Strażacy dogaszają pożar zakładu przetwórstwa drobiowego w Kawlach na Kaszubach. Ogień płonie tam od środy. Służby drobiazgowo przeczesują pogorzelisko. Niestety nie ma wieści o zaginionym strażaku.
Pożar wybuchł w środę po południu w akumulatorowni na poddaszu zakładu przetwórstwa drobiu w Kawlach w powiecie kartuskim. Spaleniu uległo około 3 tys. mkw. hali.
Działania na miejscu wciąż trwają.
Nadal systematycznie i drobiazgowo przeszukujemy pogorzelisko, dogaszamy obiekt. Częściowo prowadzimy też prace rozbiórkowe, aby w końcu móc bezpiecznie wprowadzić ratowników - wyjaśnił kpt. Piotr Basarab.
Zapanowanie nad żywiołem okazało się niezwykle skomplikowane. Z ogniem walczyło około 300 strażaków, którzy musieli mierzyć się nie tylko z płomieniami, ale także z konstrukcją hali, która groziła zawaleniem. Akcja trwała całą noc.
Strażacy do monitorowania terenu pożaru wykorzystali drony i kamery termowizyjne. Wiadomo, że w hali spaliło się ok. 2 ton amoniaku.
W czasie akcji gaśniczej do wnętrza zadymionej hali wpadł strażak ochotnik z Sierakowic. Początkowo utrzymywano z nim kontakt głosowy, który w pewnym momencie się urwał. Poszukiwany strażak, który w pierwszej fazie działań spadł do wnętrza hali, wciąż nie został odnaleziony.
Śledztwo w sprawie pożaru prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kartuzach. Po zakończeniu działań strażaków śledczy, pod nadzorem prokuratora, z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa, przeprowadzą szczegółowe oględziny w celu ustalenia przyczyny i okoliczności zdarzenia.