytycznie ocenili rezydenci. Prawdopodobnie od stycznia setką pacjentów będzie zajmował się jeden lekarz na cały oddział, prawdopodobnie oznacza to, że w nocnej pomocy lekarskiej, która obecnie znajduje się w szpitalu, lekarz z oddziału będzie przyjmował chorych z katarem, kaszlem i na wezwanie, że np. doszło do zatrzymania krążenia, będzie biegł na ósme piętro. Czy w takim wypadku pacjent, który leży w szpitalu będzie musiał dzwonić po karetkę? To jest nasze podstawowe pytanie - powiedział Biliński.

Minister Radziwiłł przypomniał, że w ostatnich miesiącach wynagrodzenia rezydentów wzrosły. Dzisiaj już żaden rezydent nie zarabia mniej niż ponad 3,5 tys. zł, a niektórzy zarabiają blisko 4,8 tys. zł. Mówię cały czas o wynagrodzeniu zasadniczym, czyli tak naprawdę ci lekarze zarabiają często dużo więcej - zauważył. Zaznaczył, że "bardzo wiele szpitali dofinansowuje tych lekarzy z własnych środków", by zachęcić rezydentów do podjęcia pracy w danej placówce.

Często te dodatki zaczynają się od 500 zł, tysiąca zł, ale znam takie szpitale, w których przekraczają 2 tys. zł miesięcznie. Więc mówiąc o wynagrodzeniach lekarzy rezydentów też trzeba mieć świadomość, że w ramach zwykłej pracy, nie przedłużonej, ich zarobki dzisiaj naprawdę są już zarobkami, które z trudnością można by nazwać głodowymi. Dodatkowo trzeba też powiedzieć, że lekarze ci dyżurują, pracują w innych miejscach, często w gabinetach prywatnych i jeśli mówi się o ich nadmiernym zmęczeniu, to też należałoby pomyśleć, co ci lekarze robią, gdy kończą pracę w swoich szpitalach - oni często zupełnie dobrowolnie podejmują pracę w innych miejscach i nie jest to praca, która zapewnia im przeżycie, to jest praca, która zapewnia im godne życie i nie można mówić nieprawdy na ten temat - oświadczył.