Chaos, dezinformacja, brak ostrzeżeń i w końcu... ucieczka – to tylko część zarzutów mieszkańców Nysy w kierunku burmistrza Kordiana Kolbiarza, który według nich musi ponieść konsekwencje za swoje zachowanie i błędy w czasie wrześniowej powodzi. W niedzielę odbędzie się referendum w sprawie odwołania władz gminy.

  • 15 września 2023 roku miasto zostało dotknięte poważną powodzią, która zalała ulice, domy, gospodarstwa rolne i szpital. Mieszkańcy zarzucają burmistrzowi Kordianowi Kolbiarzowi brak odpowiednich reakcji na zbliżające się zagrożenie.
  • Mieszkańcy oskarżają burmistrza o dezinformację i niepodjęcie odpowiednich działań w kryzysie. Kolbiarz broni się, twierdząc, że podejmował decyzje w oparciu o zmieniające się komunikaty.
  • W Nysie odbędzie się referendum, w którym mieszkańcy zdecydują o przyszłości władz gminy. Kto zapłacił za billboardy nawołujące do bojkotu głosowania?

Burmistrz Nysy odpiera zarzuty po wrześniowej powodzi

15 września wielka woda zalała ulice miasta, wdarła się do domów, na gospodarstwa rolne i do szpitala powiatowego. Nieprzejezdne były oba mosty, a miasto - jak dziś wspominają poszkodowani - zostało "odcięte od świata". Według naszych rozmówców skala zniszczeń i strat byłaby dużo mniejsza, gdyby burmistrz odpowiednio reagował na zbliżającą się katastrofę.

Przecież wiedział, co stało się w Czechach, widział, jak poziom wody rośnie, jak pada deszcz. Mimo to zapewniał nas, że jest bezpiecznie, że nic nam nie grozi, że wszystko jest pod kontrolą. Żyliśmy w jakimś Matrixie. A za chwilę się okazało, że trzeba ewakuować pacjentów szpitala na noszach, brodząc po pas w wodzie, trzeba uruchamiać śmigłowce, żeby ratować chorych. To jest skandal. Niektórych woda zaskoczyła w nocy w domach - opowiada RMF FM Artur Kurowski, który mieszka w Nysie od urodzenia.

Pamiętam konferencję prasową, podczas której burmistrz nas uspokajał, oglądałem ją w telewizji. Dosłownie w tym samym czasie dostałem smsa od członka sztabu kryzysowego, żeby uciekać. To się nie mieści w głowie. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli o zagrożeniu, zdążylibyśmy coś powynosić z domów, więcej uratować - dodaje Daniel Kleinepahler.

Burmistrz nie czuje się winny. Jak wyjaśnia w rozmowie z reporterką RMF FM - Martyną Czerwińską, opierał się na oficjalnych komunikatach, a te w czasie powodzi dynamicznie się zmieniały. Kolejne komunikaty były innej treści i też je udostępniłem. Niestety, tak to musiało wyglądać. Działaliśmy w czasie kryzysu. Każda minuta zmienia sytuację. Nie mam sobie nic do zarzucenia - tłumaczy Kordian Kolbiarz.

Ucieczka czy przemyślana, strategiczna decyzja?

Chaos informacyjny podczas powodzi to jednak nie jedyny zarzut Komitetu Referendalnego. Jak mówi jego przewodniczący - Patryk Cichy: Burmistrz uciekł w bezpieczne miejsce, na górkę, a mieszkańcom kazał uciekać przez zamknięte mostyWładze miejskie spakowały kilka papierków, puszki z ciepłą kawą i uciekły na Otmuchowską, nikomu nic nie mówiąc. W tym czasie ludzie w pocie czoła walczyli o utrzymanie wałów. Musimy rozliczyć burmistrza z tego tchórzostwa - potwierdza to Artur Kurowski. 

Kordian Kolbiarz tłumaczy, że w tamtym miejscu znajdował się sztab kryzysowy. Tam byli samorządowcy, wojsko, wszystkie służby. Tam działał internet, to było jedyne miejsce, z którego mogłem koordynować akcję. Zrobiłem wszystko, co było można, aby zapobiec katastrofie, a nawet więcej. To wejście na wał przy ulicy Wyspiańskiego, gdzie mieszkańcy wzięli sprawę w swoje ręce, było możliwe tylko dzięki temu, że ja wziąłem na siebie odpowiedzialność koordynacji tej całej akcji. Z pokorą oddaję się w osąd miasta - mówi RMF FM burmistrz Nysy.

Prokuratura bada billboardy przeciw referendum w Nysie

Prokuratura w Nysie sprawdza, kto zapłacił za billboardy, które nawołują do nieuczestniczenia w nadchodzącym referendum. Przypomnijmy, że część mieszkańców chce odwołać burmistrza Kordiana Kolbiarza oraz radę gminy za chaos i brak ostrzeżeń podczas wrześniowej powodzi.

Reporterka RMF FM, Martyna Czerwińska, relacjonuje sytuację: Stoję właśnie przy jednym z tych billboardów i czytam: ‘Referendum? Nie, dziękuję! Nie idę’. Brakuje jednak informacji o tym, kto zapłacił za ich umieszczenie. Komitet referendalny podejrzewa, że za tymi reklamami stoją miejskie spółki i poinformował prokuraturę.

To są słabi ludzie, oni muszą odwoływać się do tego, aby ludzie byli bierni, bierni w ramach inicjatywy demokratycznej, która ma się odbyć w niedzielę - komentuje Patryk Cichy, przewodniczący komitetu referendalnego. Zapewniam, że ani złotówka pieniędzy publicznych nie poszła na billboardy i materiały, które przekonują mieszkańców, żeby jednak nie uczestniczyć w tym wydarzeniu - stanowczo odpiera te zarzuty burmistrz Kordian Kolbiarz.

Sprawa zostanie wyjaśniona przez prokuraturę, a o przyszłości władz gminy zdecydują mieszkańcy już w najbliższą niedzielę. Głosowanie potrwa od 6 do 21. Aby było uznane za ważne, do urn musi pójść co najmniej 12 tysięcy mieszkańców.

Opracowanie: