Groźna sytuacja w jednym z przedszkoli w Sopocie. 5-letni chłopiec niezauważony oddalił się z jednej z placówek. Pół godziny później odnaleziono go… 10 kilometrów dalej - na stacji SKM Gdańsk Śródmieście. Na szczęście dziecku nic się nie stało. Teraz policja szczegółowo wyjaśnia, jak mogło dojść do tak niebezpiecznego zdarzenia.
Zgłoszenie o zaginięciu 5-latka wpłynęło do sopockich policjantów o godzinie 12:09. Natychmiast do działań poszukiwawczych ruszyli wszyscy dostępni funkcjonariusze - sprawdzano okolicę przedszkola i miejsca, gdzie dziecko mogło się udać. Policjanci pozostawali w stałym kontakcie z matką chłopca.
W pewnym momencie pojawiła się informacja, że dziecko mogło wsiąść do pociągu Szybkiej Kolei Miejskiej. Funkcjonariusze natychmiast skontaktowali się z dyspozytorem SKM. Około godziny 12:35 otrzymali wiadomość, że na stacji Gdańsk Śródmieście przebywa samotny chłopiec. Zgłoszenie pochodziło od pasażerki pociągu, która powiadomiła kierownika składu.
Policjanci potwierdzili, że to poszukiwany 5-latek. Chłopiec został przekazany matce.
Funkcjonariusze badają, jak mogło dojść do samowolnego oddalenia się dziecka z przedszkola i pokonania tak dużego dystansu bez żadnej opieki.
O godzinie 12:09 otrzymaliśmy zgłoszenie, że z placówki przedszkolnej w Sopocie oddalił się 5-letni chłopiec. Około godziny 12:35 otrzymaliśmy wiadomość, że na stacji Gdańsk Śródmieście znajduje się nasz poszukiwany 5-latek. Na szczęście nic mu się nie stało - mówiła dla RMF FM podkom. Lucyna Rekowska, oficer prasowy komendanta miejskiego policji w Sopocie.
W maju 2023 roku 4-letni chłopiec samodzielnie jechał autobusem po Gdańsku. Widok małego dziecka bez opiekuna wzbudził niepokój kierowcy oraz pasażera, którzy zaopiekowali się malcem i przekazali go w ręce policji.
Matka dziecka została ukarana mandatem za brak opieki nad dzieckiem w niebezpiecznych warunkach, a policja poinformowała także sąd rodzinny o sprawie.
Trójmiasto.pl już wcześniej informowało o podobnym przypadku. W 2020 roku opisywano historię 8-letniej dziewczynki z Warszawy, którą jej babcia "niechcący" zostawiła w gdańskim autobusie.