Najwyższa Izba Kontroli w swoim najnowszym raporcie zajęła się wprowadzonym w 2015 roku pakietem onkologicznym. Według NIK-u pakiet skrócił czas oczekiwania na badania dla pacjentów, ale nie poprawił w znaczący sposób sytuacji chorych na nowotwory.

Zdjęcie ilustracyjne /Jacek Turczyk /PAP

Diagnoza pojawia się zbyt późno

W założeniu pakietu, pacjent z podejrzeniem nowotworu złośliwego miał otrzymywać od lekarza kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO). To miało powodować skierowanie pacjenta na "szybszą ścieżkę onkologiczną". Tam pacjent miał przechodzić dokładne badania, które miały potwierdzić lub wykluczyć wstępną diagnozę. Następnie zebranie lekarzy miało podejmować decyzje co do dalszego leczenia.

Praktyka okazała się inna. Jak ocenia NIK, proces diagnostyczny w ramach pakietu onkologicznego odbywał się głównie w szpitalu, czyli już po uzyskaniu potwierdzenia choroby nowotworowej. Działo się to wbrew założeniom pakietu onkologicznego, które zakładały, że pacjent będzie miał szansę szybkiej diagnozy już u lekarza pierwszego kontaktu.

Inną wadą pakietu onkologicznego okazała się dostępność do świadczeń. W II kwartale 2016 r. liczba placówek faktycznie udzielających tych świadczeń, zmniejszyła się, w porównaniu do I kwartału 2015 roku, o 35 procent.

NIK wskazał też, że przyjęty system rozliczeń zabiegów pakietowych nie zawsze był opłacalny dla szpitali. W wielu wypadkach korzystniejsze było przeprowadzenie i rozliczenie każdego zabiegu czy też badania osobno. W efekcie jedynie część placówek udzielających świadczeń onkologicznych podpisała umowy na realizację świadczeń w ramach pakietu. Dodatkowo, nie wszystkie placówki, które miały umowy - faktycznie je realizowały.

Kontrola wskazała też na pozytywne efekty wprowadzenia pakietu. Zmiany organizacyjne pozwoliły na skrócenie czasu oczekiwania na udzielenie świadczeń. Ponad połowa pacjentów rozpoczynała leczenie w ciągu siedmiu tygodni od wystawienia karty DiLO przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

Ministerstwo odpowiada: Pakiet się zmienia

Na raport NIK-u odpowiedziało Ministerstwo Zdrowia. Jak zaznaczają urzędnicy, kontrola dotyczy okresu przed wprowadzeniem zmian, które usprawniły pakiet onkologiczny. Wycofano się z zapisów pozwalających na wystawienie kart DiLO w przychodniach specjalistycznych dopiero po stwierdzeniu nowotworu złośliwego. Uproszczono też samą procedurę wystawiania karty. Dodatkowo ministerstwo zróżnicowało schemat postępowania w zależności od rodzaju nowotworu. Wcześniej pakiet nie przewidywał wielu sytuacji klinicznych, co wykluczało niektórych chorych z pakietu.  

Jak zaleca Najwyższa izba Kontroli, potrzebne jest zwiększenie liczby pacjentów, którym wystawia się DiLO, a także wspieranie rozwoju specjalistycznych ośrodków, które mogą w jednym miejscu prowadzić diagnostykę i leczenie nowotworów.

(ag)