Kupujesz ubezpieczenie turystyczne na chybił trafił? A może wybierasz najtańszą opcję i zakładasz, że jakoś to będzie? Niestety, takie podejście może sporo kosztować, gdy podczas wyjazdu coś pójdzie nie tak. W tym poradniku pokazujemy 10 najczęstszych błędów popełnianych przy zakupie polisy podróżnej. Zobacz, czego się wystrzegać i jak wybrać polisę, która naprawdę zadziała, gdy będziesz tego potrzebował.
Kupujesz ubezpieczenie na ostatnią chwilę, byle coś mieć. W pośpiechu klikasz pierwszą lepszą ofertę, nie sprawdzając, co tak naprawdę obejmuje.
Przykład: Kupujesz polisę na wakacje w Grecji i zakładasz, że obejmuje ona także bagaż. Tymczasem OWU przewiduje ochronę bagażu tylko w przypadku kradzieży z włamaniem do samochodu. Gdy na lotnisku Twój bagaż ginie lub zostaje zniszczony, okazuje się, że ubezpieczyciel nie wypłaci odszkodowania, bo to sytuacja wyłączona z ochrony.
Rada: Nie zostawiaj zakupu ubezpieczenia na ostatnią chwilę. Kilka dni przed wyjazdem na spokojnie porównaj oferty. Dokładnie sprawdź ubezpieczenie turystyczne: zakres ochrony, sumy ubezpieczenia i zapisy w OWU.
Klikasz najtańszą opcję w porównywarce i temat ubezpieczenia masz z głowy? Tyle, że często razem z tą najniższą ceną dostajesz też najniższy możliwy zakres ochrony. Najtańsze polisy mają zwykle mocno ograniczone sumy ubezpieczeń kosztów leczenia, czyli maksymalne kwoty, które ubezpieczyciel może wypłacić. W teorii masz ochronę, ale w praktyce może się okazać, że na realną pomoc nie wystarczy. Szczególnie jeśli zachorujesz, złamiesz nogę albo będziesz potrzebować leków, transportu i wizyt u lekarza.
Przykład: Podczas urlopu narciarskiego w Austrii niechcący zderzasz się z innym narciarzem. Efekt? Uszczerbek na zdrowiu, uszkodzony sprzęt i żądanie odszkodowania z jego strony. Niestety, Twoje ubezpieczenie nie zawiera OC w życiu prywatnym. Wszystkie koszty musisz pokryć sam, a to oznacza kilka tysięcy euro straty.
Rada: Niska cena jest ważna, ale tylko wtedy, gdy idzie w parze z wystarczającym zakresem ochrony. Zamiast klikać w najtańszą opcję, sprawdź dokładnie, co obejmuje polisa. Zwróć uwagę na sumy gwarantowane: przede wszystkim kosztów leczenia, ale także OC, NNW czy ochrony bagażu. Dobrze dobrane ubezpieczenie może kosztować kilka złotych dziennie więcej, ale oszczędzić Ci sporych wydatków w razie problemów.
Kupujesz polisę bez głębszej refleksji, jakie realne ryzyka mogą Cię spotkać w miejscu, do którego się wybierasz. Tymczasem znaczenie ma nie tylko to, czy masz ubezpieczenie, ale przede wszystkim jakie.
Wyjazd do Czech czy Niemiec to zupełnie inna sytuacja niż podróż do Stanów Zjednoczonych, Tajlandii czy na Dominikanę. W krajach UE, dzięki karcie EKUZ, możesz skorzystać z publicznej opieki zdrowotnej. Ale już poza Europą musisz sam zadbać o pełne zabezpieczenie. W wielu krajach egzotycznych prywatne kliniki wymagają zapłaty z góry - nawet w nagłych przypadkach. A standardy opieki publicznej bywają dalekie od tego, do czego jesteś przyzwyczajony. Jeśli Twoje ubezpieczenie nie obejmuje wystarczająco wysokich kosztów leczenia lub nie pokrywa transportu medycznego, możesz mieć poważny problem. Nie tylko zdrowotny, ale też finansowy.
Przykład: Lecisz do Tajlandii. Podczas zwiedzania doznajesz urazu nogi i trafiasz do kliniki. Lekarz oczekuje zapłaty z góry i nie zacznie leczenia, dopóki nie wpłacisz pieniędzy. Twoja polisa obejmuje podstawową opiekę, ale nie ma rozszerzenia o transport medyczny, a najbliższy szpital z dobrym zapleczem jest kilkaset kilometrów dalej. Jesteś więc zdany na siebie - albo płacisz z własnej kieszeni, albo ryzykujesz pobyt w prowizorycznej placówce.
Rada: Zanim wykupisz ubezpieczenie, sprawdź, jakie koszty leczenia są typowe dla kraju, do którego się wybierasz. W Stanach Zjednoczonych rachunki za jednodniowy pobyt w szpitalu mogą sięgać kilku tysięcy dolarów. Dla takich kierunków warto mieć polisę z sumą ubezpieczenia kosztów leczenia, wynoszącą nawet 300 000 dolarów lub więcej. Dostosuj zakres ochrony do miejsca podróży.
Masz nadciśnienie, cukrzycę, astmę? A może jesteś po operacji albo przyjmujesz leki na stałe? To wszystko może być uznane za chorobę przewlekłą. Jeśli nie zgłosisz tego podczas zakupu polisy i nie wykupisz odpowiedniego rozszerzenia, Twoje ubezpieczenie może po prostu nie zadziałać.
Nie chodzi o to, że nie możesz się ubezpieczyć. Wręcz przeciwnie - większość towarzystw ubezpieczeniowych oferuje specjalne rozszerzenie ochrony na wypadek zaostrzenia chorób przewlekłych. Wystarczy, że zaznaczysz odpowiednią opcję w kalkulatorze albo odpowiesz na krótkie pytanie przy zakupie.
Przykład: Masz zdiagnozowaną astmę, ale od dawna nie miałaś nawrotów, więc uznajesz, że nie musisz tego zgłaszać. Na wakacjach w Hiszpanii dostajesz ataku duszności. Potrzebna jest interwencja lekarza, leki i tlen. Ubezpieczyciel odrzuca Twoje zgłoszenie, bo incydent dotyczy choroby przewlekłej, której nie uwzględniłeś przy zakupie polisy.
Rada: Nie ukrywaj stanu zdrowia. Zgłoszenie choroby przewlekłej nie oznacza odmowy ubezpieczenia ani ogromnej dopłaty. Zwykle dopłacasz kilka złotych dziennie, a zyskujesz realną ochronę.
Masz polisę, więc czujesz się bezpiecznie. Ale czy wiesz, w jakich sytuacjach ubezpieczenie faktycznie zadziała, a w jakich nie? Tego dowiesz się z OWU, czyli Ogólnych Warunków Ubezpieczenia. To dokument, którego wiele osób nigdy nie otwiera - a szkoda, bo właśnie tam znajdziesz informacje o wyłączeniach odpowiedzialności.
To właśnie w OWU ubezpieczyciel pisze, że nie wypłaci odszkodowania, jeśli do wypadku doszło pod wpływem alkoholu, podczas zawodów sportowych albo w sytuacji, której można było uniknąć. Jeśli nie przeczytasz tych zapisów, możesz się bardzo zdziwić.
Przykład: Podczas wyjazdu do Francji źle się czujesz. Masz gorączkę, bóle mięśni i podejrzewasz grypę. Idziesz do prywatnej kliniki, płacisz za wizytę i leki z własnej kieszeni. Po powrocie składasz wniosek o zwrot kosztów i spotyka Cię niespodzianka: ubezpieczyciel odmawia wypłaty, bo w OWU był zapis, że przed skorzystaniem z pomocy musisz najpierw skontaktować się z centrum alarmowym. Ty tego nie zrobiłeś, więc procedura została złamana.
Rada: Zanim wyjedziesz zapoznaj się z OWU. Szczególnie z sekcjami o wyłączeniach odpowiedzialności i zasadach postępowania w razie zdarzenia. W ten sposób nie zaskoczą Cię zapisy, które mogłyby uniemożliwić wypłatę odszkodowania. W wielu polisach obowiązuje zasada: najpierw kontakt z infolinią, potem leczenie. Jeśli tego nie zrobisz, ubezpieczyciel może nie zwrócić Ci kosztów.
Jedziesz na narty, rower, kajaki albo planujesz pływanie na SUP-ie? Nawet jeśli traktujesz to jako rekreację, dla ubezpieczyciela może to być "sport podwyższonego ryzyka". A to oznacza jedno - jeśli nie wykupisz odpowiedniego rozszerzenia, nie dostaniesz odszkodowania w razie wypadku.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że nawet aktywności, takie jak jazda rowerem po górskiej ścieżce, snorkeling czy jazda na skuterze wodnym, mogą być uznane za sporty podwyższonego ryzyka. W podstawowym pakiecie ubezpieczenia turystycznego najczęściej nie są one objęte ochroną.
Przykład z życia: Nurkujesz z butlą na Cyprze. Dochodzi do kontuzji i potrzebna jest pomoc medyczna i transport. Myślisz, że jesteś chroniony, bo masz polisę. Ale ubezpieczyciel odmawia wypłaty, bo nurkowanie nie było objęte ochroną.
Rada: Jeśli masz jakiekolwiek plany sportowe, nawet jeśli są czysto rekreacyjne, zaznacz dodatkowe rozszerzenia przy zakupie. To drobny wydatek, a zdejmuje z Ciebie ryzyko odmowy świadczenia.
Suma kosztów leczenia to jeden z najważniejszych elementów każdej polisy turystycznej. To właśnie do tej kwoty ubezpieczyciel pokryje Twoje rachunki za wizyty lekarskie, pobyt w szpitalu, transport medyczny czy zabiegi. Jeśli wybierzesz zbyt niski limit, możesz bardzo szybko go wykorzystać i potem płacić z własnej kieszeni.
W Europie często wystarczy 30 000-50 000 euro. Ale jeśli jedziesz poza UE, np. do USA, Kanady, Japonii czy Australii, potrzebujesz znacznie wyższej ochrony. Tam ceny usług medycznych są wielokrotnie wyższe niż w Polsce.
Przykład z życia: Podczas podróży po Stanach trafiasz do szpitala z ostrym bólem brzucha. Operacja wyrostka robaczkowego, kilka dni hospitalizacji, leki. Rachunek sięga 30 000 dolarów. Twoja polisa miała limit 15 000 euro, więc resztę musisz pokryć z własnych środków.
Rada: Jeśli podróżujesz poza Europę, wybieraj polisy z sumą kosztów leczenia wynoszącą minimum 50 000 euro - a w USA najlepiej 300 000 dolarów. Nie licz na to, że nic się nie stanie. Wybierz limit, który realnie zabezpieczy Twoje zdrowie i finanse.
Plan wyjazdu gotowy, bilety kupione, hotel zarezerwowany. Wszystko dopięte... aż nagle coś się dzieje: choroba, kontuzja, pilna sprawa w pracy lub rodzinny kryzys. Musisz zrezygnować z podróży, ale za większość usług już zapłaciłeś. I tu pojawia się problem, bo nie wykupiłeś ubezpieczenia kosztów rezygnacji z wyjazdu.
Skupiasz się na ochronie podczas podróży, a zapominasz, że czasem urlop może się skończyć, zanim się zacznie. Jeśli masz polisę z odpowiednim rozszerzeniem, ubezpieczyciel może zwrócić Ci poniesione koszty. Jeśli nie - pieniądze przepadają.
Przykład z życia: Rezerwujesz tygodniowy pobyt w Portugalii, lot i hotel z bezzwrotną opłatą. Dzień przed wylotem trafiasz do szpitala ze złamaną nogą. Nie możesz lecieć, a z własnej kieszeni tracisz kilka tysięcy złotych. Nie masz ubezpieczenia od rezygnacji z podróży, więc nie dostajesz żadnego zwrotu.
Rada: Jeśli kupujesz wakacje z dużym wyprzedzeniem albo płacisz z góry za bilety i noclegi, rozważ dodatkowe ubezpieczenie kosztów rezygnacji z podróży. W razie choroby, wypadku czy innej losowej sytuacji możesz odzyskać większość lub całość poniesionych kosztów.
Masz polisę, ale czy wiesz, co zrobić w razie wypadku? Masz numer alarmowy zapisany w telefonie? Wiesz, gdzie szukać informacji o procedurze zgłoszenia szkody? Jeśli nie, możesz mieć problem z uzyskaniem pomocy. A niektóre firmy wymagają, żeby najpierw zadzwonić, zanim skorzystasz z leczenia. Inaczej mogą nie zwrócić Ci kosztów.
Przykład z życia: Podczas wycieczki we Włoszech źle się czujesz i trafiasz do prywatnej kliniki. Płacisz 400 euro z góry, ale nie kontaktujesz się wcześniej z ubezpieczycielem. Po powrocie okazuje się, że nie dostaniesz zwrotu, bo pomoc nie została zgłoszona zgodnie z procedurą.
Rada: Zapisz numer alarmowy w telefonie i miej offline’ową kopię polisy, np. w PDF lub jako zdjęcie. W stresie nie będziesz musiał szukać e-maila z załącznikiem. Dzięki temu szybko uzyskasz pomoc, kiedy jej naprawdę potrzebujesz.
Myślisz “po co mi polisa, przecież jeszcze nigdy nie musiałem z niej korzystać". To najgroźniejsze założenie. Bo problemy zdrowotne nie zapowiadają się wcześniej. Po prostu się zdarzają. A wtedy bez ubezpieczenia zostajesz sam z kosztami.
Wystarczy jedna infekcja, zatrucie pokarmowe, stłuczenie czy wypadek i potrzebujesz lekarza, leków, transportu czy szpitala. Rachunek potrafi sięgnąć kilkunastu tysięcy złotych i nikt go za Ciebie nie zapłaci.
Przykład z życia: W Egipcie łapiesz ostre zatrucie pokarmowe. Musisz skorzystać z pomocy lekarskiej, dostać leki i kroplówkę. Całość kosztuje ponad 1200 zł, a Ty musisz zapłacić z własnej kieszeni, bo nie wykupiłeś ubezpieczenia.
Rada: Dobra polisa daje Ci poczucie bezpieczeństwa i realną pomoc. Kosztuje kilka złotych dziennie, często mniej niż kawa na lotnisku, a może uratować Cię przed finansową katastrofą.