Pisklę nie żyje, jego matka zaginęła, a gniazdo przejęła młodsza samica. Tak dramatycznie potoczyły się zdarzenia w słynnym gnieździe sokołów na kominie elektrociepłowni Lublin-Wrotków.

Co wydarzyło się na kominie?

W środę miłośnicy lubelskich sokołów cieszyli się z wyklucia pisklęcia z jednego z trzech jaj złożonych przez niemal 11-letnią samicę Wrotkę. Tego samego dnia przy gnieździe pojawiła się jednak inna samica - Ziuta, która już w marcu próbowała przejąć nie tylko gniazdo, ale również partnera Wrotki, samca o imieniu Czajnik, wyklutego w 2022 roku.

Do niedawna wszystko wskazywało na to, że młodsza samica zrezygnowała z rywalizacji. Okazuje się jednak, że nie porzuciła planów przejęcia terytorium. Nie wiadomo, czy Ziuta ostatecznie pozbyła się Wrotki, ale ślady krwi na jej piórach mogą na to wskazywać. Starsza samica zniknęła bez śladu.

Tragedia w gnieździe i ostatnia nadzieja w inkubatorze

"Wrotka nie wróciła, a w gnieździe całkowicie rozgościła się nowa samica - Ziuta, która nie dopuszczała samca ani do jaj, ani do pisklęcia. Finał był tragiczny - maluch niestety nie przeżył" - poinformowało w sobotę Stowarzyszenie na rzecz Dzikich Zwierząt "Sokół".

Pozostałe dwa jajka zostały w nocy ewakuowane przez ornitologa opiekującego się gniazdem i umieszczone w inkubatorze. Na razie nie widać na nich żadnych oznak wykluwania się piskląt. Czy coś z tych jaj będzie - trudno ocenić, ale nadzieja zawsze jest - przekazali opiekunowie gniazda.

Opracowanie: