Lekarze z Wrocławia biją na alarm - coraz mniej dzieci przyjmuje szczepionki i jako społeczeństwo tracimy odporność na zakaźne choroby. W ubiegłym roku 127 tys. osób zachorowało w Europie i Azji Środkowej na odrę - najwięcej od czasu wynalezienia szczepionki. Sześciolatek z Wrocławia zaraził się błonicą, którą przywiózł z wakacji na Zanzibarze. Do Polski wrócił też niebezpieczny krztusiec.
Błonica, krztusiec, odra - powinny brzmieć jak archaizmy, ale wracają i to w zastraszającym tempie. Według ekspertów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego wzrost zachorowań to konsekwencja spadającego poziomu wyszczepialności społeczeństwa.
Dlaczego znów wracamy do minionej epoki i zapomnianych nazw? Oczywiście skala problemu jest zupełnie inna, ale wcześniej dzieci umierały i stawały się kalekami z wyroków losu, dzisiaj niestety same albo - w przypadku właśnie najmłodszych - decyzją ich opiekunów, narażane są na następstwa zakażeń, rezygnując ze szczepień pod wpływem m.in. często wątpliwych internetowych argumentów. Przesłanką do zastanowienia się dla naszej lokalnej społeczności, powinny być ostatnie wrocławskie wydarzenia i komunikaty z ostatnich dni - mówi prof. dr hab. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych.
Przypomnijmy, sześciolatek, który pojechał z rodzicami na wakacje na Zanzibarze, gdzie wiele osób jest nosicielami błonicy, nie był zaszczepiony. Po powrocie zaczęła się walka o jego życie i zdrowie. Choroba grozi uduszeniem, a powikłania najczęściej wiążą się z chorobą serca. Chłopiec wciąż jest w stanie ciężkim. Sanepid, wysłał na badania kolejne 30 osób, które miały kontakt z dzieckiem - na przykład w samolocie, podczas podróży z Afryki.
W 1943 roku przez Europę przeszła epidemia, w wyniku której zachorowało ponad milion osób, a 50 tys. z powodu zakażenia maczugowcem błonicy zmarło. Dziś Europa walczy także z krztuścem czy odrą. W ubiegłym roku zachorowało na nią w Europie i Azji Środkowej 127 tys. osób - najwięcej od czasu wynalezienia szczepionki.
Dzisiaj umiera się i choruje w światłach reflektorów i kamer. A tego w ogóle dzięki szczepieniom nie powinno być. To jest wstyd, że my się do tego wszyscy przyczyniamy, akceptujemy to, przechodzimy obok tego obojętnie, to nasza wspólna odpowiedzialność - powiedział RMF FM prof. Leszek Szenbron.
W przypadku spadku liczby osób, które podejmują decyzję o skorzystaniu ze szczepionek, ochrona zbiorowa (tzw. odporność populacyjna) spada. Jak tłumaczą specjaliści, jest to doskonale widoczne w czasie szczytów sezonowych infekcji np. wirusem grypy. Całe przedszkola, szkoły lub zakłady pracy pustoszeją z powodu masowych zakażeń wirusami i wystąpienia pełnoobjawowej choroby.
Odporność populacyjna szczególnie związana z chorobami zakaźnymi wieku dziecięcego to nie tylko ochrona dzieci przed skutkami tych chorób, ale także opiekunów - rodziców czy dziadków. Jeżeli dzieci są wyszczepione na odpowiednio wysokim populacyjnym poziomie, to pozostałe osoby są chronione, ponieważ mają bardzo małe szanse na kontakt z osobą zakażaną - mówi prof. dr hab. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu. 95 proc. społeczeństwa powinno być zaszczepione.
Bezpieczeństwo epidemiologiczne wynika zasadniczo z dwóch elementów: wyszczepialności i naszego stylu życia. Dzisiaj podróżujemy wszędzie, także w miejsca, gdzie endemicznie występują choroby zakaźne. Tak samo osoby z zagranicy przyjeżdżają do nas. I ten klosz bezpieczeństwa, który do tej pory nad sobą mieliśmy, na naszych oczach pęka. Jedynym skutecznym sposobem unikania uciążliwych i często bardzo niebezpiecznych chorób zakaźnych, są szczepienia. Nie tylko dzieci, ale także dorosłych - mówi Drobnik.
Specjaliści zwracają uwagę na to, że coraz częściej zapominamy, że odporności nie nabywamy na całe życie i najczęściej 10 lat po ostatnim szczepieniu tracimy zabezpieczenie. Każdy rok od tej daty to mniejsza ilość przeciwciał krążących w krwiobiegu i większe ryzyko ominięcia systemu odpornościowego przez patogen. Dodatkowo istotne jest też pojawianie się nowych mutacji w obrębie jednego wirusa, tak jak w przypadku grypy lub Covid-19.
W obecnej sytuacji koniecznym staje się podawanie szczepionek przypominających - tzw. boosterów. Szczepionki te, właściwie takie same jak te przyjmowane przez nasze dzieci, stymulują od nowa naszą odporność na określone choroby zakaźne. Boostery powinniśmy przyjmować co 10 lat w przypadku np. chorób zakaźnych wieku dziecięcego lub co roku jak w przypadku grypy czy Covidu. Należy podkreślić, że takie postępowanie jest bardzo bezpieczne i efektywne. Jest to prosty i skuteczny sposób na "odnowienie" naszej odporności, a tym samym ochronę przed chorobami zakaźnymi, na które się szczepimy, a o których już zwykle nie pamiętamy - zaznacza prof. Drobnik.
Szczególnie ważne jest to w przypadku: błonicy, krztuśca, odry, poliomyelitis, tężca czy WZW typu A. Musimy zdać sobie sprawę, że decyzja o szczepieniu to nie tylko wybór indywidualny, ale również odpowiedzialność za zdrowie swoich najbliższych i całej społeczności - podsumowują eksperci USK.