To konstrukcje co najmniej kilkudziesięcioletnie, choć są i takie sprzed wojny. Schrony w całym kraju przejdą inwentaryzację, która ma ocenić, w jakim są stanie. Takiego przeglądu obiektów obrony cywilnej nie było od lat. Lista zdatnych do wykorzystania schronów na pewno się skurczy. W RMF FM sprawdziliśmy, w jakim stanie są te budowle.
Tylko w Szczecinie lista schronów liczy grubo ponad 300 pozycji.
Schronem, według definicji z połowy ubiegłego wieku, nazywamy szczelne i hermetyczne pomieszczenie, w którym w razie zagrożenia mogą ukryć się mieszkańcy. Schrony muszą być wyposażone w system filtrujący powietrze. Muszą mieć wzmocnioną konstrukcję oraz wyjście ewakuacyjne prowadzące poza obręb budynku, w którym się znajdują.
Niemal wszystkie schrony to wiekowe konstrukcje. Najstarsze pochodzą sprzed wojny. Powszechnie powstawały w budynkach z lat 50. i 60. ubiegłego wieku.
Szczecińska spółdzielnia mieszkaniowa "Śródmieście" w zarządzanych przez siebie budynkach ma ponad 20 schronów. Listę zgodnie z wymogami wysłała do urzędu miasta. Choć stare, to jedne z najbardziej zadbanych tego typu obiektów.
O tym, że wchodzimy do schronu, poznać można po ciężkich, metalowych drzwiach. W środku wygląda jak zwykłe pomieszczenie piwniczne.
To pomieszczenie, które ktoś przewidział jako schron. Tyle, że od lat 50. - 60. XX wieku, w zależności od tego z którego roku pochodził blok, te schrony używane są jako komórki lokatorskie. Najzwyczajniej w świecie. Jeżeli będzie trzeba, jest możliwość likwidacji tych komórek, ale nie jest to prosta sprawa - mówi Mateusz Szymański ze spółdzielni "Śródmieście".
Schrony w administrowanych przez tę spółdzielnię budynkach mają system filtrowentylacyjny. Tabliczki znamionowe pokazują, że urządzenia pochodzą jeszcze z lat 50.
Czy urządzenia działają i czy rzeczywiście skutecznie filtrowałyby powietrze - nie wiadomo. Nikt tego nie sprawdzał od lat.
Ostatnia kontrola, według dokumentacji, jaką ma spółdzielnia, odbyła się w 2001 roku. To oznacza, że przez ponad 20 lat nikt tu nie zaglądał.
Zgodnie z zapowiedziami teraz ma się pojawić komisja, która oceni stan schronu, spełnianie przez obiekt wymagań, by być bezpiecznym miejscem ukrycia cywilów i stwierdzi, co trzeba naprawić.
Prywatni zarządcy obiektów wyposażonych w schrony patrzą na to z obawą. Na razie nie wiemy, z czym to się wiąże i kto będzie to finansował. Jeżeli po kontroli dostaniemy wytyczne, co robić dalej, to będziemy się zastanawiać, co robić i kto tak naprawdę poniesie koszty dostosowania schronów. Taki schron nie służy tylko i wyłącznie mieszkańcom tych budynków, tylko całej społeczności. Więc wydaje mi się to niestosowne, żeby mieszkańcy jednego budynku płacili za schronienie dla całego osiedla - dodaje Mateusz Szymański z SM "Śródmieście".
Zwłaszcza, że nie będą to małe wydatki. Jeśli będzie trzeba wymienić system filtrujący powietrze, koszty będą liczone w setkach tysięcy złotych za jeden obiekt.
Są także schrony w znacznie gorszym stanie, które mimo wszystko widnieją w oficjalnym wykazie obiektów obrony cywilnej. Są na liście poniemieckie obiekty, w których woda jest po pas, a betonowa konstrukcja stropu w każdej chwili może zawalić się na głowy. Więc myślę, że większość tych schronów z tej listy wypadnie - mówi Andrzej Kraśnicki, autor książek o "Podziemnym Szczecinie" i przewodnik po schronach na terenie miasta.
W opłakanym stanie jest chociażby największy schron w Szczecinie. Znajduje się on pod Stocznią Szczecińską. Obliczony jest na aż 2,5 tysiąca osób. Posiadał własny system filtracji powietrza i własne ujęcie wody. Od 2009 roku nikt tam nic nie naprawiał. Jedyni bywalcy to turyści, którzy zwiedzają podziemne obiekty. Bez woderów nie ma sensu tam wchodzić.
Do środka wdziera się regularnie woda i wilgoć, które niszczą wszystko. Było po drodze kilka włamań, na szczęście udało się już ten problem rozwiązać. Wnętrze wymaga gruntownej modernizacji wartej miliony, bo to jest około 1 km korytarzy, które ciągną się około 10 metrów pod ziemią. Mnóstwo roboty i pytanie, czy warto w to inwestować? - zastanawia się Andrzej Kraśnicki.
Schron miał pierwotnie służyć pracownikom stoczni. Okoliczni mieszkańcy mają do niego za daleko.
Urzędnicy sami mówią, że operacja związana z inwentaryzacją i dostosowaniem schronów potrwa lata. Pochłonie miliony.
By można było rozpocząć przegląd obiektów, potrzebne są pieniądze z budżetu państwa. Nadal nie wiadomo, kiedy samorządy mogą się tych środków spodziewać.